Divinity: Grzech Pierworodny - recenzja

Gdy mówimy o najlepszych RPG-ach ostatnich lat, myślimy przede wszystkim o Baldur's Gate, PlaneScape: Torment czy Falloucie. Chyba dołączy do nich teraz także Divinity: Grzech Pierworodny.

To już trzecia - po Divine Divinity oraz Beyond Divinity - część serii RPG-ów autorstwa Larian Studios. Tym razem zespół poprosił o wsparcie finansowe samych graczy, umieszczając swój projekt na platformie Kickstarter. Udało mu się zebrać kwotę ponad dwa razy wyższą niż ta, która była im niezbędna.

Apelowano o 400 tysięcy dolarów, a na ich konto wpłynęły 944 tysiące. No i warto było, oj, warto. Divinity: Grzech Pierworodny (w oryginale - Divinity: Original Sin) to jeden z najlepszych projektów sfinansowanych za pośrednictwem Kickstartera, jedna z najbardziej pozytywnych niespodzianek ostatnich miesięcy oraz jeden z najlepszych RPG-ów, w jakie graliśmy.

Reklama

Grę zaczynamy od stworzenia dwójki postaci - mężczyzny oraz kobiety. Jednak mamy na nie ograniczony wpływ, jako że zostały one w dużej mierze z góry określone. Jest to dwójka członków zakonu Łowców Źródła, która wyrusza do nadmorskiego miasteczka w krainie Rivellonu (znanej z poprzednich części), aby wyjaśnić zagadkę morderstwa jednego z tamtejszych radnych.

Szybko się okazuje, że będzie to zadanie o wiele trudniejsze niż wydawało się z początku. Scenariusz szybko się rozkręca i wciąga na dobre, skutecznie utrzymując nas w stanie zaciekawienia przez kilkadziesiąt godzin (spokojnie 50-60), które spędzimy przed komputerem, zanim ujrzymy napisy końcowe. Grę wypełniono po brzegi nie questami - zarówno głównymi, jak i pobocznymi - których rozwiązywanie sprawia w większości przypadków dużo przyjemności. Larian Studios spisało się na medal.

Najważniejsze elementy w Divinity: Grzechu Pierworodnym to standardowo: walka, dialogi, rozwój postaci oraz rozwiązywanie łamigłówek. Zacznijmy od tej pierwszej. W przeciwieństwie do dwóch poprzednich części, tym razem Larian Studios zdecydowało się na system turowy. I wyszło im to znakomicie. Zresztą nie tylko dlatego, że pojedynki podzielono na tury, ale także ze względu na nowatorskie podejście do sprawy.

W walkach bardzo ważne (o wiele ważniejsze niż w innych RPG-ach) jest to, jak ustawiamy nasze postacie, jak wykorzystujemy otoczenie czy jak łączymy ze sobą różne żywioły. Pojedynki są dzięki temu wyjątkowo taktyczne, różnorodne oraz... wymagające. Autorzy dali nam naprawdę duże możliwości, ale jednocześnie zawiesili poprzeczkę naprawdę wysoko. Divinity: Grzech Pierworodny to nie RPG dla niedzielnych graczy.

Kolejny bardzo ważny oraz ciekawie rozwiązany element w Divinity: Grzechu Pierworodnym to dialogi. Rozmowy z NPC-ami są mocno nieliniowe, a to nie tylko dlatego, że zawsze mamy do wyboru różnorodne opcje dialogowe, ale także dlatego, że w konwersacjach uczestniczy po naszej stronie nie jeden, a dwójka bohaterów.

Oboje mają swoje zdanie oraz swoje trzy grosze do wtrącenia. W efekcie dyskusje są gorące, dynamiczne, ciekawie prowadzone. A gdy dodamy do tego możliwość przyłączenia do zabawy drugiego żywego gracza (opcja kooperacji), to otrzymujemy niespotykaną dotąd, wyjątkowo interesującą rozgrywkę.

Ale nie tylko ze względu na dialogi. Kooperacja w Divinity: Grzechu Pierworodnym to ogólnie świetna sprawa. Przemierzanie świata gry, wspólne toczenie walk oraz rozwiązywanie questów daje ogrom frajdy. Brawo, Larian! Na stosunkowo rzadkie rozwiązanie zdecydowano się w przypadku rozwoju postaci. Jest on bowiem bezklasowy, co oznacza, że nasi bohaterowie nie są w tym względzie z góry określeni ani też my sami ich nie określamy na starcie czy na późniejszym etapie.

Autorzy dali nam w pełni wolną rękę. Większy niż zwykle wpływ mamy także na otoczenie, które czasem zaskakująco reaguje na nasze poczynania i na które możemy wpływać, chociażby przestawiając różne elementy, jak beczki czy skrzynie. Przyjemna rzecz.

W Divinity: Grzechu Pierworodnym znalazło się także całkiem sporo łamigłówek. Przeważnie ich rozwiązywanie daje sporo satysfakcji. Niestety, nie zawsze z zamierzonego powodu. Otóż często polegają one na szukaniu jakichś elementów, w które trzeba kliknąć (np. jakiś przełącznik na ścianie), przy czym są to elementy tak trudne do znalezienia, że gdy już w końcu na nie trafimy, to odczuwamy niemałą ulgę.

Problemy z trafianiem bywają dokuczliwe także podczas walk, kiedy to na przykład zamiast wcisnąć kursor na przeciwniku, aby go zaatakować, klikamy gdzieś obok, co skutkuje przejściem bohatera w to miejsce (ot, bo nasz cel poruszył się nieznacznie). Nie są to jednak kwestie, które pogorszyłyby jakoś wyraźnie naszą opinię o produkcji Larian Studios.

Divinity: Grzech Pierworodny nie wygląda w żadnym wypadku na grę, która wymagała pieniędzy graczy, aby w ogóle powstać. Graficznie jest to wysoka średnia półka. Na najwyższych ustawieniach możemy podziwiać dokładne modele postaci, tekstury w wysokiej rozdzielczości oraz widowiskowe efekty specjalne.

Ciekawie brzmi ścieżka dźwiękowa, która w dużym stopniu powstała przy wykorzystaniu elektroniki. Nie jest to tradycyjny soundtrack w stylu fantasy, w którym słuchalibyśmy głównie gitary, harfy czy bębnów. To, czy wam się spodoba, zależy oczywiście w dużej mierze od waszego gustu.

Nie spodziewaliśmy się, że w środku wakacji będziemy świadkami tak dużej, całkowicie pozytywnej niespodzianki, jaką jest bez wątpienia Divinity: Grzech Pierworodny. Nowa gra Larian Studios dorównuje kultowym przedstawicielom gatunku, o których pisaliśmy w leadzie. Według nas od teraz powinno się o niej mówić w kontekście najlepszych RPG-ów w historii.

Może nie przy okazji tych najlepszych z najlepszych, ale na pewno zasługuje ona na miejsce w czołówce. Czekamy jeszcze tylko na łatkę wprowadzającą polską wersję językową, którą CD Projekt zamierza udostępnić "jak najszybciej".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama