Istanbul: Digital Edition – recenzja

Istanbul: Digital Edition /materiały prasowe

Kilka dni temu na Nintendo Switchu pojawił się nowy kandydat na grę imprezową, która zamiast wsadzać Was w kolorowe gokarty, zmusi do odrobiny myślenia.

Hasło "Istanbul" wśród fanów gier planszowych wzbudza natychmiastowe skojarzenia. Są bowiem takie tytuły, które zapisały się w historii gatunku lata temu i teraz funkcjonują jako obiekt wspomnień wielu fanów. Gdzieś obok Agicoli, Twilight Struggle, Puerto Rico czy nowszych tytułów jak Arkham Horror, widnieje Istanbul, planszówka z imponującą renomą oraz listą zdobytych nagród ciągnącą się niczym nominacje Meryl Streep do Oscarów.

W rosnących możliwościach urządzeń mobilnych, coraz większych ekranach oraz graczach szukających rozrywki z komputerów i konsol w drodze do pracy, twórcy gier planszowych odkryli szansę na dodatkowy rozgłos. Popularne tytuły zaczęły wypuszczać swoje wersje mobilne, pozwalając zmierzyć się ze swoimi znajomymi w ulubionej grze, bez potrzeby rozkładania na kartonowej planszy tony kolorowych znaczników.
Trend najwyraźniej przenosi się powoli w stronę Nintendo Switcha, bowiem przenośna konsola w oczach wielu deweloperów może okazać się urządzeniem równie dobrym do okazjonalnych partii w planszówki, jak ekrany tabletów czy telefonów.

Reklama

Istanbul to jedna z tych gier, która dopiero po pierwszych rozegranych partiach zaczyna odkrywać przed Wami swoje drugie dno i uświadamiać, dlaczego na jej konto trafiło aż tyle prestiżowych nagród.

Podstawy wydają się bowiem dosyć proste. Każdy z graczy wciela się w rolę kupca. Naszym celem zdobycie jest pięciu rubinów. Partia rozgrywana jest na złożonej z 16 pól planszy. Każde pole odpowiada za inną akcję. Zależnie od tego, gdzie postanowimy ruszyć swojego kupca, możemy wykonać inną czynność.

Nie byłoby w tym nic trudnego, gdyby nie sposób przeprowadzania każdej akcji. Żeby skorzystać z tego, co do zaoferowania ma pole, na którym stoimy, musimy zostawić tam jednego z naszych asystentów. Każdy z graczy ma do dyspozycji cztery, odpowiadające kolorowi kupca znaczniki. Kiedy wchodzimy na jakieś pole, zostajemy postawieni przed wyborem. Możemy zostawić w danym miejscu nasz znacznik i wykonać akcję, zyskując coś w zamian, albo po prostu zignorować możliwości i poczekać na następną turę, kolejny ruch.

Nasze wędrowanie po planszy musi być odpowiednio rozplanowane i sprowadza się przede wszystkim do zdobywania rubinów. W przeciwieństwie do wielu innych gier, nie mamy tutaj raczej możliwości utrudniania życia naszym rywalom czy bezpośredniej walki z nimi. Chodzi o to, żeby sprawnie poruszać się po planszy, mądrze zarządzać swoimi asystentami i zdobyć pięć rubinów przed resztą naszej konkurencji.

Rubiny możemy zdobywać na wiele różnych sposobów. Jest to ściśle związane z wózkiem naszego kupca, miejscem, gdzie przechowujemy wszystkie towary oraz pieniądze. Konkretniej, owoce, przyprawy, tkaniny, biożuteria oraz liry. Każdy ze zdobywanych na mapie zasobów jest kolejnym krokiem do zdobycia rubinu.

Wystarczy prosty przykład. Jedną z bardziej bezpośrednich dróg do pozyskania pierwszego rubinu jest wymiana jednej sztuki każdego towaru w odpowiednim miejscu na planszy. Musimy więc tak rozplanować swoją drogę, żeby przejść przez pola gwarantujące uzupełnienie naszych towarów, na każdym z nich zostawić naszego asystenta, później zdobyć biżuterię i pojawić się w miejscu, gdzie zdobyte zasoby wymienimy na rubin.
Największą zagwozdką jest w przypadku Istanbulu kwestia asystentów. Każdy z graczy zaczyna bowiem z czterema pomocnikami, których zaczyna powoli zostawiać na różnych polach akcji, z zamysłem zdobycia przewagi nad swoją konkurencją. W końcu jednak nasz kupiec zostaje bez asystentów, co oznacza brak możliwości wykonania akcji na nowych polach.

Drogę przez planszę trzeba więc rozplanować tak, żeby nie tylko zdobywać kolejne towary, ale również wracać na odwiedzone pola po naszego asystenta, żeby zaraz móc skorzystać z jego pomocy przy okazji innej akcji.

Jednym z ważniejszych czynników przybliżających nas do zwycięstwa są również karty oraz liry. Zaczynamy grę z kilkoma kartami w ręku i możemy skorzystać z ich funkcji w dowolnym momencie naszej tury. Czasami możemy wymienić je na jakieś dobra, innym razem ułatwiają one powrót asystentów do naszego kupca, bez potrzeby wracania na odwiedzone wcześniej pole.

Liry z kolei to waluta niezbędna do dokonywania wymian w przeznaczonych do tego miejscach oraz jeden ze skuteczniejszych sposobów na zdobywanie rubinów. Pieniądze możemy zdobywać za sprzedawanie nadmiaru naszych towarów, a później wymieniać je na kolejne karty czy usprawnienia wózka.

Zasady oraz strategie pozornie prostej, niewielkiej gry planszowej to tylko jeden z aspektów, który czyni z Istanbulu kawał świetnej rozrywki. Na pochwałę zasługuje zaprojektowanie samej wersji cyfrowej oraz polska wersja językowa. Chociaż zdarzają się okazjonalne błędy, cała gra dostępna jest po polsku, co pozwala znacznie łatwiej zrozumieć wydarzenia na planszy.

Bardzo płynnie odbywa się również proces, który potrafi być kulą u nogi wielu gier planszowych, opanowanie zasad. Istanbul w wyjątkowo skuteczny sposób dawkuje informacje, jakie podaje graczom na samym początku ich przygody z grą.

Pierwsze włączenie aplikacji sugeruje przejście krótkiego tutorialu. Zostajemy wrzuceni w trwającą partię, przedstawieni z ikonkami towarów, pieniędzy oraz celem gry. Dostajemy wystarczająco dużo informacji, żeby rozpocząć swoją pierwszą partię, jednocześnie dowiadując się o wszystkich sposobach na poznanie drugiego dna gry.

Dopiero po kilku pierwszych pojedynkach zaczynacie zdawać sobie sprawę, że zwycięstwo opiera się na czymś znacznie trudniejszym niż szybkie zbieranie tkanin i ananasów. Kiedy wreszcie zdacie sobie z tego sprawę, czeka na Was obszerna instruckcja dostępna w ustawieniach gry, gdzie można przeczytać o każdym, najdrobniejszym detalu.

W partii Istanbulu może wziąć udział od dwóch do pięciu graczy. Podobnie jak w przypadku wielu innych planszówek, zasady w grze dwuosobowej ulegają kilku zmianom, żeby odpowiednio dostosować tempo gry.
Możemy zagrać przeciwko kupcom na trzech różnych poziomach trudności. W każdego z pięciu graczy może oczywiście również wcielić się człowiek, otwierając tym samym możliwość pojedynków ze znajomymi.
Ponadto Istanbul oferuje również grę online. Wystarczy założyć konto wewnątrz aplikacji, żeby odblokować możliwość rywalizowania z innymi miłośnikami planszówek. Tryb multiplayer jest prosty, przejrzysty i bardzo dobrze przemyślany. Możemy stworzyć pokój na własnych zasadach albo dołączyć do innych graczy poszukujących towarzystwa.

Dzięki cross-playowi z innymi urządzeniami mobilnymi mamy również dostęp do czatu, a oczekiwanie na rywali nie trwa długo. Zdarzało mi się w bardzo późnych godzinach zaglądać na serwery Istanbulu i znajdować kilka otwartych pokojów z graczami czekającymi na kogoś, kto podniesie rzuconą rękawicę.

Warto też na koniec zwrócić uwagę na dodatkowe możliwości, jakie oferuje wersja cyfrowa. Podobnie jak w przypadku ebooków, audiobooków czy filmów wypożyczanych na YouTube, mobilna edycja gry planszowej zabiera przyjemność z wertowania instrukcji, rozstawiania plansz oraz bawienia się kolorowymi znacznikami.

Kolejne tytuły robią się jednak coraz bardziej pomysłowe, a ekran dotykowy jest mocno eksploatowany przez deweloperów. W każdym momencie partii możemy kliknąć na dowolne pole, przeczytać informacje o nim i przypomnieć sobie to, o czym mogliśmy zapomnieć w natłoku informacji. Szybki dostęp do instrukcji, podpowiedzi przygotowane przez deweloperów czy sugerowane strategie czynią cały proces nauki dużo przyjemniejszym i prostszym. Opanowanie zasad przychodzi bardzo sprawnie, a tryb online pozwala w każdym momencie zmierzyć się z innymi, myślącymi istotami, kiedy sztuczna inteligencja przestaje być wyzwaniem.

materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy