Destiny 2: Shadowkeep - recenzja

Destiny 2 /materiały prasowe

​Można powiedzieć, że w tym roku studio Bungie oraz jego Destiny weszły w nową epokę. Co to dokładnie oznacza dla graczy?

W styczniu Activision oznajmiło, że rozstaje się z Bungie - deweloperem, wspólnie z którym wydało na świat dwie części sieciowych (choć nie tylko) strzelanek pod tytułem Destiny. Powodem tej decyzji miało być niedostateczne zainteresowanie serią, ale niedługo później okazało się, że sprawa nie jest wcale taka oczywista. Pożegnanie z Bungie spowodowało znaczące spadki wartości akcji Activision, co z kolei skłoniło jego akcjonariuszy do rozpoczęcia śledztwa. Jednak to nie czas i miejsce na rozwijanie tej historii. Skupmy się na tym, co dalej z Bungie i z Destiny 2. A jest o czym pisać...

Reklama

Przede wszystkim - Destiny 2 zmieniło model funkcjonowania na free-to-play. Jeszcze niedawno trzeba było zapłacić za tę grę ponad 200 złotych, a obecnie można ją - w wersji zatytułowanej Destiny 2: New Light - pobrać i grać w nią za darmo. Co ważne, nie jest to jakoś bardzo okrojone wydanie. Autorzy pozostawili ogrom zawartości dostępny całkiem bezpłatnie. Obejmuje ona m.in. fabularne dodatki Warmind i Curse of Osiris, a także - częściowo - ubiegłoroczny Forsaken. A jeśli to wszystko dla was za mało, będziecie mogli sięgnąć po wydany niedawno, płatny dodatek Destiny 2: Shadowkeep, który dopiero co miałem okazję przetestować. Czy warto go kupić?

W Destiny 2: Shadowkeep powracamy na Księżyc, by zgłębić jego kolejne tajemnice. Przedstawiona w kampanii single player fabuła kręci się głównie wokół wydarzeń powiązanych z frakcją o nazwie Hive. Na powierzchni satelity spotykamy się z tajemniczą Eris Morn (znaną z pierwszej części Destiny), która uwolniła potężną, niedającą się ujarzmić moc. Początek nowej historii zapowiada ekscytująco, ciąg dalszy rzeczywiście okazuje się całkiem interesujący, ale już od zakończenia oczekiwałbym znacznie więcej. Przejście całego singla zajmie wam około pięciu godzin. A co dalej?

Dalej czeka na was rozgrywka, którą powinniście doskonale znać, jeśli graliście do tej pory w Destiny 2. Autorzy nie wprowadzili żadnych rewolucyjnych zmian, a jedynie kilka nowinek i ulepszeń, których wprawdzie nie da się nie zauważyć, ale na pewno znajdą się tacy, którzy powiedzą, że oczekiwali po tym dodatku więcej. Na przykład nowego wyposażenia, którego - tak generalnie - jest w grze całe zatrzęsienie, ale wynika to z nagromadzenia całego lootu dostępnego w "podstawce" i poprzednich dodatkach, a nie z tego, co dodano za sprawą samego Destiny 2: Shadowkeep.

Tak więc mamy tutaj do czynienia ze starym, dobrym Destiny 2, w którym nawet lokacje czy przeciwnicy nie stanowią większego powiewu świeżości (szczególnie, jeśli odwiedziliście już Księżyc, grając w pierwszą część). Nie zmieniła się także mechanika, ale o to akurat nie mam do twórców żadnych pretensji, bo strzelanie w Destiny 2 było i w dalszym ciągu jest niezwykle przyjemne. Szkoda tylko, że zadania, które powinny być jedną z mocniejszych stron tej gry (w końcu to loot shooter z elementami RPG), są przeważnie dość monotonne i nużące.

A co ze wspomnianymi nowinkami? Spokojnie, są. Przede wszystkim system Armour 2.0, dzięki któremu możemy w jeszcze większym stopniu ingerować w dostępne wyposażenie, tworzyć jeszcze ciekawsze buildy i tym samym dostosowywać postać do naszego stylu gry. W dodatku pojawił się także tajemniczy artefakt, który zdobywamy, przechodząc kampanię. Pozwala on na wykonywanie dodatkowych questów (raczej prostych), dzięki którym możemy zdobywać nowe rodzaje broni czy elementy pancerza. Warto dodać, że to wszystko nie koniec. Zawartość będzie wzbogacana z czasem, także o nowe tryby rozgrywki.

Destiny 2: Shadowkeep wygląda i brzmi prześlicznie. Chyba nie było planszy, na którą nie zareagowałbym komentarzem: "wow, ale to ładnie zrobili". Nie przeszkadzało mi więc to, że twórcy powrócili na stare (księżycowe) śmieci. Na Destiny 2 w dalszym ciągu patrzy się z przyjemnością. I tak też się go słucha - ścieżka dźwiękowa to prawdziwy majstersztyk, który nie tylko świetnie brzmi (tak po prostu), ale także wzorowo wypełnia swoją rolę w budowaniu klimatu. W grze nie zabrakło także, rzecz jasna, polskiego dubbingu, do którego Activision i Bungie zdążyły nas przyzwyczaić. Osobiście wolę oryginalne głosy, co nie zmienia faktu, że te polskie też brzmią całkiem okej.

Destiny 2: Shadowkeep przypadnie do gustu wszystkim fanom serii, którzy nie oczekiwali od twórców żadnych śmiałych zmian w mechanice. To raczej zachowawcze rozszerzenie, ale te nowości, które się w nim znalazły, są bez wątpienia wartościowe. A jeżeli jeszcze nigdy nie graliście w Destiny 2, możecie teraz spróbować bez żadnych opłat, pobierając Destiny 2: New Light. A zatem... Czy warto kupić Destiny 2: Shadowkeep? To zależy. Czy warto wypróbować Destiny 2? Zdecydowanie!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Destiny 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama