Concrete Genie - recenzja

Concrete Genie /materiały prasowe

​Concrete Genie to cichy, ale bardzo udany exclusive na PlayStation 4. To magiczna gra, która oczarowuje od pierwszej chwili.

Za Concrete Genie odpowiada PixelOpus - najmniejszy spośród deweloperów pracujących pod skrzydłami Sony. Jeśli znikąd go nie kojarzycie, to nic dziwnego, bo nie mieliście do tej pory zbyt wielu okazji. Właściwie mieliście... jedną. Do tej pory zespół opracował jedynie Entwinted, niskobudżetową i abstrakcyjną zręcznościówkę, która zadebiutowała jeszcze w czasach PlayStation 3 i PlayStation Vity. Pięć lat to wystarczający okres, by stworzyć coś, co zachwycić graczy. Concrete Genie może nie zachwyca, ale oczarowuje, wzrusza i wciąga.

Concrete Genie przenosi nas do fikcyjnego, ponurego miasteczka o nazwie Denska. To portowa mieścina, w której na próżno szukać innych kolorów niż odcienie szarości i brązu. Głównym bohaterem opowiedzianej historii jest Ash, młody chłopak, który większość czasu wolnego spędza na rysowaniu zmyślonych stworów i zamieszkałych przez nie krain. Pewnego dnia dopada go grupka miejscowych łobuzów, która zabiera jego zeszyt z rysunkami, drze i rzuca kartki na wiatr. Jednak młodzieniec wkrótce napotyka na swojej drodze dżina, który wręcza mu magiczny pędzel, pozwalający przenosić wykwity wyobraźni na ściany (i nie tylko). W ten sposób Ash będzie mógł przywrócić Densce koloryt, pozbyć się toksycznej mazi i dać popalić dzieciakom, które niedawno go dopadły.

Reklama

Czytając powyższy zarys fabuły Concrete Genie, pewnie już się domyśliliście, że jednym z głównych zadań gracza jest malowanie przy użyciu magicznego pędzla. To rzeczywiście jeden z wiodących mechanizmów wykorzystanych w grze, będącej - tak z grubsza - trzecioosobową zręcznościówką. A do tego dość innowacyjny, bo działający w oparciu o ruchy... padem. To znaczy - całym padem. Gdy zaczynamy malować, pędzlem poruszamy, machając kontrolerem w górę, w dół, w lewo i w prawo. Z początku wydaje się to niezbyt intuicyjne, ale szybko się do tego przyzwyczajamy i zaczynamy czerpać frajdę. W pierwszych chwilach zastanawiałem się, czy nie jest to rozwiązanie wprowadzone trochę na siłę (w końcu dlaczego nie wystarczyłoby sterowanie gałką?), ale z czasem doszedłem do wniosku, że to przyjemny powiew świeżości. Tak przyjemny, jak widok Denski mieniącej się coraz większą liczbą kolorów.

Malowanie nie jest sztuką samą dla siebie. Posługując się pędzlem, przenosimy na ściany budynków tytułowe dżiny, a także rozmaite elementy, które pozwalają im poczuć się lepiej czy sprawiają im radość, takie jak trawy, rośliny, gwiazdy czy ogniska. Stwory są niezwykle pocieszne, ale i pomocne. Jeśli tylko będziemy z nimi współpracować, wesprą nas swoimi umiejętnościami. Na przykład ognisty dżin spali deski blokujące wejście do budynku, a wietrzny zdmuchnie przeszkodę, której my nie moglibyśmy przesunąć. To wszystko stanowi świetną rozrywkę niezależnie od wieku, ale odnoszę wrażenie, że najwięcej przyjemności z gry w Concrete Genie będą czerpać młodsi graczy oraz rodzice bawiący się wspólnie z pociechami.

Choć produkcja PixelOpus miewa trudniejsze fragmenty, w gruncie rzeczy jest to familijna, raczej bezstresowa przygoda, która potrafi zaintrygować, zauroczyć, wzruszyć. Kładzie także duży nacisk na edukację o moralności, przyjaźni, zrozumieniu czy sile słowa "przepraszam". A całość została oprawiona atrakcyjną, artystyczną grafiką, w której trójwymiarowe modele efektownie mieszają się z dwuwymiarowymi animacjami (jak mimika postaci, dżiny poruszające się po ścianach czy elementy, które malujemy magicznym pędzlem), zaś efekty specjalne, kolory i gra świateł robią spektakularne wrażenie. Jak na Sony przystało, Concrete Genie doczekało się także świetnie brzmiącego, polskiego dubbingu, którego nie powstydziłaby się żadna kinowa produkcja.

Concrete Genie to duża niespodzianka. Gra, której losy obserwowałem zupełnie beznamiętnie, okazała się jednym z czarnych koni tegorocznej jesieni. Owszem, dorośli gracze nie zrezygnują dla niej z Death Stranding czy Star Wars: Jedi Fallen Order, ale jeśli tylko wystarczy wam środków, by kupić poza tymi szlagierami jeszcze jedną grą, rozważcie produkcję PixelOpus. A już w szczególności przemyślcie jej zakup, jeśli jesteście rodzicami co najmniej kilkuletnich dzieci. Wasze pociechy powinny być zachwycone!

PS. Wystawiając poniższą ocenę, patrzyłem na Concrete Genie przede wszystkim przez pryzmat młodego gracza albo rodzica, który ma kupić tę grę dla swojej pociechy. Jeżeli jesteś dorosłym, który myśli o jej zakupie dla siebie, odejmij jedno oczko - pomimo całego uroku, tytuł ten może się dla ciebie okazać trochę zbyt łatwy i zbyt infantylny.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy