Evil Genius 2 – recenzja

W końcu nikt nie każe mi biegać, skakać, strzelać i wywijać mieczem. Wreszcie mogę wykorzystać swój intelekt, by przejąć kontrolę nad światem, muahahahaha!

To zawsze miła niespodzianka, kiedy starsze, lubiane tytuły powracają jako kontynuacje. Evil Genius ukazał się w 2004 roku i otrzymał wprawdzie co najwyżej przyzwoite oceny w mediach (średnia 7,5/10 według Metacritic), ale został znacznie cieplej przyjęty przez samych graczy (8,3/10). Zabawa w zdobywanie władzy nad światem, utrzymana w parodystycznej, lekkostrawnej atmosferze, przypadła do gustu sporej grupie osób. Czy wydany po 17 latach sequel ma szansę na równie pozytywny odbiór?

Evil Genius 2: World Domination (bo tak brzmi pełny tytuł gry) stanowi rozwinięcie pomysłów znanych z pierwowzoru. To tak naprawdę częściowo remaster, częściowo remake, a częściowo sequel. Jeśli pamiętacie podstawy rozgrywki, na których zbudowano "jedynkę", poczujecie się jak ryba w wodzie. Co prawda, wzbogacono je o kilka nowych elementów, ale z grubsza to ten sam gameplay, co przed laty. Autorzy rozbudowali ponadto fabułę, zagęszczając wyraźnie występujące w niej dialogi. Opowieść kręci się znów, rzecz jasna, wokół złoczyńców planujących zdobycie władzy nad światem.

Reklama

Na samym początku wybieramy jedną z czterech dostępnych postaci. Każda z nich posiada odmienne parametry (życie oraz energia), jak również dwie charakterystyczne dla siebie umiejętności. Różnice między nimi są na tyle duże, że warto wypróbować każdego geniusza zła - za każdym razem będziecie bawić się trochę inaczej. Po podjęciu decyzji dotyczącej awatara rozpoczynamy samouczek, który całkiem sprawnie przeprowadza nas przez najważniejsze elementy rozgrywki.

Gra dzieli się na trzy fazy. W pierwszej rozbudowujemy naszą bazę, decydując o rozkładzie i rozmiarach poszczególnych pomieszczeń (jest ich tutaj naprawdę sporo!), a także o rozmieszczeniu różnego rodzaju dekoracji. W drugiej części skupiamy się na tworzeniu siatek szpiegowskich, pozyskiwaniu funduszy, werbowaniu nowych postaci czy wykonywaniu misji. Na naszych barkach spoczywa sporo obowiązków, związanych z zarządzaniem personelem, eliminowaniem wrogów czy korumpowaniem rządów. W fazie trzeciej i ostatniej pracujemy nad bronią zagłady.

W każdej z faz Evil Genius 2: World Domination oferuje odmienną zabawę, lecz niestety ich jakość jest nierówna. Chwilami czerpałem z rozgrywki mnóstwo przyjemności (naprawdę, czasem bawiłem się jak przy legendarnym Dungeon Keeperze), ale bywały też fragmenty, które ciągnęły mi się w nieskończoność. Jednak bez wątpienia warto te etapy jakoś przetrwać, bo później gameplay znów zaczyna nabierać rumieńców. Jest więc nierówno, ale ze zdecydowaną przewagą przyjemności nad nudą.

Evil Genius 2: World Domination estetyką przypomina pierwowzór, ale jakość grafiki uległa oczywiście zdecydowanej poprawie. Przyjemnie patrzy się i na mapę świata, i na zbliżenia, podczas których możemy podziwiać rozliczne szczegóły i szczególiki. Pochwalić należy także interfejs, który nie tylko pasuje do ogólnego klimatu gry, ale również jest bardzo przystępny i pozwala w mgnieniu oka odszukać potrzebne opcje (a jest ich przecież całe mnóstwo). Warta wzmianki jest także doskonale dopasowana ścieżka dźwiękowa oraz głosy postaci, które z wylewającym się z ekranu poczuciem humoru stanowią świetne połączenie. Szkoda tylko, że polski wydawca nie pokusił się o lokalizację.

Evil Genius 2: World Domination to bardzo udana, choć nierówna strategia. Niekiedy bawiłem się przy niej przednio, a czasem stawałem się ofiarą przeciągającej się nudy. Jednak w ogólnym rozrachunku muszę uznać powrót tej marki za wyborną propozycję dla wszystkich miłośników gatunku. A dla osób, które nie mogły oderwać się od "jedynki", jest to wręcz zakup obowiązkowy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama