Daylight - recenzja

​Daylight to kolejny niezależny survival horror, którego twórcy podążają ścieżką wytyczoną przez autorów cyklu Amnesia. Czyli - zapomnijcie o strzelaniu, przygotujcie się na wszechogarniający strach.

Daylight zaczyna się bardzo enigmatycznie. Otóż obejmujemy kontrolę nad kobietą imieniem Sarah, która budzi się pewnego pięknego dnia a nawiedzonym szpitalu psychiatrycznym. Nie ma pojęcia, jak się w nim znalazła. My nie wiemy nawet, kim jest ani czym się zajmuje. Wszystkiego dowiemy się dopiero z czasem...

Albo nie, bo wszystkie informacje, które pomogą nam znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania, zostały zawarte na rozrzuconych na terenie szpitala notatkach. Jeśli ich nie znajdziemy i nie przeanalizujemy, nie poznamy rozwiązania. Nie pomoże nam nawet ukończenie gry. To dobry sposób na nakłonienie gracza do samodzielnego odkrywania tajemnic.

Reklama

Gra autorstwa Zombie Studios jest survival horrorem w pełnym tych słów znaczeniu. Oznacza to, że podczas zabawy w ogóle nie łapiemy za broń. Dysponujemy tylko smartfonem z wyświetloną mapą otoczenia i funkcją latarki, świecącym na zielono świetlikiem, a do tego zbieramy flary, dzięki którym możemy uchronić się przed pojawiającymi się znienacka zjawami. Powodują one, że duchy po prostu znikają. Gdy zabraknie nam flar, jedynym wyjściem pozostaje ucieczka.

Autorom - głównie dzięki robiącej wrażenie grze świateł i cieni oraz bardzo dobremu udźwiękowieniu - udało się wykreować znakomity klimat. Uczucia strachu, osamotnienia i osaczenia towarzyszyły nam niemal cały czas.

Jako horror Daylight wypada co najmniej dobrze. Nie jest to nic, czego byśmy do tej pory nie widzieli, ale nie da się ukryć, że Zombie Studios wykonało swoją robotę bardzo porządnie. Gorzej, gdy zaczynamy rozpatrywać ich produkcję w kategorii... gry wideo. W tej wypada o wiele słabiej. Zabawa polega wyłącznie na przemierzaniu korytarzy szpitala, zbieraniu (i czytaniu) notatek oraz szukaniu artefaktów, niezbędnych do przejścia do kolejnych etapów. To za mało. Konstrukcja rozgrywki jest uboga (brakuje zagadek, cutscenek, urozmaiceń), a przez to szybko staje się monotonna. Jedynym, co po godzinie trzyma nas dalej przy ekranie, jest wspomniany klimat oraz chęć znalezienie odpowiedzi na pytania: "co, jak, dlaczego?".

Daylight jest ponadto grą bardzo krótką. Ukończenie jej w ciągu dwóch godzin nie powinno być dla nikogo problemem. Aby wydłużyć jej żywotność, twórcy wprowadzili generowane każdorazowo plansze, co oznacza, że przy drugim czy trzecim podejściu przemierzamy odmienne lokacje. Szkoda jednak, że nie odkrywamy wówczas żadnych dodatkowych niuansów. Gdyby tak twórcy obiecali nam, że za każdym kolejnym podejściem moglibyśmy dowiedzieć się czegoś zupełnie nowego (mogłyby to być kompletne detale), na pewno byłoby to o wiele bardziej zachęcające. Tymczasem po jednorazowym ukończeniu gry i przeanalizowaniu wszystkich znalezionych notatek całkowicie straciliśmy chęć do dalszej zabawy.

Jeśli jednak uwielbiacie się bać, a sama rozgrywka jest dla was kwestią drugorzędną, Daylight powinno was zainteresować. Zombie Studios pokazało, że wie, na czym polega sztuka straszenia. Jeśli tylko opanuje jeszcze sztukę tworzenia wciągających gier, jego kolejna produkcja może być kolejną Amnesią. Tego im i sobie samym życzymy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Daylight
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy