Dreams - recenzja

Dreams /materiały prasowe

​Studio Media Molecule to miejsce pracy wizjonerów, o czym przekonaliśmy się już dawno temu, uruchamiając Little Big Planet. A teraz otrzymaliśmy kolejny na to dowód.

Z wczesną wersją Dreams zetknąłem się już jakiś czas temu i ten zaledwie skrawek ostatecznego produktu wystarczył, abym zorientował się, że mam do czynienia z czymś więcej niż tylko grą. Później, śledząc dokonania graczy w tym fantastycznym kreatorze, byłem pod coraz większym wrażeniem. Jednak wiadomo, że nie ocenia się ani książki po okładce, ani gry po becie, więc czekałem cierpliwie, studząc emocje, do premiery ostatecznej wersji. I co? I jestem zachwycony!

Choć to w teorii recenzja gry, w praktyce trudno tak do niej podchodzić, wszak Dreams... nie jest grą. A przynajmniej nie w przeważającej części. W głównej mierze jest to silnik czy też kreator, który pozwala nam tworzyć, co tylko zapragniemy. Mogą to być gry (proste lub całkiem skomplikowane), interaktywne doświadczenia, animacje, modele 3D, obrazy czy ścieżki dźwiękowe. To wszystko możemy realizować, siedząc przed ekranem telewizora i trzymając w dłoniach pada. Brzmi niewiarygodnie? Ale takie właśnie jest Dreams. Niewiarygodne.

Reklama

Do Dreams można podchodzić na wiele różnych sposobów. Na początek warto zapoznać się z krótką historyjką zatytułowaną "Marzenie Arta", podczas której gra (od czasu do czasu będą ją tak nazywać) opowiada o pomysłach, wyobraźni czy kryzysie twórczom. To świetny wstęp do tego, co czeka nas dalej. A dalej możemy albo puścić wodze fantazji i zacząć tworzenie, albo przejrzeć bibliotekę dzieł autorstwa innych graczy i po prostu świetnie się bawić.

Już teraz jest ona pełna naprawdę interesujących kreacji, a przecież gra dopiero co miała swoją premierę, co oznacza, że w kolejnych miesiącach będzie się prawdopodobnie rozrastać szybciej niż kiedykolwiek dotąd. Już teraz można w Dreams odpalić wyścigi przypominające Mario Kart, przygody wąsatego hydraulika w otwartym świecie, hołd złożony zmarłemu półtora roku temu Stanowi Lee, odtworzone demo strasznego jak diabli P.T., wyścigi przypominające Formułę 1, najróżniejsze interaktywne historie, a w internecie można ostatnio przeczytać o projekcie remake'u... Fallouta 4. Są tu platformówki, zręcznościówki, RPG-i, przygodówki oraz całe mnóstwo dzieł, które trudno jednoznacznie sklasyfikować. Są światy zbliżone do naszego, zakręcone, a także zupełnie surrealistyczne. Jest tego ogrom. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak biblioteka Dreams będzie wyglądać za rok czy dwa.

Chcę też pochwalić to, jak Dreams zostało pomyślane i jak działa. Po pierwsze - każdy może dostosować sterowanie pod siebie, wybierając spośród kilku dostępnych opcji, związanych ze sposobem korzystania z pada, zachowaniem kamery czy z czułością chochlika (będącego naszym towarzyszem, a zarazem przedłużeniem ręki na ekranie). Po drugie - płynność działania jest ponadprzeciętna i stabilna, a szybkość, z jaką wczytują się poszczególne dzieła, jest zaskakująco duża. Z kolei zastrzeżenia można mieć do zasobożerności, która przekłada się na głośną pracę konsoli (w przypadku standardowej wersji PlayStation 4 - nawet bardzo głośną). Najlepiej grać na słuchawkach.

Czy Dreams to pozycja dla każdego? Niekoniecznie. To fantastyczny kreator, dający olbrzymie możliwości, ale nie da się ukryć, że jeśli ktoś chce tworzyć przy jego wykorzystaniu coś więcej niż proste plansze, składające się z kilku budynków czy drzew, musi poświęcić mnóstwo czasu na naukę. Opanowanie wszystkich aspektów twórczości, związanych z wymyślaniem, projektowaniem czy komponowaniem muzyki, może zająć dziesiątki albo i setki godzin, co tylko potwierdza, że Dreams to nie tania imitacja, ale kreator z prawdziwego zdarzenia. Ale nawet jeśli nie masz czasu czy chęci, by tworzyć przy jego pomocy arcydzieła, możesz skupić się na poznawaniu tych opracowanych przez innych graczy. Podejrzewam, że może ci się to nie znudzić przez wiele miesięcy.

Od samego początku Media Molecule podkreśla, że Dreams to eksperyment, otwarty projekt, który będzie rozwijany przez kolejne lata. Można oczekiwać, że w tym czasie program będzie rósł na równi z umiejętnościami twórców, którzy będą dodawać do biblioteki coraz bardziej zaawansowane twory. Jestem bardzo ciekaw, jak potoczą się losy tego niezwykłego kreatora. A tymczasem zachęcam was, żebyście spełniali swoje marzenia. W taki sposób, w jaki tylko chcecie. Zapłacicie za tę możliwość mniej niż 140 złotych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dreams
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy