Chyba każdy z nas, będąc dzieckiem, bawił się w chowanego. Teraz mamy okazję poukrywać się trochę przed PlayStation 4, z goglami VR na głowie, odpalając Intruders: Hide and Seek.
Mówimy o debiutanckiej produkcji historii hiszpańskiego studia Tessera, która mogła powstać dzięki współpracy z firmą Daedalic Entertainment. To thriller, który przykuwa uwagę nie tylko skradankową mechaniką (to podgatunek pozostający od dłuższego czasu... w cieniu), ale również wykorzystaniem gogli VR. Intruders: Hide and Seek powstał w stu procentach z myślą o wirtualnej rzeczywistości. Czy było to udane posunięcie? Czy twórcom udał się mariaż skradanki z VR-em?
W Intruders: Hide and Seek poznajemy historię Bena i jego rodziny. Wcielając się w młodego chłopca, cieszymy się wolnym czasem, spędzanym w domu letniskowym. Jednak sielankowy jest tylko początek. Już wkrótce dochodzi do włamania i porwania naszych rodziców. Na szczęście Ben i jego siostrzyczka Irina zamakają się w tajnym pokoju, dzięki czemu udaje im się uniknąć porywaczy. Pora znaleźć telefon i zadzwonić na policję. Jednak nie będzie to takie łatwe, ponieważ okazuje się, że bandyci dalej przechadzają się po okolicy. W ogóle wkrótce wszystko okazuje się być inne niż się z początku wydawało. Brzmi ciekawie? I takie jest... ale tylko z początku. Później gra traci na klimacie i przestaje intrygować.
O tym, co i dlaczego dzieje się wokół nas, dowiadujemy się przede wszystkim z rozmów bohatera oraz postaci niezależnych. Ponadto, przechadzając się po domu, natrafiamy na komputery, na których możemy dowiedzieć się co nieco o sytuacji, w której się znaleźliśmy, czy na podsłuchy, za sprawą których możemy usłyszeć, co mówią tytułowi intruzi. Autorzy nie postarali się o żadne niespodzianki w rozgrywce, ale za to przygotowali ciekawą historię i umiejętnie zaplanowali wszelkie niespodzianki. Naszym celem w grze jest uwolnienie rodziców. W wykonaniu tego zadania pomaga nam Irene, które obserwuje teren posiadłości z bezpiecznego miejsca, wykorzystując do tego monitoring.
W związku z tym, że Intruders: Hide and Seek, to gra przygotowana z myślą o goglach VR, nie liczyliśmy na zaskakujące rozwiązania w mechanice skradania. I nie myliliśmy się, nie ma ich tutaj praktycznie wcale, jest za to szereg uproszczeń. Głównym wyróżnikiem jest samo to, że na cały przebieg rozgrywki obserwujemy, będąc w wirtualnej rzeczywistości. A poza tym mamy do czynienia z mocno standardowym sneakerem, w którym musimy ostrożni stawiać kroki i uważać, by nie nadziać się na przeciwników.
A co do uproszczeń, to mamy na myśli przede wszystkim latarki, którymi posługują się oponenci (tak naprawdę im niczego nie ułatwiają, za to nam pozwalają się zorientować, gdzie są i w którą stronę patrzą), brak jedynie wpół bezpiecznych miejsc (jeśli gdzieś się skryjemy, możemy być pewni, że żaden intruz nawet nie domyśli się, gdzie jesteśmy - cały system działa zerojedynkowo), czy łatwość, z jaką możemy biegać, nie będąc usłyszanym. A co, gdy zostaniemy złapani? Gra cofnie nas do ostatniego punktu kontrolnego. Te zostały rozmieszczone tak gęsto, że nie musimy się obawiać o powtarzanie dłuższych fragmentów.
Intruders: Hide and Seek został opatrzony zaledwie przeciętną grafiką. Ten stan rzeczy wynika bezpośrednio z VR-owej formuły, która narzuciła twórcom szereg ograniczeń technicznych (przynajmniej, jeśli mowa o wersji na PlayStation 4, bo jest jeszcze dostępna edycja pecetowa). Przygotujcie się na kiepskiej jakości tekstury czy niezbyt bogate w szczegóły otoczenie. A co z udźwiękowieniem? Jest co najwyżej niezłe. Ani głosy postaci, ani dźwięki z otoczenia, ani muzyka nie zdołały nas pozytywnie zaskoczyć.
W Intruders: Hide and Seek można też grać standardowo, bez użycia gogli VR, ale nie ma to większego sensu. To jedna z tych gier, które mają sens przede wszystkim przy wykorzystaniu wirtualnej rzeczywistości. Wówczas potrafią zatrzymać na dłuższą chwilę samą VR-ową formułą. A gdy zdecydujemy się zdjąć urządzenie z głowy, okazuje się, że to zupełnie przeciętna skradanka, która nie przekonuje ani fabułą, ani rozgrywką.