Expeditions: Rome - być jak Juliusz Cezar
RPG z akcją osadzoną w starożytnym Rzymie? Gdy tylko dowiedziałem się, że taka gra powstaje, oczy mi się zaświeciły.
Zresztą powinny zaświecić się każdemu, kto ceni sobie gry fabularne i dla kogo starożytność, ze szczególnym naciskiem na okres panowania Gajusza Juliusza Cezara, to ulubiony okres historyczny. Expeditions: Rome zapowiadała się tym bardziej interesująco, że odpowiada za nie studio Logic Artists, które w przeszłości zostało całkiem ciepło ocenione za to, co zrobiło przy okazji Expeditions: Viking (2017) oraz Expeditions: Conquistador (2013). Czy pracując nad kolejnym dziełem, zrobiło krok naprzód? Oj, tak! Expeditions: Rome to wymarzona gra dla erpegowo-historycznych nerdów.
Expeditions: Rome - jako się rzekło - przenosi nas do starożytnego Rzymu z czasów panowania Gajusza Juliusza Cezara. Wielkiemu wodzowi towarzyszymy zresztą osobiście, wcielając się w generała Legatusa. Główny bohater wyrusza na wojenną wyprawę po tym, jak zabito jego ojca. Podczas trwającej nawet około pięćdziesięciu godzin przygody zwiedzimy wraz z nim Grecję (zarówno wysepkę, jak i część kontynentalną), Afrykę Północną oraz Galię. To, jak potoczy się jego wojskowa kariera, zależy w dużej mierze od nas.
Logic Artists jak zwykle położyło bardzo wyraźny nacisk na fabułę. Expeditions: Rome pod tym względem wypada naprawdę dobrze. Nie wciąga może od pierwszych minut, ale gdy tylko damy jej czas i pozwolimy się porwać, prawdopodobnie nie porzucimy rzymskiej przygody aż do samego końca. Co więcej, przebieg historii uzależniony jest od dokonywanych przez nas wyborów. Od tego, kogo stracimy, kogo oszczędzimy, kogo pochwalimy, a kogo zganimy. To my sami kreujemy generała, w którego się wcielamy.
Jeśli popatrzeć na fabułę, postacie, questy i nieliniowość, Expeditions: Rome to klasyczne, bardzo dobrze zrealizowane RPG. Ale to nie tylko RPG. Działania wojenne prowadzimy już w sposób przypominający serię... Total War. Na mapie strategicznej oglądamy większy obszar i przemieszczamy po nim nasz oddział, decydując o kolejnych podbojach. Co innego, gdy do walki wyruszamy wraz z naszym oddziałem, mogącym liczyć w sumie sześciu żołnierzy. Wówczas gra zamienia się w taktyczną turówkę, w której poruszamy się, wyprowadzamy ataki, korzystamy ze specjalnych umiejętności, skradamy się, a także - a może przede wszystkim - wykonujemy zróżnicowane zadania, często niepolegające na wybiciu określonej grupy wrogów.
Logic Artists nie zrewolucjonizowało żadnego z opisanych powyżej mechanizmów. To stara, dobra szkoła, w której powinniście się szybko odnaleźć, jeśli graliście np. w Pillars of Eternity (RPG), w serię Total War (strategia) czy w któregoś XCOM-a (taktyczna turówka). Jednak sposób, w jaki twórcy połączyli te wszystkie elementy, zasługuje na dużą pochwałę. Podobnie jak to, że wzbogacili całą układankę o to, co miłośnicy gier fabularnych cenią w szczególności: wciągającą historię, dobrze zrealizowany klimat, swobodę działania, ogrom możliwości...
Expeditions: Rome to także olbrzymia gra, której ukończenie zajmie wam trzydzieści, czterdzieści, a jeśli będziecie chcieli poznać ją dogłębnie, w każdym calu, to nawet grubo ponad pięćdziesiąt godzin. Ale czy jest to produkcja pozbawiona błędów? Aż tak dobrze, niestety, nie jest. Trzeba zwrócić uwagę na takie kwestie, jak dokuczliwy brak mapy lokacji, którą akurat eksplorujemy, nie do końca czytelna plansza strategiczna, szereg wyborów o pomijalnych konsekwencjach, dłużący się początek czy taka sobie optymalizacja i błędy.
Te wszystkie mankamenty nie pozwalają wystawić Expeditions: Rome "dziewiątki", pomimo że pod wieloma względami jest to gra "dziewiątkowa". Gdy tylko Logic Artists zacznie dopracowywać swoje dzieła w aspektach, które u wiodącej konkurencji (do której zaliczyłbym Divinity: Original Sin czy Pillars of Eternity) wypadają po prostu lepiej, a także spędzi więcej czasu na optymalizacji i dopieszczaniu szczegółów, wrócimy do rozmowy o "dziewiątkach". Ale i tak twórcy już teraz mogą zakrzyknąć: veni, vidi, vici!