Humankind - recenzja

​Humankind to chyba pierwszy poważny konkurent dla kultowej Sid Meier's Civilization. Być może nie ma szans na detronizację "Cywilizacji", ale z pewnością nawiązał z nią równorzędną walkę.

Studio Amplitude zapowiadało, że wniesie do podgatunku 4X powiew świeżości, i absolutnie w tej kwestii nie skłamało. Choć Humankind w wielu miejscach przypomina Sid Meier's Civilization, ma też szereg własnych, całkiem niezłych pomysłów. Ale ma też słabe strony.

Pomysł na rozgrywkę pozostaje ten sam. Humankind to strategia, w której obejmujemy kontrolę nad raczkującą cywilizacją, którą przeprowadzamy przez kolejne epoki, począwszy od neolitu aż po współczesność i przyszłość. Potęgę możemy zbudować na różne sposoby - czy to wojując, czy idąc w ekonomię, czy skupiając się na dyplomacji, czy stawiając na naukę i technikę bądź religię. Cała rozgrywka odbywa się, rzecz jasna, w turach. W każdej z nich wykonujemy swoje ruchy - przesuwamy się jednostkami po mapie, eksplorujemy, zdobywamy surowce, stawiamy nowe budynki, podejmujemy decyzje dotyczące technologii czy polityki.

Reklama

Jedna z największych nowinek dotyczy naszej cywilizacji. W Humankind - inaczej niż w "Cywilizacji" - nie wybieramy na początku jednej z dostępnych nacji. Przygodę rozpoczynamy jako bezimienni koczownicy i dopiero później, po przejściu do epoki starożytnej, wybieramy jedną z kilkunastu dostępnych cywilizacji. Ale to nie koniec. Po awansowaniu do kolejnych epok historycznych możemy zmienić kierunek - wybrać inną nację i zyskać inne unikalne cechy (jedne przodują w nauce, inne w sztuce wojennej, jeszcze inne w ekonomii). Ostatecznie nasz lud zaczyna stanowić cywilizacyjny miks naszego autorstwa.

Napisałem powyżej o awansowaniu do kolejnych epok historycznych, a to dlatego, że przejście do nich nie następuje samoistnie. Jest zawsze uzależnione od liczby gwiazdek przyznawanych za osiągnięcia w różnych dziedzinach. Z czasem zdobywamy złoto, które wykorzystujemy do rozbudowy państwa czy szkolenia wojska. Są też punkty wpływów, które pozwalają nam zajmować kolejne obszary i rozwijać te już posiadane. Są jeszcze punkty nauki, dzięki którym przyspieszamy prace nad osiągnięciami naukowymi. Jest też oczywiście religia.

Różnic między Humankind a Sid Meier's Civilization jest więcej. Miast jest tutaj mniej, ale za to możemy je rozwijać w większym stopniu, rozbudowując z czasem o kolejne dzielnice. Jednostki, którymi poruszamy się po mapie, składają się z kilku oddziałów. Gdy dochodzi do walki, przenosimy się na pole bitwy złożone z kilkunastu pól (starcia odbywają się również w systemie turowym).

W Humankind gra się naprawdę przyjemnie i - podobnie jak w "Cywilizacji" - działa w niej tzw. syndrom jeszcze jednej tury. Jednak produkcja Amplitude ma też swoje słabe strony. Po pierwsze - widać, że twórcy bazowali w dużym stopniu na dziele Sida Meiera i studia Firaxis, i pomimo wszystkich nowinek trudno będzie im się od niego odciąć. Być może byłoby o to łatwiej, gdyby nowości było jeszcze więcej? Po drugie - sztuczna inteligencja zachowuje się czasem niezbyt logicznie, a niekiedy potrafi też niesprawiedliwie nagiąć zasady gry. Po trzecie - gra bardzo długo się ładuje i ma trochę pomniejszszych błędów technicznych. Po czwarte - starcia są tak długie, że aż odechciewa się podążać ścieżką wojenną. Wreszcie po piąte (wcale nie najmniej ważne) - balans między poszczególnymi nacjami jest niedopracowany i sugerowałbym twórcom, aby w pierwszej kolejności spędzili nad tym aspektem trochę więcej czasu.

Humankind to już teraz bardzo mocna strategia, która powinna zainteresować wszystkich miłośników gatunku. Owszem, ma też wady, ale ma je też "Cywilizacja". W przypadku tak obszernej i złożonej gry trudno ustrzec się na przykład błędów w algorytmach sztucznej inteligencji czy w balansie między nacjami. Jeśli tylko przymkniecie na nie oko, będziecie się świetnie bawić.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy