Kirby: Star Allies - recenzja

Kirby: Star Allies /materiały prasowe

Kirby, różowa kulka zamieszkująca wirtualną krainę Dream Land towarzyszy użytkownikom konsol Nintendo od lat. Właściwie jej przygody dostępne były na każdym systemie japońskiego producenta. Nie mogło ich zabraknąć także na Switchu. Kirby: Star Allies pojawił się w doskonałym momencie, by wypełnić czas graczom oczekującym na zdecydowanie większe tytuły, jak Super Smash Bros. czy Pokemon.

Podobnie jak w przypadku pozostałych gier z serii Kirby nowa odsłona przenosi nas kolorowego, pięknego świata, którego spokój pozostaje zakłócony poprzez eksplozje na planecie Jambastion. Następstwem tej katastrofy ma być skażenie wielu innych lokalizacji, co w konsekwencji prowadzi do rozprzestrzenienia się zła wśród mieszkańców. Jedynie Kirby jest odporny na nikczemne działanie i dzięki zachowaniu czystości serca (nowa umiejętność bohatera) ponownie wypowiada wojnę siłom nieczystym.

Kirby: Star Allies w dużej mierze sztywno trzyma się wypracowanej i sprawdzonej formuły znanej z poprzednich części. Każdy z udostępnionych światów podzielony został na poszczególne etapy, które kończą się starciami z rozmaitymi przeciwnikami, z kolei przejście pomiędzy kolejnymi planetami zależy od wyniku walki z jednym konkretnym bossem. Poziomy nie są zbyt skomplikowane, ale zawierają sporo dodatkowych ścieżek z bonusami w postaci: kawałków puzzli, jedzenia uzupełniającego pasek ze zdrowiem, dodatkowych punktów życia czy przełączników odblokowujących dostęp do kolejnych lokacji - dostęp do tych ostatnich można uzyskać za pomocą kombinacji specjalnych umiejętności towarzyszów Kirby'ego.

Reklama

Wachlarz dostępnych zdolności, które Kirby może kopiować od napotkanych i "nawróconych" na dobrą stronę postaci jest całkiem pokaźny. W sumie różowa kuleczka może nauczyć się aż 28 różnych sprawności, z których część można dodatkowo łączyć z pięcioma różnymi elementami ekwipunku (np. miecz) w celu tworzenia zupełnie nowych kombinacji. Rozgrywka nie powinna stwarzać kłopotów nawet dzieciom, właściwie to gra sprawia momentami wrażenie, że mogłaby przejść się sama, chociaż niektóre późniejsze etapy i bossowie mogą wymagać odrobiny zręczności  połączonej z umiejętnością "oszczędzania" energii.

Najważniejszą rzeczą w Kirby: Star Allies są sojusznicy, których możemy sobie przysposobić w liczbie trzech jednostek. Sojusznicze jednostki pozwalają nie tylko korzystać ze swoich umiejętności, pomagają samodzielnie w walce, ale także na wykonywania łączonych ataków. Są one możliwe za każdym razem, ilekroć w drużynie znajdą się postacie z dwoma kompatybilnymi zdolnościami. Z ich połączenia powstaje specjalna umiejętność, która dla przykładu może ulepszać podstawowe ataki, odblokowywać ukryte obszary, leczyć bohaterów, etc. AI pomocniczych bohaterów stoi na stosunkowo wysokim poziomie. Pomimo tego, że potrafią zbierać łomot od przeciwników, to całkiem dobrze radzą sobie z utrzymywaniem paska energii na bezpiecznym poziomie, wykorzystując swoje umiejętności w odpowiednich sytuacjach do rozwiązywania zagadek lub otwierania nowych obszarów czy wreszcie niszczenia wrogich jednostek.

Tak jak wspominaliśmy wyżej - do wielu opcjonalnych pomieszczeń z ukrytą zawartością (przedmioty, kolekcjonerskie gadżety) prowadzą przełączniki, których uruchomienie warunkowane jest użyciem kombinacji przynajmniej dwóch-trzech umiejętności. Dla przykładu w jednej lokacji należy wystrzelić postaci w górę za pomocą armat. Aby to zrobić wymagane jest np. posiadanie w ekwipunku miecza i włączona umiejętność podpalania, które pozwolą zapalić lont. Całość wymaga od graczy nieco planowania, ale jednocześnie zachęca do powracania i zaliczania ukrytych miejscówek.

Pomimo tego, że większość wymienionych wyżej elementów zostało zapożyczonych i odświeżonych z poprzednich odsłon gry, to zastosowanie trybu wieloosobowej rozgrywki w Kirby: Star Allies sprawia, że w ogóle nie zwraca się uwagi na to. Chociaż całkiem dobrze gra się w trybie dla pojedynczego gracza, to Kirby: Star Allies najlepiej smakuje z przyjaciółmi. Proste zasady, zerowa bariera wejścia, łatwość i szybkość, z jaką można grę uruchomić i po przejściu jednego-dwóch poziomów zrobić sobie przerwę, a następnie dołączyć z powrotem, są kluczem do jej sukcesu. W grupie łatwiej jest ożywiać zranionych sprzymierzeńców, dzielić się punktami zdrowia, przechodzić kolejne etapy.

Pod względem technicznym, wizualnym i dźwiękowym nie można grze niczego zarzucić. Design menusów jest funkcjonalny - sprawdza się zarówno na telewizorze jak i ekranie tabletu. To samo tyczy się zachowania rozdzielczości czy prędkości animacji - niezależnie od wersji w jakiej gra jest uruchamiana - stacjonarna czy przenośna - całość funkcjonuje stabilnie.

Przejście wszystkich etapów w grze nie powinno zająć więcej niż kilka godzin, dlatego twórcy przygotowali kilka dodatkowych trybów zabawy, które odblokowują się wraz z postępem w rozgrywce. Do dyspozycji oddane zostały takie mini-gry, jak: Chop Champs - polegające na ścinaniu drzew na czas przy jednoczesnym unikaniu znajdujących się na nim szkodników; Star Slam Heroes - pozwalające uratować planetę przy użyciu kija baseballowego (kto dalej odbije spadający meteoryt ten wygrywa). Ponadto do dyspozycji oddany zostały opcje: time attack - Guest Star Star Allies Go! z 27 grywalnymi postaciami wyposażonymi tylko w jedną unikalną umiejętność oraz - The Ultimate Choice - arena, w której gracze wybierają Kirby’ego i sojuszników, jeden z ośmiu poziomów trudności i starają się przetrać od czterech do czternastu walk w zależności od trudności.

Kirby Star Allies to ciekawa gra dla wszystkich. Bardzo potrzebna pozycja w bibliotece Nintendo Switch. Szybka, prosta, wywołująca uśmiech na twarzy. Gra, w którą można zagrać dosłownie z każdym, kogo znamy, bez obawy, że nie dysponuje odpowiednim doświadczeniem czy umiejętnościami. To czysta przyjemność, właściciele Switcha z pewnością ją docenią.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy