Forgive Me Father - recenzja

​Forgive Me Father to interesujący, stylizowany na retro shooter FPP, którym gdańskie studio Byte Barrel udanie rozpoczyna swoją karierę.

Chyba w każdym z nas (no dobra, w każdym urodzonym - mniej więcej - przed obaleniem w Polsce komuny) co jakiś czas drga struna nostalgii. U jednych objawia się to odpalaniem gier z lat dziewięćdziesiątych, innym wystarczy, jeśli pooglądają gameplaye ze starszych tytułów, a jeszcze inni upatrują elementów retro we współczesnej twórczości. Swoją propozycję dla tych ostatnich przygotowało gdańskie studio Byte Barrel. W swoim debiucie zaproponowało FPS-a stylizowanego na najlepszych reprezentantów gatunku z lat dziewięćdziesiątych, takich jak Wolfenstein 3D, Doom, Duke Nukem czy Blood.

Reklama

Forgive Me Father to strzelanka pierwszoosobowa osadzona w atmosferze grozy, inspirowana twórczością H.P. Lovecrafta, a jednocześnie z polską domieszką. W grze wcielamy się w księdza lub w dziennikarkę i trafiamy do miasteczka, które nagle - ni stąd, ni zowąd - zmieniło się w siedlisko krwiożerczych bestii. Pora wyjaśnić, co do tego doprowadziło. Chwycić za broń i ruszyć na poszukiwania odpowiedzi, wycinając w pień stwory z piekła rodem. Jeśli jednak liczycie na ciekawą historię, będziecie zawiedzeni. Blue Byte skupiło się na stworzeniu mrocznego, gotyckiego klimatu i wyszło im to całkiem przyzwoicie. To wam musi wystarczyć. To i oczywiście...

... gameplay, który stanowi rdzeń Forgive Me Father. Gra szybko daje po sobie poznać, że stanowi hołd oddany takim dziełom, jak wspomniane wcześniej Doom czy Wolfenstein 3D. Przechadzając się po kolejnych lokacjach i strzelając do zastępów demonicznych stworów, czułem, jakbym cofnął się w czasie o trzydzieści lat. Autorzy oddali w nasze ręce może nie jakoś bardzo obszerny, ale za to zróżnicowany i dopracowany arsenał. Każdy z rodzajów broni, po który sięgniemy, daje odmienne wrażenia, ale chyba z każdego z nich strzelało mi się przyjemnie. Co więcej, każdą giwerę można uczynić bardziej śmiercionośną, wybierając jedną z dwóch dostępnych ścieżek rozwoju. Z czasem poprawiamy też nasze umiejętności, zarówno aktywne, jak i pasywne. System rozwoju działa w oparciu o specjalne drzewko i punkty doświadczenia, które zdobywamy - a jakże - eliminując przeciwników. Ten "element RPG" wprowadza do mocno zręcznościowej rozgrywki odrobinę taktyki i planowania.

Forgive Me Father składa się z dwudziestu pięciu poziomów, podczas których przemierzamy różnorodne lokacje, takie jak labirynty, gotyckie kościoły czy opuszczone ulice. Projekty mogą się podobać, podobnie jak panująca w poszczególnych miejscach atmosfera. Gra nie jest typowym horrorem, ale od czasu do czasu przestraszy. Niepokój można poczuć też w lokacjach niemal całkowicie spowitych mrokiem. Gdy dookoła nic nie widać, sięgamy po latarnię. Ta jednak pogarsza skuteczność naszej broni, więc musimy być szczególnie ostrożni.

Byte Barrel, tworząc grę inspirowaną mitologią Cthulhu, nie mogło pominąć elementu szaleństwa. Stworzyło specjalny wskaźnik, który im bardziej się wypełni, tym... mocniejsi się stajemy. Czym więcej stworów ubijamy, tym bardziej odchodzi od zmysłów nasz bohater (lub bohaterka). A im bardziej odchodzi od zmysłów, to tym bardziej odporny na ciosy i tym groźniejszy dla wrogów się staje. Z kolei kwestię apteczek i amunicji rozwiązano klasycznie, jak w latach dziewięćdziesiątych. Jedno i drugie znajdujemy porozrzucane po każdej planszy. Jest ich całkiem sporo, a do tego gra często dokonuje autozapisu, więc nie powinniśmy się zbytnio obawiać porażki.

Forgive Me Father można polubić za klasyczną, mięsistą rozgrywkę, atmosferę grozy, system rozwoju czy różnorodne projekty broni, przeciwników i lokacji. Jednak trzeba mieć świadomość, że w gruncie rzeczy jest to prosta forma rozrywki. Z czasem strzelanie staje się powtarzalne i warto robić sobie przerwy, aby się nim nie znudzić. Zapomnijcie też o ciekawej fabule. Tym niemniej każdy miłośnik FPS-ów w stylu retro powinien zainteresować się tą grą. I spokojnie może dodać do poniższej oceny punkcik.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy