Fe - recenzja

Fe /materiały prasowe

Jeśli szukasz w grach czegoś więcej niż wciągającej rozgrywki i jeśli potrafisz docenić ich artystyczną duszę, powinieneś zwrócić uwagę na Fe. Niech cię nie zmyli tytuł!

Electronic Arts ostatnimi czasy nie cieszy się zbyt dobrą prasą. W dyskusjach wywiązujących się między graczami często przewija się temat kontrowersyjnych decyzji, podejmowanych przez ten koncern, a także średniej jakości niektórych gier, które za jego sprawą trafiają do sklepów. Jednak - co by o "Elektronikach" nie mówić - zdarzają im się dobre uczynki i wbrew pozorom nie jest ich tak mało. Za kolejny taki wypada uznać to, że dzięki nim na świat trafiło Fe, opracowane przez studio Zoink Games. To nie za długa i może niezbyt oryginalna, ale za to śliczna i wciągająca gra przygodowo-zręcznościowa.

Reklama

W Fe wcielamy się w tytułową postać, będącą młodym przedstawicielem gatunku przypominającego smoki. Przygodę rozpoczynamy w momencie, w którym nasz smoczek (będziemy go tak nazywać, dobrze?) budzi się sam w środku lasu i nie za bardzo wie, jak się w nim znalazł, a także co ma robić. Na szczęście niebawem poznaje pierwszych mieszkańców tej okolicy, ale też tych, którzy nie mają dobrych intencji. To tajemniczy Cisi, którzy upodobali sobie porywanie niewinnych i niepotrafiących się obronić żyjątek.

Już w pierwszych chwilach spędzonych z Fe przekonujemy się, co jest jedną z największych zalet gry. To bez wątpienia kreacja świata. Naprawdę trudno powstrzymać zachwyt towarzyszący zwiedzaniu zaprojektowanych przez Zoink Games lokacji. Cała stworzona przez nich kraina jest spójna, ale jednocześnie nie pozwala nam się nudzić. Autorzy co i rusz bawią się kolorystyką, skupiając się na jednej, najwyżej dwóch barwach (na ich tle wyróżniają się tylko elementy interaktywne). Efekt końcowy jest znakomity.

Widać, ze twórcom zależało na tym, aby Fe niepowtarzalnie przede wszystkim wyglądało. Rozgrywka już aż tak imponująca nie jest. Nie jest też oryginalna. Ale w zupełności wystarczy, by przyciągnąć gracza i nie znudzić go aż do końca kilkugodzinnej przygody. To dość klasyczny przykład gry zręcznościowej z elementami przygodowymi i silnymi akcentami platformowymi. Podczas zabawy zwiedzamy kolejne lokacje, do których możemy także z czasem wracać (po tym, jak już zdobędziemy do nich dostęp).

Kontrolowany przez nas smoczek potrafi po nich biegać, skakać, rzucać przedmiotami, wspinać się, szybować (te dwie ostatnie umiejętności opanowuje dopiero z czasem, dzięki czemu rozgrywka co jakiś czas nieco się odświeża) i... śpiewać. Ta ostatnia umiejętność to chyba jedyny tak nietuzinkowy element rozgrywki w Fe. Śpiew służy bohaterowi do komunikowania się z otoczeniem - z napotkanymi żyjątkami, ale także z roślinnością wszelkiego rodzaju.

Podczas przemierzania fantastycznego świata musimy także wykonywać rozmaite zadania. To oczywiście także ich zasługa, że nawet po godzinie czy dwóch nie zaczynamy odczuwać znużenia. Z początku możemy mieć tylko problem z odnalezieniem się w lesie, ale w każdej chwili możemy przywołać ptaszka (oczywiście śpiewem), który wskaże nam drogę do celu.

Na ukończenie Fe będziecie potrzebowali sześciu, może siedmiu godzin. Ostateczny czas zależy od tego, czy będziecie chcieli odszukać wszystkie znajdźki, poukrywane przez twórców na planszach. To całkiem rozsądny wynik, biorąc pod uwagę natężenie, różnorodność, ale też cenę. Za wersję na PlayStation 4 trzeba zapłacić 84 złote.

Na koniec wspomnijmy jeszcze, że Fe to pierwsza gra wydana w ramach programu EA Originals, w ramach którego Electronic Arts zamierza promować niezależnych deweloperów i ich produkcje. Tytułem, który przysłużył się do rozpoczęcia tej serii, było nietuzinkowe Unravel z 2016 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy