Call of Duty: Infinite Warfare - recenzja

Infinite Warfare nie wyznacza nowych trendów w gatunku, ale to wciąż bardzo dobra strzelanka, która wystarczy na wiele godzin zabawy /materiały prasowe

W tym roku Call of Duty zabiera nas do gwiazd i prezentuje jedną z najlepszych kampanii fabularnych w historii serii.

Podczas gdy Electronic Arts postanowiło wybrać się w podróż do przeszłości i w najnowszym Battlefieldzie pokazało akcję toczącą się w okresie pierwszej wojny światowej, Activision zdecydowało się pójść jeszcze bardziej w stronę science-fiction i w Call of Duty: Infinite Warfare pokazało historię rozgrywającą się w całości w przestrzeni kosmicznej. Z początku wydawało nam się, że mamy już trochę dość futurystycznych klimatów w Call of Duty, ale po rozegraniu kampanii dla pojedynczego gracza wiemy już, że decyzja twórców była strzałem w dziesiątkę.

Reklama

W kampanii single player, przedstawionej w Call of Duty: Infinite Warfare, wcielamy się w jednego z żołnierzy stawiających czoła wrogiej armii, na której czele stoi okrutny, pozbawiony ludzkich emocji Salen Kotch (w tę postać wcielił się znany z "Gry o tron" Kit Harrington). To tyran, którego działanie nawet trudno w jakikolwiek sposób wytłumaczyć. Szkoda, że Activision zdecydowało się na stworzenie tak jednopłaszczyznowej postaci "tego złego". Na szczęście pozostali bohaterowie, których poznajemy podczas kampanii, są ciekawi i barwni. W dużej mierze to dzięki nim udało się stworzyć tak udaną historię.

Jednak oczywiście nie byłoby to możliwe, gdyby sam scenariusz prezentował mizerny poziom. Choć z pozoru fabuła Call of Duty: Infinite Warfare wydaje się sztampowa, to jednak sposób, w jaki zostaje dalej poprowadzona, jest znakomity. Także reżyseria wzbudza nie lada emocje. Grając w najnowszego COD-a, mamy wrażenie oglądania hollywoodzkiego przeboju za grube miliony. Emocji nie brakuje ani przez chwilę. Każdy fragment historii przedstawionej w Call of Duty: Infinite Warfare przykuwa do ekranu na dobre. 5-, może 6-godzinną kampanię przechodzi się tutaj jednym tchem.

Oczywiście kampania - jak to w Call of Duty - jest mocno liniowa i oskryptowana, ale twórcy dodali do niej także kilka zadań pobocznych, które zdecydowanie warto zaliczyć. Starcia z wrogiem są szybkie, dynamiczne i podnoszą poziom adrenaliny. Mowa tutaj zarówno o tych toczących się na powierzchniach planet, we wnętrzach statków kosmicznych oraz w zerowej grawitacji. Zwłaszcza te ostatnie są interesujące i wnoszą pewien powiew świeżości do doskonale znanej mechaniki rozgrywki. Świetnie sprawdza się także model lotu kosmicznym myśliwcem - Szakalem - który według nas można by spokojnie wykorzystać do stworzenia osobnego trybu, a nawet odrębnej gry.

W Call of Duty: Infinite Warfare nie mogło zabraknąć także futurystycznej broni oraz gadżetów (takich jak chociażby granaty-pająki, które potrafią samodzielnie namierzyć wroga). Te, oczywiście, się tutaj znalazły, a ponadto pozwolono nam ulepszać nasz kombinezon bojowy. Możemy to robić w określonych miejscach, w zbrojowniach.

Gdy już ukończymy kampanię dla pojedynczego gracza, warto, abyśmy zainteresowali się ciekawym trybem Zombie, do którego wprowadza nas kreskówkowa, klimatyczna animacja. W Call of Duty: Infinite Warfare zaprezentowano scenariusz zatytułowany Zombies in Spaceland, w którym przenosimy się do wesołego miasteczka opanowanego przez zombie. Naszym zadaniem jest odbijanie kolejnych ataków nieumarłych, pomiędzy którymi usprawniamy zabezpieczenia oraz arsenał. Oczywiście najwięcej emocji czeka nas tutaj wtedy, gdy połączamy nasze siły z innymi graczami. Kooperacja w trybie Zombie w Call of Duty: Infinite Warfare to wyjątkowo przyjemna odskocznia.

Dla wielu graczy daniem głównym w nowym COD-zie będzie oczywiście multiplayer. Opcja wieloosobowa zapewnia tutaj dokładnie takie wrażenia, jakich oczekiwaliśmy... i niewiele więcej. Autorzy nie zrewolucjonizowali rozgrywki sieciowej, a jedynie ją wzbogacili. Jedną z nowinek jest tryb Defender, w którym przejmujemy kontrolę nad dronem, a następnie bronimy go przed wrogiem. Kolejna to sześć kombinezonów, spośród których każdy daje nam odmienne bonusy (jeden pozwala się szybciej poruszać, drugi zadawać większe obrażenia...). W grze pojawiły się także frakcje, po stronie których możemy się opowiedzieć. W obu przypadkach są to fajne wzbogacenia multiplayera, ale nic, co zmieniłoby jakoś diametralnie rozgrywkę w nim. Jednak trzeba przyznać, że model rozgrywki w Call of Duty: Infinite Warfare doskonale sprawdza się w potyczkach sieciowych, a zaprojektowane przez twórców mapy są po prostu wzorowe - zarówno pod względem gameplayowym, jak i estetycznym.

Call of Duty: Infinite Warfare oferuje jedną z najlepszych kampanii fabularnych w historii tej serii, całkiem interesujący tryb Zombie (który w przyszłości będzie z pewnością rozszerzany) oraz dokładnie taki tryb multiplayer, jakiego można by oczekiwać. Jeśli więc graliście w poprzednie odsłony cyklu i świetnie się przy nich bawiliście, dokładnie to samo otrzymacie w tegorocznej części. Zaskoczeń brak. Emocji - absolutnie nie!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy