Disco Elysium: The Final Cut - RPG, w które każdy powinien zagrać

​Disco Elysium przeszedłem już raz, ale po zobaczeniu napisów końcowych wiedziałem, że w przyszłości zagram w niego ponownie. Ta chwila w końcu nadeszła.

Dlaczego chciałem podejść do Disco Elysium po raz drugi? Odpowiedź jest prosta. To jedna z najbardziej wciągających gier ostatnich lat i jedna z najlepiej napisanych historii kultowego PlaneScape: Tormenta. Ale dlaczego zwlekałem z tym tak długo? Przecież premiera tego RPG-a miała miejsce w 2019 roku, a ja zabrałem się za niego po raz drugi dopiero teraz. Po pierwsze dlatego, że chciałem zagrać w niego w polskiej wersji językowej, aby wreszcie wyłapać wszystkie smaczki, których nie sposób wyłowić bez doskonałej znajomości języka angielskiego. A po drugie dlatego, że po drodze pomyślałem, że najlepszą konsolą do ponownej wizyty w Revacholu będzie Switch. Na ten szczęśliwy zbieg okoliczności czekałem długo, ale wreszcie się doczekałem. I było warto.

Reklama

Gwoli przypomnienia. Disco Elysium to RPG pełną gębą, oparte niemal w stu procentach na eksploracji i dialogach - z NPC-ami oraz z samym sobą. Głównym bohaterem opowiedzianej historii jest detektyw, który budzi się pewnego dnia bez buta na nodze i na takim kacu, że odchodzi od zmysłów. W ten zwariowany sposób rozpoczyna się jeszcze bardziej zwariowana, doskonale napisana, wciągająca po same uszy historia, podczas której wyjątkowo dużo zależy od naszych decyzji. Wybory, których dokonujemy, wpływają niemal na wszystko, w tym na protagonistę i na to, kim się staje. W Disco Elysium możemy wyhodować geniusza detektywistyki, idiotę, a nawet komunistę. Po drodze zaś będziemy zbierać plastikowe butelki, by zarobić na życie, czytać książki, by przyspieszyć upływ czasu, i zażywać lekarstwa, by wypełnić dziurę w morale. Uwierzcie mi na słowo - gdy tylko zaczniecie, przepadniecie na wiele wieczorów.

Na PC w Disco Elysium grało mi się bardzo dobrze, nie licząc długich ekranów wczytywania. I w zasadzie to samo mogę napisać o wydaniu na Switcha. Gra na konsoli Nintendo wygląda całkiem przyzwoicie i tylko czasami zalicza większe spadki płynności (miejmy nadzieję, że twórcy w końcu to naprawią). Także interfejs został dobrze pomyślany - lewą gałką poruszamy się postacią, a prawą zaznaczamy elementy otoczenia, z którymi chcemy wejść w interakcję. Nieco dokuczliwe jest dostawanie się do poszczególnych ekranów, takich jak ekwipunek czy dziennik, bo nie mają one przypisanych skrótów na padzie, ale można się do nich dostać w mgnieniu oka, naciskając odpowiednią ikonkę na wyświetlaczu (gra obsługuje ekran dotykowy). Pomimo pewnych niedogodności czułem się fantastycznie, wiedząc, że mogę zabrać Disco Elysium dosłownie wszędzie.

Jeszcze więcej satysfakcji sprawiło mi to, że grając w grę w polskiej wersji językowej (która na Switchu zadebiutowała najpóźniej, bo dopiero w grudniu), w końcu zrozumiałem naprawdę wszystko, co mówił i myślał bohater, co mieli mi do przekazania NPC-e czy co było napisane w wielu różnych miejscach. Już wcześniej Disco Elysium było dla mnie prawdziwym wzorem. Świetna narracja, wyraziste postacie i miejsca, sugestywne opisy, poczucie humoru powodujące niejednokrotnie niekontrolowane spazmy śmiechu... To wszystko smakuje jeszcze lepiej, gdy rozumie się naprawdę wszystko. A ze względu na poziom skomplikowania użytego przez scenarzystów języka trudno było zrozumieć, nie mając języka angielskiego w małym palcu. Tym bardziej doceniam pracę tłumaczy. Nie mieli łatwego zadania, ale wywiązali się z niego na piątkę.

Jeżeli bariera językowa była powodem, dla którego do tej pory nie graliście w Disco Elysium, czym prędzej nadróbcie zaległości. Nie musicie tego robić na Switchu. Możecie na PC, Xboksie czy na PlayStation. Jednak gra na "Pstryku" ma w mojej opinii wyjątkowy urok. Pozwala zżyć się z bohaterem i zagłębić w surrealistyczny świat w niesamowicie intymny sposób. Rzadko kończę gry dwa razy. W tym przypadku jestem pewien, że to zrobię.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy