Dungeons & Dragons: Dark Alliance - recenzja

​Na bezrybiu i troll ryba, można by rzecz. Premiera Baldur's Gate 3, czyli wyczekiwanej przez miliony graczy przygoda w Zapomnianych Krainach, odbędzie się najwcześniej w przyszłym roku. Wobec tego miłośnicy Dungeons & Dragons muszą rozglądać się za alternatywą.

Ta spadła na nich niemalże z nieba. Dungeons & Dragons: Dark Alliance to gra, której nikt się nie spodziewał i o której nie było zbyt głośno przed premierą. Jednak sam fakt, że to produkcja osadzona w kultowym uniwersum, wzbudził zainteresowanie licznego grona osób. Dungeons & Dragons: Dark Alliance to dzieło mało znanego studia Livelock, które - wbrew temu, co mogliście pomyśleć - nie jest ani remasterem, ani remake'iem hack'n'slasha z 2001 roku, znanego pod bliźniaczo podobnym tytułem Baldur's Gate: Dark Alliance (wydanego na Xboksa, PlayStation 2 i GameCube'a). Nie nawiązuje do tamtego tytułu, tylko opowiada zupełnie nową historię.

Reklama

A propos historii. Dungeons & Dragons: Dark Alliance... nie ma w tym względzie zbyt wiele do zaoferowania. Chyba każdy, kto uruchamia grę z "Dungeons & Dragons" w tytule, liczy na wciągającą po uszy fabułę. Tymczasem Livelock niemal zupełnie tę kwestię zaniedbało. Głównym bohaterem zmizerniałej fabuły jest kultowa postać, stworzona przez samego Roberta Salvetore'a - Drizzd Do'Urden, mroczny elf walczący przy użyciu dwóch krótkich mieczy. Gra pozwala nam jednak wcielić się także w wojownika Bruenora Battlehamera, barbarzyńcę Wulfgara oraz łuczniczkę Catti-Brie. Każda z nich ma odmienne statystyki, umiejętności oraz ekwipunek. Ergo, każdą gra się inaczej. Jednak zawiedzeni będą ci, którzy liczyli na wierność zasadom papierowego Dungeons & Dragons. Autorzy podeszli do sprawy z dużym dystansem. To samo tyczy się na przykład rozwoju postaci.

Zamiast na fabule, Dungeons & Dragons: Dark Alliance koncentruje się na przemierzaniu przeważnie liniowych plansz, najlepiej w czteroosobowej kooperacji. Podczas eksploracji zgładzamy dziesiątki, jeśli nie setki przeciwników (przeważnie goblinów), odkrywamy poukrywane tu i ówdzie skarby, zbieramy przydatne przedmioty (jednak na tym etapie są to tylko ich symbole, a właściwe rzeczy otrzymujemy dopiero w hubie, do którego trafiamy pomiędzy kolejnymi misjami), a na koniec mierzymy się z bossem. Jest też urozmaicenie w postaci prostych łamigłówek - zawsze, gdy uda nam się którąś rozwiązać, zostajemy za to wynagrodzeni dodatkowym lootem.

I na tym w zasadzie kończymy listę zalet Dungeons & Dragons: Dark Alliance (choć zdążyłem napomknąć już także o wadach, takich jak zaniedbana fabuła czy luźny stosunek do zasad papierowego oryginału). Dalej są już tylko wady...

Po pierwsze - walka nie daje zbyt wiele przyjemności, a to głównie przez kiepską responsywność. Nasze postacie sprawiają wrażenie ociężałych. Niekiedy reagują na naciśnięcie przycisku od razu, a kiedy indziej z opóźnieniem - i wówczas nie wiadomo, dlaczego tak się stało.

Po drugie - sterowanie woła o pomstę do nieba. Wyobraźcie sobie, że nasz bohater wyprowadza ciosy zawsze tam, gdzie mamy skierowaną kamerę, a nie w kierunku, w którym jest ustawiony (a zwykle ustawiamy go przecież tak, by miał przed sobą wroga). A gdy zablokujemy widok, nasze pole widzenia zostaje ograniczone do absurdalnego stopnia.

Wreszcie po trzecie - nasi wrogowie cierpią na potworny (sic!) niedostatek inteligencji. Ja wiem, że przeważnie mierzymy się z kreaturami, które nie potrafiłyby powiedzieć, ile to jest dwa plus dwa, ale jednak w grze oczekuje się jakiegoś minimum. A tutaj możecie spodziewać się najgłupszych zachowań, takich jak na przykład gonitwa przez pół planszy w pojedynkę za naszą drużyną (nawet mrówki są bardziej przebiegłe).

Na koniec jeszcze jeden plusik. Dungeons & Dragons: Dark Alliance wygląda chyba równie dobrze, jak na przedpremierowych materiałach. Autorzy nie upiększali gry, przygotowując zwiastuny. Jeśli odpalicie ją na mocnym pececie albo na konsoli nowej generacji, powinniście być pod wrażeniem projektów lokacji, efektów specjalnych czy samych starć. Gorzej, że od strony technicznej gra jest dość niedopracowana. Czasem coś się w niej przytnie, czasem coś się źle wyświetli, a raz przytrafiło mi się także, że wyszła do pulpitu w samym środku starcia.

Dungeons & Dragons: Dark Alliance to według mnie spore rozczarowanie. Nie słaba gra, tylko po prostu przeciętna. A rozczarowanie dlatego, że miałem nadzieję, iż tak znane i lubiane uniwersum zostanie potraktowane lepiej. Produkcję trzeba było powierzyć bardziej doświadczonemu zespołowi i być może zwiększyć nieco budżet. A tak mamy do czynienia z kolejnym przypadkiem niezrealizowanego potencjału.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy