Divinity: Original Sin II - recenzja

Divinity: Original Sin II /materiały prasowe

​Gdy niedługo przyjdzie nam wspomnieć najlepsze RPG-i wszech czasów, wymienimy Baldur's Gate, PlaneScape: Tormenta, Gothica, Wiedźmina... i Divinity: Original Sin II!

Zacznijmy od tego, że chyba nie sposób napisać kompletną recenzję tej gry. Nie da się dokładnie i wiernie oddać wszystkich jej zalet oraz ogromu opcji, który potrafi w niej wręcz przytłoczyć. Nie będziemy kłamać - nie spodziewaliśmy się, że Divinity: Original Sin II będzie lepsze od pierwowzoru. Nie dlatego, że brakowało nam wiary. Po prostu pamiętaliśmy, jak dobry był to "erpeg", i wiedzieliśmy, jak trudno będzie belgijskiemu Larian Studios przebić tamto osiągnięcie. No i się pomyliliśmy. Sequel wydanego przeszło trzy lata temu Divinity: Original Sin jest od swojego protoplasty lepszy pod praktycznie każdym względem!

Reklama

Historia opowiedziana w Divinity: Original Sin II rozpoczyna się niezbyt przyjemnie dla głównego bohatera (którego możemy wykreować od podstaw albo nieco sobie sprawę uprościć, decydując się na jedną z gotowych postaci, przygotowanych przez twórców). Poznajemy go, gdy jest przewożony, z obrożą na szyi, na wyspę, na której ma spędzić resztę swojego życia. Jego odosobnienie ma być dobrym rozwiązaniem zarówno dla niego, jak i dla całej ludzkości. Przynajmniej tak słyszymy. Po dotarciu na miejsce sprawy komplikują się jeszcze bardziej. W pomieszczeniu obok zostaje zamordowany jeden z naszych opiekunów, a my niedługo później trafiamy do kolonii karnej, z której będziemy się musieli wydostać.

Jednak to wszystko to dopiero samiusieńki początek kilkudziesięciogodzinnej przygody, która czeka na nas w Divinity: Original Sin II. Już dawno nie mieliśmy do czynienia z grą tak olbrzymią, wypchaną treścią i wciągającą, a jednocześnie niejednoznaczną, nieprzewidywalną i zmuszającą do podejmowania trudnych decyzji. W nowej grze Larian Studios nie ma czerni i bieli, jest za to całe mnóstwo odcieni szarości.

Divinity: Original Sin II urzeka ogromnym, bogatym światem, w którym co i rusz napotykamy mniej lub bardziej skorych do rozmowy NPC-ów. Jednak nawet ci pierwsi prawie zawsze mają coś do powiedzenia. Praktycznie nie uświadczymy tutaj anonimowych postaci, które byłyby w poszczególnych lokacjach zaledwie sztucznymi wypychaczami. Przedstawione uniwersum naprawdę żyje, pochłania gracza i potrafi wzbudzić emocje. To nie lada sztuka w wykonaniu twórców.

Rozmowy z napotkanymi postaciami to kolejna zaleta Divinity: Original Sin II. W dialogach nie wybieramy gotowych formułek do wypowiedzenia, tylko decydujemy, o czym i w jaki sposób chcemy mówić. Ciekawe podejście! Opowiedziana w grze historia jest raczej poważna, ale to nie znaczy, że scenarzyści byli skazani na pisanie doniosłych, wzniosłych czy smutnych dialogów. Takie też się zdarzają, ale poza nimi odbywamy całe mnóstwo luźniejszych i zabawnych rozmów. Z kim i o czym byśmy jednak nie rozmawiali, doceniamy kunszt osób odpowiedzialnych za skrypty. To absolutnie najwyższy poziom.

Jednak nie samą eksploracją i dialogami człowiek żyje. W Divinity: Original Sin II ważną rolę odgrywa walka, która - podobnie jak poprzednim razem - daje naprawdę duże pole do popisu. Najlepiej już na początku zakodować sobie, żeby raczej nie rozgrywać w potyczkach scenariusza w stylu "ekipa szalonych berserkerów wpada do karczmy". Gra przeważnie wymaga planowania, zmysłu taktycznego i myślenia o szczegółach. Jeśli o tym zapomnimy, bardzo prawdopodobne, że dostaniemy lanie.

Z czasem zdobywamy oczywiście doświadczenie, złoto oraz ekwipunek. Rozwijamy nasze umiejętności, uzbrajamy w coraz to lepszą broń, pozyskujemy rozmaite artefakty... i cały czas czujemy, że stajemy się coraz lepsi, ale nawet po kilkunastu godzinach gra nie daje nam zapomnieć, że nie jesteśmy jakimiś półbogami, którzy mogą robić, gdzie chcą, co chcą i z kim chcą. I bardzo dobrze.

Divinity: Original Sin II prezentuje całą historię z perspektywy izometrycznej. Nie przeszkadza to jednak we wczuciu się w odgrywaną rolę (to już zasługa przede wszystkim wciągającego scenariusza, bogatego świata i świetnie napisanych dialogów), a i podziwiać jest tutaj co. Nie jest to może graficzna orgia w stylu Wiedźmina na najwyższych detalach, ale każda lokacja została tutaj przedstawiona tak, że z przyjemnością i zaciekawieniem sprawdza się każdy zakamarek. Postacie wyglądają nieźle i tak też się poruszają.

W tle zaś ciągle przygrywa budująca klimat i rzadko wychodząca na pierwszy plan muzyka. Trzeba też pochwalić Larian Studios za to, że nagrało z udziałem aktorów kwestie wypowiadane przez wszystkie postacie - a jest tego naprawdę dużo! Jednocześnie dochodzimy do bodaj jedynej wady Divinity: Original Sin II. Nie chodzi tu jednak o to, że twórcy zrobili coś źle. Po prostu żaden z polskich wydawców nie zdecydował się na przygotowanie lokalizacji. Polacy zostali skazani na rozgrywkę w anglojęzyczną wersję, przez co pewnie całe mnóstwo spośród nich nie będzie w stanie zrozumieć w stu procentach wszystkich wątków. Naprawdę duża szkoda.

Mamy jednak nadzieję, że sukces Divinity: Original Sin II (gra zdobywa świetne opinie i znakomicie się sprzedaje) skłoni którąś z rodzimych firm do opracowania polskiej wersji gry. Wtedy zniknie JEDYNY argument przemawiający za tym, aby najnowszej produkcji Larian Studios nie kupować.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Divinity: Original Sin II
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy