Guild of Dungeoneering - recenzja
Guild of Dungeoneering to gra prosta, niskobudżetowa i brzydka. I do tego całkiem sympatyczna. Jak najbardziej może się podobać. Pod warunkiem, że jesteśmy w stanie zrozumieć zamysły twórców i pójść na pewne kompromisy.
Gdybyśmy mieli decydować o tym, czy zagramy w Guild of Dungeoneering, czy nie, na podstawie screenów, prawdopodobnie ominęlibyśmy ją szerokim łukiem. Gra wygląda bowiem tak, jakby została narysowana w zeszycie przez średnio rozgarniętego w temacie szkicowania licealistę. Dosłownie. Ale czy to, że w budżecie produkcji nie znalazły się fundusze na profesjonalnych grafików, od razu skazuje ją na klapę? Absolutnie nie. Postanowiliśmy spróbować tej nietypowej gry i wcale tego nie żałujemy.
W Guild of Dungeoneering stajemy na czele tytułowej gildii, składającej się z awanturników żądnych złota, znajdującego się w podziemiach. Zabawa dzieli się na dwie zasadnicze części. Pierwsza polega na rozbudowie naszej gildii. Zdobyte złoto wykorzystujemy na otwieranie nowych pomieszczeń, dających nam dostęp do awanturników reprezentujących odmienne klasy postaci, do lepszego ekwipunku (który jednak trzeba jeszcze zdobyć) czy do talizmanów poprawiających efektywność naszych podopiecznych.
Z kolei w części drugiej przenosimy się już do podziemi, po których nasz awanturnik porusza się samodzielnie, według własnego "widzi mi się". Eksploracja rozgrywa się w turach. Co turę dobieramy pięć kart, z których każda reprezentuje korytarz, skarb czy potwora. W ten sposób tworzymy dalszy ciąg danej przygody. To ciekawe rozwiązanie, które wprowadza do zabawy czynnik losowości i niepewności, co czeka nas za rogiem.
Podczas eksploracji dochodzi, rzecz jasna, do starć, podczas których to otrzymujemy już kontrolę nad naszym śmiałkiem. I tutaj też możemy - czy też wręcz musimy - korzystać z kart, które mogą zadecydować o powodzeniu w danym starciu. Reprezentują one ataki różnego rodzaju oraz sztuczki, których repertuar rośnie wraz ze zdobywaniem coraz to nowych przedmiotów. Wraz z kolejnymi potyczkami bohater zyskuje także doświadczenie, które pozwala mu walczyć z powodzeniem z coraz silniejszymi przeciwnikami.
W momencie, gdy stanie się już na tyle silny, że według nas będzie mógł pójść podziemnymi korytarzami w stronę większego wyzwania, wystarczy, że umieścimy w pobliżu trochę skarbów, a nasz śmiałek - wiedziony żądzą bycia bogatym - pójdzie w tamtym kierunku. Jak widzicie, autorzy Guild of Dungeoneering wykazali się pomysłowością.
Guild of Dungeoneering to gra bardzo przystępna, oparta o niezwykle proste i łatwe do opanowania zasady. Swoich szans może w niej spróbować praktycznie każdy, niezależnie od doświadczenia. Owszem, podczas eksploracji podziemi nasi podopieczni giną, ale nie wiąże się to z większymi konsekwencjami. Całe doświadczenie i wszystkie skarby, które zdobywają podczas danej wyprawy, wraz z jej końcem przepada.
Jednak poza prostotą i dostępnością mamy tutaj do czynienia także ze znużeniem, które pojawia się po dwóch-trzech godzinach, a następnie nieustannie rośnie. Nie da się ukryć, że model rozgrywki opracowany przez twórców jest monotonny i niezbyt urozmaicony. Może w przyszłości zdecydują się oni na jego rozbudowanie? Albo wydadzą bardziej różnorodną kontynuację?
Wówczas nie będą musieli - wbrew pozorom - pracować nad oprawą graficzną, która według nas sprawdza się w Guild of Dungeoneering naprawdę nieźle. Owszem, jest brzydka, ale obrana przez projektantów stylistyka (przywodząca na myśl szkolne zeszyty i zabawę w papierowe RPG) ma swój urok. Nie gorzej wypada udźwiękowienie. Autorzy zdecydowali się na zatrudnienie narratora, który opisuje to, co widzimy na ekranie, za pomocą piosenek, pioseneczek, wierszyków. Co prawda ich liczba jest dość ograniczona i po pewnym czasie zaczynamy słuchać wciąż tych samych, już doskonale znanych przyśpiewek, ale sam pomysł bardzo nam się spodobał.
Ogólnie Guild of Dungeoneering to gra, która odznacza się interesującymi pomysłami, ale niestety po kilku godzinach zaczyna razić monotonią. Jest prosta, łatwa do opanowania i względnie niedroga (na Steamie kosztuje 15 euro), ale - z drugiej strony - w tej cenie można znaleźć znacznie lepsze produkcje. Jeśli jednak lubicie oryginalne koncepcje, to możecie się produkcją Gambrinous zainteresować. Nie powinniście być zawiedzeni.