Po 17 latach od premiery Dragon Ball Z: Budokai Tenkaichi 3 fani doczekali się powrotu do dynamicznych walk w 3D w postaci Dragon Ball: Sparking! Zero. Twórcy obiecali powrót do korzeni serii poprzez opowiedzenie nowej historii inspirowanej wątkami z Dragon Ball Super. Trzeba przyznać, że gra oddaje klimat dawnych odsłon tej serii. Powróciły szybkie, emocjonujące starcia - to chyba największa zaleta produkcji studia Spike Chunsoft.
Dragon Ball: Sparking! Zero od razu przywodzi na myśl klasyczne starcia z serii Budokai Tenkaichi, gdzie dwaj wojownicy toczą walkę w otwartej arenie, pełnej dających się zniszczyć budynków i krajobrazów. W każdej walce możemy korzystać zarówno z fizycznych ataków, jak i spektakularnych technik Ki. Wizualnie gra robi ogromne wrażenie, a animacje ataków i modele postaci stoją na najwyższym poziomie. Gdy Goku wykonuje swój punktowy Kamehameha, scena wygląda jak wyjęta prosto z anime. To właśnie te momenty robią największe wrażenie. Fani serii powinni być nimi zachwyceni.
Dragon Ball: Sparking! Zero








Jednak po dłuższym czasie okazuje się, że pod tą przyjemną dla oka warstwą kryje się zaskakująco płytka mechanika. Każda postać korzysta z tych samych podstawowych schematów ataków. Ciosy fizyczne i energetyczne przypisane są do tych samych przycisków, a specjalne techniki wymagają tylko kombinacji przycisków z ramienia kontrolera. Na papierze liczba dostępnych postaci jest imponująca - aż 181 - ale w praktyce ich różnorodność nie jest aż tak odczuwalna. Każdy wojownik opiera się na tym samym schemacie, a różnice sprowadzają się głównie do animacji i kilku unikalnych ruchów. W rezultacie nawet najbardziej efektowne techniki z czasem tracą swoją magię, a walka zamienia się w powtarzalną rutynę: atak, naładowanie Ki, ponowny atak.
Najważniejszy tryb fabularny - Bitwa epizodyczna - daje możliwość ponownego przeżycia historii "Dragon Ball" z perspektywy różnych bohaterów. To powrót do kultowych momentów z Dragon Ball Super. Twórcy starali się dodać trochę świeżości w postaci alternatywnych ścieżek fabularnych. W niektórych momentach możemy dokonać wyboru, który zmienia przebieg historii. Te chwile są miłym urozmaiceniem, lecz szybko okazuje się, że nie mają większego wpływu na fabułę - są jedynie ulotną ciekawostką.

Tryb fabularny szybko staje się powtarzalny. Scenki między walkami często ograniczają się do kilku dialogów, a trudniejsze starcia bywają frustrujące. W niektórych momentach gra bywa bezlitosna - przeciwnik potrafi znieść szereg ciosów bez żadnej reakcji, a potem jednym ruchem zadać ogromne obrażenia. Poza tym każda porażka wiąże się z koniecznością ponownego oglądania tych samych, niedających się pominąć scenek - to szybko staje się uciążliwe. Takie drobnostki sprawiają, że zabawa traci swój urok.
Dragon Ball: Sparking! Zero zawiera ciekawy tryb o nazwie Własna walka, który pozwala tworzyć własne scenariusze walk. Autorzy oddali w nasze ręce bogaty kreator, w którym możemy decydować niemal o wszystkim - o ujęciach kamery, dialogach, efektach czy ścieżce dźwiękowej. Tak naprawdę możecie stworzyć miniodcinki serialu, a następnie podzielić się nimi z innymi fanami. To doskonała zabawa dla miłośników pierwowzoru, którzy lubią kreatywne tryby w grach wideo.

Dragon Ball: Sparking! Zero to mieszanka nostalgii i frustracji. Z jednej strony daje fanom to, na co czekali - powrót do dynamicznych, pełnych energii starć i możliwość przeżycia znanych historii na nowo. Mechanika walki jest solidna, a tryb Własna walka może być spełnieniem marzeń miłośników oryginału. Z drugiej strony do zabawy dość szybko wkrada się powtarzalność wynikająca z braku różnorodności. Tym niemniej jest to tytuł, który powinien przypaść do gustu każdemu, kto nosi smocze kule w sercu.
- dynamiczna, szybka walka
- aż 182 postaci do wyboru
- tryb Własna walka
- wiernie oddany klimat anime
- efektowna oprawa
- powtarzalność
- irytujący tryb fabularny










