Impire

Czy doczekamy się w końcu prawowitego następcy Dungeon Keepera? Miała nim zostać Impire, ale do słynnego pierwowzoru z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku brakuje jej... prawie wszystkiego.

Prób stworzenia Dungeon Keepera "naszych czasów" podjęło się już kilku deweloperów. Żaden z nich nie osiągnął rezultatu więcej niż niezłego. O jakichkolwiek zachwytach nie mogło być mowy. Mieliśmy nadzieję, że te pojawią się po zagraniu w Impire - najnowszego klona Dungeon Keepera, opracowanego przez zespół Cyanide Studios (Of Orcs and Men, Blood Bowl, Chaos League). No i co? No i przeliczyliśmy się. Choć - trzeba przyznać - nie wszystko w Impire zostało zepsute.

Jak na klona Dungeon Keepera przystało, Impire rozgrywa się w całości w podziemiu, a jej głównym bohaterem jest "ten zły". Tutaj jest nim okrutny demon Baal, który zostaje przywołany przez niemrawego okultystę. W wyniku nieprzeprowadzonego zgodnie ze sztuką rytuału traci on większość swojej mocy i zmienia się w... niewielkich rozmiarów chochlika. Chcąc odzyskać swój dawny wygląd i mroczny majestat, musi zacząć czynić zło. Duuużo zła. Aby było to możliwe (cóż mógłby złego zrobić drobny chochlik?), wchodzi w układ z pewnym czarnoksiężnikiem. Ciąg dalszy tej historii nie jest może najwyższych lotów, ale przynajmniej - podobnie jak wstęp - oferuje dużą dawkę dobrego humoru. Nie sposób się nie zaśmiać, słysząc opowiadane w grze żarty czy wyłapując komiczne nawiązania do popkultury.

Reklama

W długiej, wystarczającej na kilkanaście godzin kampanii zajmujemy się tym samym, czym zajmowaliśmy się, grając w Dungeon Keepera. To znaczy zbieramy surowce, rozbudowujemy lochy, urządzamy w nich demoniczne komnaty (robimy z nich kuchnie czy sale treningowe dla naszych minionów), sprowadzamy do nich coraz silniejsze potwory i walczymy z tymi, którzy ośmielają się wkroczyć na nasz teren. Podstawowe zasady rozgrywki są raczej proste i trudno ich nie zrozumieć, nawet jeśli na co dzień nie ma się do czynienia z tego typu grami. Gorzej, jeśli chodzi o niuanse, które nie zostają już zbyt klarownie przedstawione i mogą być dezorientujące. Nie zdziwcie się, jeśli wasze działania nie przyniosą pożądanych rezultatów, pomimo że wydawałoby się, że przyniosą. Będziecie potrzebowali dwóch-trzech godzin, aby wyłapać wszystkie szczegóły i prawidła, którymi rządzi się rozgrywka w Impire. Na szczęście kiedy tylko uda wam się opanować zasady - te mniej i bardziej zaawansowane - zaczniecie czerpać z zabawy przyjemność. Nie będzie jej przesadnie wiele i nie potrwa to dłużej niż kolejne kilka godzin - gra, głównie ze względu na dużą powtarzalność, szybko się nudzi - ale na pewno ją odnotujecie.

Impire wygląda i brzmi zaledwie przeciętnie. Jak na dzisiejsze czasy, grafika wygląda mocno przestarzale. Projekty lokacji sprawiają wrażenie "ociężałych", teksturom i modelom postaci brakuje szczegółów, animacje rażą sztucznością. Przy okazji trzeba wspomnieć także o kiepsko zaprojektowanym interfejsie, którego projektanci nie pomyśleli o tak ważnych szczegółach, jak paski zdrowia naszych minionów czy oznaczeń oddziałów, do których zostały przypisane. A to nie wszystko. Strona audio Impire stoi na podobnym poziomie, co grafika. Ścieżka dźwiękowa jakoś nie pomogła mi we właściwym "wejściu" w zaprezentowany świat, a było to jej najważniejszym zadaniem.

Miał być nowy Dungeon Keeper, a wyszła przeciętna podróbka. Cyanide Studios chciało połączyć największe atuty pierwowzoru ze swoimi pomysłami i nowoczesnym wykonaniem, ale gry nie można wyróżnić ani za koncepcję, ani za jej realizację. Choć jest zabawna i przez pewien czas sprawia przyjemność (zwłaszcza, gdy już zrozumiemy wszystkie zasady), to jednak szybko się nudzi i razi wykonaniem. No cóż, chyba musimy poczekać na reboot Dungeon Keepera...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: strategiczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy