Hardware: Rivals - recenzja
Hardware: Rivals to jedna z dwóch darmowych gier, udostępnionych w styczniu abonentom PlayStation Plus. Czy warta uwagi?
W Hardware: Rivals to kontynuacja gry pochodzącej jeszcze z epoki PlayStation 2, a mianowicie Hardware: Online Arena. Czuć w niej także inspirację Rocket League, choć tamtej produkcji propozycja od Sony do pięt nie dorasta.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że będzie to przyjemna odskocznia do pogrania przez sieć, ale szybko okazuje się, że rzeczywistość nie jest zbyt atrakcyjna i spośród styczniowych "darmoszek" do pobrania dla abonentów PlayStation Plus zdecydowanie ciekawszą jest Grim Fandango w zremasterowanej wersji. Jednak zanim wydamy ostateczny wyrok, przekonajmy się, czym Hardware: Rivals w ogóle jest...
Otóż mamy tu do czynienia z grą sieciową o bardzo prostych zasadach. Wybieramy w niej jeden z dostępnych, uzbrojonych pojazdów, a następnie wyjeżdżamy na arenę, aby toczyć walki z innymi graczami. To jedno zdanie mogłoby wystarczyć jako streszczenie tego, co czeka na nas w Hardware: Rivals. Jednak przejdźmy do szczegółów.
W grze czeka na nas kilka trybów rozgrywki, takich jak deathmatch, drużynowy deathmatch, zabawa w przejmowanie punktów czy formuła, w której każdy, kto zostanie zestrzelony, odpada na dobre (wygrywa ta drużyna, która wyeliminuje wszystkich rywali). Autorzy przygotowali też specjalne, okresowe wyzwania, które urozmaicają starcia. W Hardware: Rivals brakuje opcji zabawy dla pojedynczego gracza - wszystkie potyczki toczymy online. Szkoda, bo czasem, gdy pojawiają się problemy ze skompletowaniem drużyn, można by poczekać, trenując trochę przeciwko botom.
Hardware: Rivals nawet nie próbuje udawać gry bardziej skomplikowanej i ambitnej niż w rzeczywistości jest. Ot, kierujemy oglądanym z perspektywy trzecioosobowej pojazdem, strzelamy i unikamy wrogiego ognia - tyle. Nie ma tu miejsca na taktykę czy górnolotne zagrania, liczy się tylko wartka akcja. Walki rzeczywiście są zażarte, na arenach dużo się dzieje i pierwsze mecze są ekscytujące. Niestety, dość szybko zainteresowanie rozgrywaniem kolejnych potyczek spada.
Hardware: Rivals zaczyna nudzić po godzinie-dwóch. To w dużej mierze wina bardzo skromnej zawartości. Wszystkiego jest tutaj za mało - trybów rozgrywki, plansz oraz pojazdów (wyobraźcie sobie, że te ostatnie są tylko cztery!). Oczywiście rozumiemy, że to prosta "gierka", którą należy traktować jako przerywnik między pracą czy zabawą w ambitniejsze produkcje, ale pomimo tego twórcy osiągnęliby o wiele lepszy efekt, wkładając w ten projekt choć trochę więcej pracy.
Autorzy nie postarali się także o atrakcyjną oprawę audiowizualną. Grafika jest estetyczna, kolorowa, ale to wszystko, co dobrego możemy o niej napisać. Zarówno plansze i pojazdy zostały skonstruowane przy użyciu prostych środków, bez dbałości o szczegóły. Nie zachwycają także efekty specjalne, które oglądamy na ekranie. Z udźwiękowieniem nie jest lepiej. Przede wszystkim ścieżka dźwiękowa nie zachwyca i jeśli już Hardware: Rivals zatrzyma was na dłużej, to prawdopodobnie zdecydujecie się grać w niego albo ze ściszonymi głośnikami/słuchawkami, albo przy swoich ulubionych utworach, odpalonych na wieży lub na Spotify.
Jeśli interesuje was wartki i dynamiczny, ale też bardzo prosty i dość nużący (na dłuższą metę) przerywnik, to Hardware: Rivals może spełnić ten cel. Tylko spieszcie się, bo gra pozostanie darmowa tylko do końca miesiąca. Później trzeba będzie za nią zapłacić 89 złotych (prawdopodobnie), a to już cena STANOWCZO zbyt wysoka, jak na tak skromną, niemającą zbyt wiele do zaoferowania produkcję. Gdyby Sony wzbogaciło grę o szereg nowych plansz oraz pojazdów, a także o dwa-trzy nowe tryby (niewykluczone, że wkrótce doczekamy się nowej zawartości), oraz zdecydowało się w jej przypadku na model free-to-play, to miałaby ona szansę na sukces. A tak? Nie wróżymy jej na dłuższą metę sukcesu...