Fade to Silence - recenzja

Fade to Silence /materiały prasowe

​Motyw przetrwania w grach zrobił się modny już jakiś czas temu i moda ta zdaje się nie przemijać. Oto przed wami kolejny dowód na to - Fade to Silence.

Jeśli lubicie survival - a w szczególności taki w klimacie znanym chociażby z polskiego Frostpunka (czyli, wiecie, mróz, śnieg, głód...) - Fade to Silence powinien wam się wydać pozycją wręcz obowiązkową. To naprawdę ambitna produkcja studia Black Forest Games, w której musimy nie tylko zbierać surowce czy rozwijać nasz obóz, ale również dbać o naszych ludzi i decydować, kogo przyjąć w nasze szeregi. Autorzy obiecywali także autentyczne uczucie zagrożenia. Czy udało im się stworzyć grę, która... przetrwa w tej ciągle wypełniającej się niszy? Sprawdźmy, jakie ma na to szanse!

Reklama

Fade to Silence pokazuje wizję przyszłości, w którym zapanowała potworna zima (taka, jak we Frostpunku albo jeszcze gorsza). Głównym bohaterem jest niejaki Ash, który - podobnie jak inni ocaleni - stara się przetrwać w tych piekielnie trudnych warunkach. Co gorsza, mężczyznę dręczy pewna tajemnicza, zła istota, która zniechęca go do starań o przeżycie i drwi z jego porażek. Czy wygląda wam to na intrygujący punkt wyjścia dla ciągle i ciekawie rozwijającej się fabuły? Mnie wyglądało tylko do czasu.

Już niedługo po rozpoczęciu gry zorientowałem się, że owa istota to tylko złośliwiec, który ciągle dogaduje, ale nie potrafi zrobić niczego sensownego. Nie mogłem się dowiedzieć, kim lub czym jest, czy ma jakiś związek z mroźną apokalipsą, dlaczego się do mnie przyczepiła ani jak mogę ją powstrzymać. Skupiłem się więc na tym, co stanowi sedno gry - szukaniu ocalonych, zbieraniu surowców i bronieniu obozu.

Początkowo wydawało mi się, że zbieractwo będzie stanowiło trudność ze względu na to, że istotne dla mnie rzeczy będą trudne do znalezienia. Wkrótce okazało się, że będzie trudne, ale z innego powodu. Miejsc, w których da się znaleźć jakieś przedmioty, jest całkiem sporo, a do tego są oznaczone na mapie. Co więcej, mamy możliwość podświetlenia wszystkiego, co da się podnieść. A więc w czym tkwi trudność? Ano, w tym, że nasz ekwipunek jest mocno ograniczony i możemy w nim przenosić raptem kilka przedmiotów. Musimy więc albo długo się zastanawiać, czego naprawdę potrzebujemy, albo biegać wte i wewte do obozu. Nuuuda.

Skoro zbieractwo mnie znudziło, to miałem nadzieję, że może walka przywróci mi chęć do dalszej gry. Nic z tych rzeczy. Autorzy nie przygotowali zbyt wielu rodzajów przeciwników, za to są oni różnorodni. Większy problem tkwi w tym, że mechanika walki jest dość ociężała i mało satysfakcjonująca. Ash szybko się męczy, wolno reaguje, a repertuar ciosów nie zadowala. Starcia wydają mi się nieco ciekawsze, gdy nasz obóz zostaje zaatakowany. Wtedy biorą w nich udział nasi towarzysze (w jednego z nich może się wcielić inny gracz), którzy - co warto pochwalić - nie są całkiem płaskimi postaciami, mają swoje historie i specjalne umiejętności. Z czasem poznajemy ich lepiej. Po jakimś czasie mamy także możliwość wcielenia w nasze szeregi wilków, które pomagają nam w podróżowaniu (ciągną sanie).

Fade to Silence kusi ciekawie zaprojektowanym światem, klimatem oraz grafiką, która sprawia, że chwilami mamy ochotę zatrzymać się i trochę porozglądać. Zrobiłem to niejednokrotnie, by ponapawać się pięknem pokrytego śniegiem i skutego lodem krajobrazu. Autorom udało się stworzyć naprawdę fajne warunki do powstania wciągającej zabawy w survival...

... ale kilka rzeczy poszło nie tak, przez co Fade to Silence kończy jako przeciętniak. Przesadnie powolna rozgrywka, męczące zbieractwo, ospała i niezbyt emocjonująca walka czy brak ciekawego rozwinięcia fabuły (nie licząc historii, które mają nam do opowiedzenia NPC-e) to główne mankamenty omawianej gry. Podsumowując, źle nie jest, ale mogło być znacznie lepiej.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy