Hellblade: Senua's Sacrifice - recenzja

Hellblade: Senua's Sacrifice /materiały prasowe

Przyznajemy bez bicia - nie śledziliśmy losów Hellblade: Senua's Sacrifice. Wiemy już, że był to błąd.

Teraz, po przetestowaniu produkcji studia Ninja Theory, wiemy już, że to jedna z największych niespodzianek growych tego lata. To gra wyjątkowa z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że jej twórcy poruszyli dojrzałą tematykę i zrobili to w doskonały sposób. Główna bohaterka tej opowieści cierpi na chorobę psychiczną, którą przedstawiono w taki sposób, że podczas zabawy sami możemy poczuć się, jak osoby dręczone przez tego typu dolegliwości. Hellblade: Senua's Sacrifice to coś więcej niż gra. To doświadczenie.

Wspomnianą protagonistką jest tytułowa Senua - celtycka wojowniczka, która wyrusza do nordyckiej krainy umarłych, Helu, w celu uwolenienia duszy swojego zmarłego kochanka. Będzie to jednak prawdziwa wyprawa do piekła, podczas której będzie się musiała mierzyć zarówno z bóstwami wikingów, jak i z towarzyszącym jej od dawna Mrokiem. Co i rusz będą o sobie dawać znać demony przeszłości i psychoza spowodowana traumą. Sposób, w jaki Ninja Theory przedstawiło chorobę psychiczną Senuy, jest ujmujący. Objawy są tak autentyczne, że wręcz możemy poczuć, jakby to nas dręczyły.

Reklama

Autorzy położyli bardzo duży nacisk na jak najlepsze odwzorowanie psychozy Senuy. Podczas prac nad grą konsultowali się tak z lekarzami, jak i z osobami chorymi. Swoją robotę wykonali po prostu perfekcyjnie. Świetnie przedstawili także samą główną bohaterkę, której zachowanie i wyraz twarzy na każdym kroku przypominają, z jak trudną przeszłością (i teraźniejszością) się ona mierzy. Poza tym w jej głowie odzywają się niechciane głosy, szepty, omamy... To niezwykłe przeżycie.

A co z samą rozgrywką? Hellblade: Senua's Sacrifice na pierwszy rzut oka przypomina takie tytuły, jak Bloodborne czy Dark Souls, ale to błędne skojarzenie. Owszem, w grze bierzemy udział w dziesiątkach walk, ale nie są one tak rozbudowane, wciągające ani wymagające. Brakuje też drzewka umiejętności, rozwoju postaci... Widać, że autorzy postawili na inne aspekty. Przede wszystkim na fabułę, eksplorację i przeżywanie historii głównej bohaterki. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, Hellblade: Senua's Sacrifice to w pierwszej kolejności doświadczenie, a dopiero w drugiej gra.

To nie oznacza jednak, że potyczki w produkcji Ninja Theory nie potrafią bawić. Te z przeciętnymi przeciwnikami na dłuższą metę są dość nużące, ale już te, w których stajemy naprzeciw silniejszych egzemplarzy, dają sporo satysfakcji. Musimy się w nich wykazać nie lada refleksem - unikając ciosów, blokując ataki, wyprowadzając kontry i wykorzystując przy tym słabe strony oponenta.

Hellblade: Senua's Sacrifice kusi prześliczną oprawą graficzną. Autorzy stworzyli grę, która potrafi wycisnąć siódme z mocnych pecetów i zrobić użytek z możliwości PlayStation 4 w wersji Pro (na Xboksy produkcja ta nie trafiła). Lokacje, które odwiedzamy, są przepiękne, podobnie jak modele postaci, ich animacje i mimika (najwięcej pracy poświęcono, rzecz jasna, Senui). Przerywnikom filmowym nie brakuje nic do hollywoodzkiego poziomu, nie licząc drobnych problemów, np. z synchronizacją ruchu ust. Znakomicie spisali się także dźwiękowcy. Gdyby nie ich talent, nie udałoby się stworzyć tak przekonującej wizji i dającego do myślenia przeżycia.

Takich niespodzianek, jak Hellblade: Senua's Sacrifice, życzylibyśmy sobie w każdym sezonie ogórkowym więcej. Ninja Theory stworzyło grę, która wciąga po same uszy i zapewnia niecodzienne przeżycia. Po jej ukończeniu (co zajęło nam jakieś 10 godzin) żałowaliśmy, że to już finał. Z wielką chęcią doświadczylibyśmy czegoś takiego raz jeszcze!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hellblade: Senua's Sacrifice
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy