Contraband Simulator - recenzja. Zabawa na granicy rodem z PRL

​Niech nie zwiedzie was tytuł tej gry. To jedna z tych pozycji, które próbowałbym przemycić przez granicę, gdyby były niedozwolone.

Czytając o nim po raz pierwszy, wydawało mi się, że mam do czynienia z kolejnym typowym, budżetowym "symulatorem nie wiadomo czego". Contraband Simulator budżetowy może i jest, ale w tym przypadku to żadna ujma. Autorzy nadrabiają pomysłowością. Nie sądziłem, że będę się bawił tak dobrze jako... policjant przepuszczający ruch na granicy kraju.

Żadnego z krajów, który znacie. Twórcy - choćby z powodów politycznych - osadzili akcję Contraband Simulator w fikcyjnym państwie o nazwie Akaristańska Republika Ludowa. W skrócie Akaristan. Nie trzeba jednak być nawet średnio zorientowanym w historii i polityce, aby zorientować się, że główną inspiracją podczas tworzenia tego miejsca były demoludy.

Reklama

W grze wcielamy się w młodego policjanta, który po krótkim szkoleniu rozpoczyna swoją pracę na granicy. Pierwsze zadania są proste. Zatrzymujemy przejeżdżające pojazdy, sprawdzamy bagaże, przeszukujemy potencjalne miejsca przewozu kontrabandy, kontrolujemy dokumenty. Jeśli nakryjemy kogoś na gorącym uczynku, do aresztu z nim!

Ale to dopiero początek. Chociaż powyższy schemat wystarczyłby w zupełności, aby zatrzymać mnie przed komputerem przez co najmniej kilka godzin, autorzy wcale na nim nie poprzestali. Po czasie Contraband Simulator sadza nas za kierownicą samochodu i pozwala wyruszyć w teren. A tam czekają na nas zupełnie nowe doznania. To śledzimy podejrzanego, to szukamy mordercy, to szukamy zaginionych przedmiotów, to... bierzemy udział w strzelaninach.

Jakby tego było mało, w Contraband Simulator rozbudowujemy także nasz przyczółek czy zatrudniamy dodatkowych strażników. W końcu musimy bronić się przed organizacją o nazwie Krwawa Pięść, której celem jest obalenie aktualnego rządu. Jak widzicie, ta gra naprawdę wymyka się schematom!

W te wszystkie zadania i mechanizmy twórcy wpletli fabułę oraz różnego rodzaju wydarzenia, które mają wpływ na naszą pracę. Raz wybucha pandemia, kiedy indziej odbywają się igrzyska olimpijskie. Gracz musi także dokonywać wyborów mających wpływ na dalsze wydarzenia. Sytuacje, w których podejmujemy decyzje, mogłyby być jednak bardziej znaczące i skłaniające do przemyśleń.

Tym samym - sprawnie niczym policjant na granicy - przechodzimy do słabszych stron Contraband Simulator. Gra ma ich niestety kilka. Scenariusz nie jest do końca spójny i przydałoby się nad nim popracować. Nie najlepiej prezentuje się interfejs, a braku opcji gry na padzie nie rozumiem już zupełnie (pomimo że to tytuł skierowany - przynajmniej póki co  - wyłącznie na PC).

Z technicznego punktu widzenia Contraband Simulator bije po oczach budżetowością. Grafika jest bardzo przestarzała, a do tego modele pojazdów czy postaci zdecydowanie zbyt często się powtarzają. To mimo wszystko prymitywna produkcja, która przypomina o tym fakcie niemal na każdym kroku.

Ale pomimo tego trudno jej nie polubić. Nieszablonowe podejście do gatunku, zaskakująco rozbudowana rozgrywka czy naprawdę dające radę elementy akcji po prostu mnie urzekły. W Akaristanie nie chciałbym żyć, ale z przyjemnością spędziłem w nim tych kilka dni i wieczorów. Życzyłbym sobie i wam jak najwięcej takich oryginalnych tytułów. A na przestarzałą grafikę, przeciętny interfejs czy brak obsługi pada... cóż, trzeba przymknąć oko. Jak na paszport kolegi uciekającego z kraju przed gangsterami.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy