Fragments of Him - recenzja

Fragments of Him to krótka, acz pouczająca i wzruszająca historia, którą trudno w ogóle nazwać grą wideo.

To dlatego, że produkcja studia Sassybot należy do podgatunku nazywanego "symulatorami chodzenia", który w opinii wielu osób ma niewiele wspólnego z grami wideo. Według nich jego reprezentantki to nie więcej niż interaktywne opowieści. No i trudno nie przyznać im racji. Tym niemniej gry (czy też "gry") tego rodzaju cieszą się sporą popularnością. Wszystko zaczęło się od świetnej Dear Esther, a później posypała się lawina. Gone Home, Everybody's Gone to the Rapture, The Stanley Parable czy polska The Vanishing of Ethan Carter - to tylko kilka spośród "symulatorów chodzenia", które podbiły serca graczy. Czy Fragments of Him do nich dołączy?

Reklama

Produkcja zespołu Sassybot opowiada historię niejakiego Willa, przedstawiając jego życie z perspektywy jego babci, dawnej miłości imieniem Sara oraz jego ostatniego partnera - Harryego (wątek homoseksualny w grze jest, owszem, ale nie wybija się na pierwszy plan - nie obawiajcie się, że to kolejna lekcja tolerancji i poprawności politycznej). Scenarzyści podczas zabawy poruszają kilka filozoficznych kwestii, związanych z sensem życia czy znaczeniem miłości. Opowieść jest interesująca i ma kilka mocniejszych, naprawdę wzruszających fragmentów. Jeśli szukacie w grach emocji, to we Fragments of Him na pewno je znajdziecie. Zwłaszcza, jeśli będziecie grać weń na słuchawkach, w samotności, wieczorem...

A jak wygląda rozgrywka we Fragments of Him? Dokładnie tak, jak sobie wyobrażacie. Wcielamy się w obserwatora prezentowanych wydarzeń, chodzimy po kolejnych lokacjach (zamkniętych), słuchamy dialogów oraz szukamy obiektów, z którymi można wejść w interakcję. Niektóre z nich popychają zabawę naprzód, a niektóre są tylko po to, abyśmy mieli co robić. A i tak robienia we Fragments of Him za wiele nie ma. Większość czasu spędzamy na spacerowaniu i oglądaniu, a na przebieg rozgrywki nie mamy żadnego wpływu. Zabawa toczy się powoli. Według nas zbyt powoli i wręcz usypiająco. Historia jest ciekawa, ale sama mechanika rozgrywki potrafi znużyć. Gra nie wymaga od nas praktycznie niczego. Jeśli chodzi o sterowanie, w praktyce wystarczy nam sama myszka.

Fragments of Him prezentuje się co najwyżej dobrze. Akcja gry toczy się ładnie zaprojektowanych i przedstawionych lokacjach, ale nie spodziewajcie się tutaj tak pięknych widoków, jak te, które oglądaliśmy chociażby w Everybody's Gone to the Rapture czy w The Vanishing of Ethan Carter. Miejsca, która odwiedzamy, są raczej zwyczajne, a kolorystyka szarobura. Świetnie wypada natomiast dubbing, który przygotowano przy współpracy z prawdziwymi profesjonalistami, wiedzącymi, jak wpasować się w panującą atmosferę.

Fragments of Him to jedna z najkrótszych gier, z jakimi mieliśmy ostatnimi czasy do czynienia. Producję studia Sassybot da się ukończyć w ciągu około dwóch godzin, przy czym większość tego okresu spędzamy na mozolnym spacerowaniu i wchodzeniu w interakcję z obiektami. Jeśli jednak dodamy do tego fakt, że Fragments of Him kosztuje zaledwie 10 euro (za tyle kupimy ją na Steamie), to ten czas rozgrywki wcale nie wypada tak źle. No, ale Fragments of Him to i tak pozycja obowiązkowa tylko dla miłośników takich tytułów, jak wspomniane Dear Esther czy The Vanishing of Ethan Carter. Pozostali raczej nie będą nią zainteresowani.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy