Enter the Gungeon - recenzja

Trudne gry zdobywają coraz większą popularność. Enter the Gungeon to kolejna propozycja dla graczy lubiących wyzwania.

Za produkcję odpowiada studio Dodge Roll, dla którego jest to pierwszy poważny projekt. Większość niezależnych producentów gier wideo o takich debiutach może tylko pomarzyć. Czy w ogóle Enter the Gungeon jest? To wariacja na temat dungeon crawlerów, w której cały czas spędzamy w podziemiu, ale zamiast mieczy czy toporów w walce wykorzystujemy... broń palną. Całość jest tak trudna, że nawet w porównaniu do Dark Souls nie ma się czego wstydzić. To gra przeznaczona wyłącznie dla graczy o silnych nerwach.

Na początku możemy wybrać spośród czterech postaci, które odznaczają się typowymi dla siebie umiejętnościami. Na przykład Pilot potrafi uzyskać lepsze ceny u podziemnych handlarzy, a Łowczyni ma szansę zdobywać więcej ciekawych przedmiotów po wygranych starciach. Różnice między bohaterami nie są może tak duże, aby wyraźnie wpłynąć na rozgrywkę, ale w pewnym stopniu pozwalają dostosować ją do własnych upodobań.

Reklama

Akcję w Enter the Gungeon ukazano z lotu ptaka. Większość czasu w grze spędzamy na strzelaniu. Chodzimy od lokacji do lokacji, chowamy się za osłonami, unikamy wrogiego ostrzału, wykonujemy przewroty i próbujemy rozprawić się z przeciwnikami, wykorzystując do tego obszerny i różnorodny arsenał (więcej o nim za chwilę). A raz na czas dochodzą do tego starcia z bossami, które wymagają od nas absolutnego maksimum ostrożności oraz sprawności. Enter the Gungeon wymaga takiej koncentracji i takiego refleksu, że po spędzonej z nim godzinie na czole widać już kilka strużek potu.

Projekty przeciwników oraz broni to jedna z głównych zalet Enter the Gungeon. Autorzy wymyślili całe mnóstwo niespotykanych nigdzie indziej wrogów (to różnego rodzaju wariacje na temat... broni i amunicji) oraz szereg nietypowych środków służących do ich eksterminacji, takich jak... skrzynka na listy strzelająca spamem, wyrzutnię zwiniętych t-shirtów czy miotacz kowadeł. W grze są także bardziej standardowe giwery, ale właśnie te nieszablonowe "pukawki" - wraz z oryginalną rozgrywką oraz nietypowymi przeciwnikami - wyróżniają Enter the Gungeon na tle konkurencji.

Przemierzając podziemia, co i rusz trafiamy na jakieś "znajdźki". Po drodze możemy natrafić na nowe giwery, na ulepszenia i gadżety, a także na specjalne pomieszczenia, w których możemy uzyskać dodatkowe bonusy, takie jak premia do obrażeń zadawanych wrogom. Liczebność atrakcji w zupełności wystarczy, aby nawet po kilku długich sesjach z grą nie odczuwać nudy. W grze funkcjonuje także handlarz, od którego możemy kupić to i owo, płacąc zbieranymi przez cały czas łuskami, które pełnią tutaj rolę waluty.

Enter the Gungeon wzbogacono o pikselowatą grafikę w stylu retro, o której można pisać tylko w pozytywach. Lokacje są różnorodne i kolorowe, podobnie zresztą jak nasz bohater oraz jego przeciwnicy. Na ekranie cały czas mnóstwo się dzieje, a podczas strzelanin dochodzi do prawdziwej "rozpierduchy" - naboje przecinają powietrze, beczki wybuchają, stoły się przewracają... To jedna z najbardziej dynamicznych gier, z jakimi mieliśmy do czynienia w ostatnich miesiącach.

No i jedna z najtrudniejszych. Tak więc jeśli nie dysponujecie dużą ilością wolnego czasu i nie jesteście ponadprzeciętnie cierpliwi, to raczej nie macie czego szukać w Enter the Gungeon. To świetny dungeon crawler, ale przeznaczony wyłącznie dla graczy lubujących się w wyzwaniach. Jeśli należysz do tej grupy, prawdopodobnie spędzisz z tą produkcją kilkadziesiąt godzin, czerpiąc z niej ogromne pokłady przyjemności i satysfakcji z pokonanych plansz. Szkoda tylko, że Dodge Roll nie pomyślało o wprowadzeniu do Enter the Gungeon opcji kooperacji. Z kumplami przy jednym komputerze bądź konsoli (PlayStation 4) to dopiero byłaby frajda!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy