Luigi's Mansion 3 - recenzja

Luigi's Mansion 3 /materiały prasowe

​Ponad sześć i pół roku musieliśmy czekać na wielki powrót popularnej gry zręcznościowej z Luigim w roli głównej. Kiedy jednak wreszcie wróciła, zrobiła to w imponującym stylu. Luigi’s Mansion 3 można bez wahania zaliczyć bowiem do rosnącej już liczby tytułów, które powinien ograć każdy posiadacz Nintendo Switcha.

Nie zgadniecie! Luigi utknął w kolejnym domu pełnym duchów. Razem ze swoim bratem, Peach oraz trzema Toadami wyjechali wreszcie na zasłużone wakacje. Szybko jednak okazało się, że zamiast luksusowego hotelu, trafili na pułapkę. Cała grupa ulubionych bohaterów Nintendo została uwięziona, a uciec udało się wyłącznie jednemu. Traf chciał, że to właśnie on z duchami miał już do czynienia. Poprawiamy więc zieloną czapkę, łapiemy za niezawodny odkurzacz Poltergust i wybieramy się w podróż po wielkim hotelu z nadzieją na znalezienie swoich przyjaciół.

Reklama

Zamysł Luigi’s Mansion 3 jest bardzo prosty. Każde z piętnastu hotelowych pięter jest podzielonym na pokoje, obszernym poziomem, na końcu którego czeka potężny boss. Zaczynamy przygodę z dostępem wyłącznie do piwnicy oraz głównego holu i pokonując kolejnych rywali, odblokowujemy kolejne piętra, po kolei uwalniając tym samym pozostałych bohaterów. Cel jest więc jasny, prosty i czeka na nas na samym szczycie hotelu.
Równie płynnie co przejście pomiędzy piętrami działa również nasz niezastąpiony odkurzacz. W asortymencie Luigiego znajduje się stopniowo ulepszany przez Professora E. Gadda Poltergust oraz Virtual Boo, który gwarantuje dostęp do mapy, szybką podróż oraz zbiór wszystkich naszych umiejętności.

Upraszczając rozgrywkę do granic możliwości, Luigi’s Mansion 3 przeplata łamigłówki z walkami z duchami. Pierwszy element to często droga do kolejnych pokojów, używanie unikalnych funkcji naszego Poltergusta, żeby odkryć jakieś tajne przejście, odsunąć arbuza sprzed zamkniętych drzwi albo wystrzelić rycerskim hełmem prosto w drewniane beczki. Odkurzacz jest również naszą jedyną bronią. Chociaż walki z duchami na początku wydają się wyjątkowo proste, wystarczy po prostu oślepić ich i wciągnąć do odkurzacza, im cięższy przeciwnik, tym bardziej trzeba się natrudzić, żeby go pokonać. Podczas gdy większe duchy mogą mieć po prostu okulary przeciwsłoneczne na oczach albo tarczę w ręku, zaprojektowanie bossów momentami zwala z nóg, testując nasz asortyment do granic możliwości.

Dobrze sprawdza się również Gooigi, nowy dodatek do Luigi’s Mansion. Odblokowuje on nie tylko opcję przejścia całej gry w kooperacji, co sprawia mnóstwo frajdy, chociaż ostatecznie mocno przyspiesza i ułatwia rozgrywkę, ale również potęguje możliwości jednego gracza, który pomiędzy obiema postaciami może się swobodnie przełączać.

Luigi’s Mansion 3 jest jedną z tych gier, która nie czaruje swoją złożoną rozgrywką ani skomplikowanymi, rzucającymi wyzwanie naszej inteligencji zagadkami. Walka z duchami, nawet jeżeli potrafi czasami zabrać nam kilka punktów zdrowia, zaraz nagrodzi nas toną serduszek, przygotowując przed kolejnym pojedynkiem. Kiedy zaczniecie z kolei kręcić się w kółko, szukając wyjścia z nowego pomieszczenia, na ratunek przyjdzie Professor z komentarzem pokroju: "Nie mów, że już zapomniałeś swojej umiejętności pod LR + ZR!".

Zagadki są proste i przyjemne, ale zaprojektowane w tak doskonały sposób, że nawet najmniejsze odkrycie dostarcza tony satysfakcji. Każdy zniszczony dzban ze sztabką złota w środku albo ukryte przejście powoduje uśmiech od ucha do ucha. Jeszcze trudniej nie zaśmiać się, kiedy jest to okraszone komiczną animacją, niespodziewaną interakcją albo komentarzem ze strony któregoś z bohaterów.

Trzecia odsłona serii wydaje się dopieszczona do granic możliwości. Zaprojektowana do tego przez osoby w pełni świadome tego, co gry Nintendo czyni tak wyjątkowymi. Każde kolejne piętro wygląda jak zupełnie inny świat. Przechodzimy z rycerskich aren, gdzie szarżuje na nas duch z kopią, aż do gęstej dżungli, gdzie przyjdzie nam wspinać się po ogromnej, żarłocznej rosiczce. Różnorodne krajobrazy idą również w parze z rozgrywką, co jest rzeczą znacznie trudniejszą.

Chociaż możliwości naszego odkurzacza pozostają dokładnie te same przez większość rozgrywki, im wyżej wspinamy się po hotelowych piętrach, tym więcej znajdujemy zastosowań dla pojedynczej umiejętności. Luigi’s Mansion nawet na chwilę nie pozwala się nudzić.

Ogromne wrażenie robi fakt, jak dopieszczona została nie tylko sama rozgrywka, ale również każdy, najmniejszy detal. Kiedy jedziecie windą, można liczyć mijane piętra, a zniszczenie materaca piłą mechaniczną odsłoni ukryte w jego wnętrzu sprężyny. Takie drobiazgi budują w graczu świadomość, że ktoś faktycznie spędzał przy tej grze setki godzin, nie martwiąc się o spadki klatek czy jakość tekstur, tylko o nawet najmniejsze detale. W dobie Early Access, Kickstarterów i Day One Patchy gra tak kompletna to bardzo rzadki widok.

Co najzabawniejsze, nawet multiplayer, który z pozoru mógłby się wydawać dorzuconym na siłę dodatkiem, będzie sprawdzał się doskonale na imprezy ze znajomymi, obok Mario Kart, Mario Party czy Overcooked. Wszystko zostało solidnie zaprojektowane, sprawia tonę frajdy, a do tego działa bez żadnych zastrzeżeń.

Do Luigi’s Mansion 3 po prostu ciężko się przyczepić. Chociaż fani AAA i wielkich, kasowych produkcji wciąż pewnie nie odnajdą się w uroczych i przezabawnych grach Nintendo, ich fani dostali hit, jaki będą wspominać przez lata. Gra jest komiczna, serwuje różnorodną rozgrywkę, a do tego pokazuje, że przekonujące i dostarczające tonę frajdy postaci można stworzyć nawet wtedy, kiedy wypowiadają one raptem kilka słów na krzyż. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama