Grand Theft Auto: The Trilogy - legenda sięgnęła bruku

​Falstart, blamaż, kompromitacja. To tylko co delikatniejsze określenia używane przez graczy, by opisać wrażenia z gry Grand Theft Auto: The Trilogy - Definitive Edition.

Wydawać by się mogło, że nie będzie nic prostszego, niż stworzenie wymarzonych remasterów starszych odsłon GTA. Skoro moderzy już od lat zachwycają nas świetnymi przeróbkami, to chyba tym bardziej Rockstar powinien być w stanie doprowadzić nas do ekstazy? Tym bardziej że życzy sobie od nas za Grand Theft Auto: The Trilogy - Definitive Edition 239 złotych, prawda?  Skoro cena jest tak poważna, to można by sądzić, że i podejście wydawcy takie jest. W porządku, w pakiecie otrzymujemy trzy gry, a nie jedną, ale to - koniec końców - zaledwie remastery. No, ale okej, nie miałbym pretensji o cenę, gdyby chociaż Rockstar zrobił te remastery dobrze...

Reklama

Nie ma co ukrywać, że Grand Theft Auto: The Trilogy - Definitive Edition to absolutna porażka Rockstara. Może nie finansowa, bo myślę, że wznowienie bardzo szybko się zwróci (o ile jeszcze nie zdążyło tego zrobić). Ale wizerunkowa na pewno. Firma najpierw usunęła z sieci wszystkie darmowe, fanowskie modyfikacje, wśród których można było znaleźć prawdziwe perełki, a następnie wypuściła własne, kosztowne (dla graczy, bo raczej nie dla dewelopera) remastery, które nie dorastają tamtym do pięt.

Jeśli jeszcze nie wiecie, Grand Theft Auto: The Trilogy - Definitive Edition to trylogia obejmująca starsze odsłony serii: GTA 3, GTA Vice City oraz GTA San Andreas. Autorzy nie zmienili nic w głównych założeniach, zawartości i fabule poszczególnych części. To te same gry, co kiedyś, tylko odświeżone. W zależności od platformy prezentują się lepiej lub gorzej. Zmiany najbardziej widoczne są, rzecz jasna, na mocnych pecetach oraz konsolach nowej generacji. Ja testowałem trylogię na PlayStation 5, gdzie mogłem liczyć na rozdzielczość 4K lub na stałe 60 klatek na sekundę. Podkreślam słowo "lub" - te kilkunastoletnie gry w zremasterowanych wersjach nie są w stanie udźwignąć jednocześnie 4K i 60 FPS-ów. Szok i niedowierzanie.

Nie da się zaprzeczyć, że Grand Theft Auto: The Trilogy - Definitive Edition wygląda wyraźnie lepiej od oryginałów (o to naprawdę nie było trudno). Poza wyższą rozdzielczością i 60 klatkami na sekundę oglądamy w niej ładniejsze tekstury, oświetlenie, cieniowanie, wodę, efekty pogodowe czy modele postaci. Choć akurat te ostatnie są mocno dyskusyjne. Widać, że przy odświeżaniu bohaterów - zwłaszcza tych drugoplanowych - studio odpowiedzialne za remastery poszło po linii najmniejszego oporu i niemal w całości oddało sprawę w ręce sztucznej inteligencji. W efekcie niektóre postacie wyglądają jak totalne, zupełnie niezamierzone karykatury, z dziwnie ulokowanymi elementami facjaty (jak na przykład szczęka) czy nieludzkimi kształtami głowy. Miejscami nie da się na to patrzeć.

Choć rozgrywka nie uległa zmianom, twórcy nieco ją unowocześnili. Przede wszystkim widać to w sterowaniu, które bardziej przypomina Grand Theft Auto V niż gry z minionej epoki. Chodzi przede wszystkim o strzelaniny, które w oryginałach nie wymagały od nas prawie żadnej precyzji. Teraz są bardziej angażujące i satysfakcjonujące. Pojawiły się checkpointy, bez których, obawiam się, młodsze pokolenie graczy nie byłoby się w stanie dobrze bawić, a i spora grupa starszych narzekałaby na ich brak. Natomiast narzekać będzie każdy, kto liczy na to, że Grand Theft Auto: The Trilogy - Definitive Edition oferuje zupełnie nowe - i nowocześniejsze - doznania. Gameplayowo, pomimo wszystkich wartych pochwały zmian, to w dalszym ciągu miniona epoka.

Na papierze Grand Theft Auto: The Trilogy - Definitive Edition wygląda jak jeden z największych przebojów tej jesieni. W praktyce czar szybko pryska, bo okazuje się, że gry, przy których lata temu zarywało się noce, zdążyły się już zestarzeć i potrzebują porządnego remake'u, a nie zaledwie remastera. Jakość wznowienia pozostawia wiele do życzenia także od strony technicznej. Widywałem już gorsze remastery, ale temu do ideału naprawdę daleko. Szczególnie wersji na Switcha, ale to już temat na inną okazję...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy