Bound - recenzja

W Bound właściwie niewiele jest... gry, ale ta polska produkcja powinna zainteresować pewną grupę graczy. Jaką?

Niektórzy oczekują, że gra opowie im wciągającą, długą historię (vide Wiedźmin czy Dragon Age). Inni, że pozwoli im rozruszać skostniałe palce, biegając, skacząc i strzelając (jak Uncharted bądź Grand Theft Auto). Jeszcze inni, że dostarczy wymagającej rozgrywki (niczym Dark Souls czy Bloodborne). Gdzieś obok jest jeszcze grupa graczy, którzy bardziej niż na rozgrywkę liczą na oryginalną opowieść, okraszoną nieszablonową oprawą.

Może ona trwać dwie-trzy godziny, ale jeśli będzie wystarczająco interesująca i poruszająca, to wystarczy. Właśnie taką grą jest Bound w wykonaniu polskiego Plastic Studios, które do tej pory dało się poznać przede wszystkim z Datury na PlayStation Move. Czym rodzimy deweloper zaskoczył tym razem?

Reklama

Bound opowiada historię, którą trudno jednoznacznie wytłumaczyć, a już na pewno trudno napisać cokolwiek sensownego bez zdradzania szczegółów i psucia innym zabawy. Dlatego też napiszemy jedynie, że cała opowieść rozpoczyna się na plaży, po której przechadzamy się ciężarną kobietą, aby chwilę później przenieść się do całkowicie abstrakcyjnego świata, w którym poznajemy tajemniczą, kolorową, zamaskowaną kobietę. To nią przyjdzie nam kierować podczas kolejnych etapów, na których biegamy, skaczemy, wspinamy się i... tańczymy. Główna bohaterka jest baletnicą, która - wykorzystując taniec - walczy z kolejnymi, równie (a nawet jeszcze bardziej) abstrakcyjnymi przeciwnikami.

Naszym zadaniem na kolejnych poziomach jest w gruncie rzeczy jedynie dotarcie z punktu początkowego do końcowego przy jednoczesnym pokonywaniu rozmaitych (nietrudnych i nieskomplikowanych) przeszkód. O tym, z czym i w kim mamy w Bound tak naprawdę do czynienia, dowiadujemy się powoli, stopniowo, ale i tak do końca nie możemy mieć pewności co do tego, co oglądamy na ekranie. Ogromne możliwości interpretowania przedstawionych wydarzeń to jeden z głównych plusów produkcji Plastic Studios. Każdy przeżyje tę historię na własny sposób i każdy wyciągnie własne wnioski, przyjemnie się przy tym wszystkim bawiąc.

Przejście całej gry zajmuje niewiele. Nie sądzimy, abyście potrzebowali na to więcej niż dwie godziny. Jednak autorzy zachęcają, aby bawić się z Bound dalej, oferując pokoje do odkrycia oraz tryb Speedrun, w którym naszym celem jest - a jakże - pokonanie poszczególnych etapów w jak najszybszym tempie. Sprawia to trochę frajdy i wystarczy, aby wydłużyć obcowanie z grą o co najmniej drugie tyle.

Bound technicznie stoi na co najwyżej przyzwoitym poziomie, ale artystycznie mamy tutaj do czynienia z małym dziełem sztuki. Wszystkie postacie oraz lokacje, zaprojektowane przez Plastic Studios, robią nie lada wrażenie i podbijają tajemniczą atmosferę gry. Kształty, kolory i kompozycje, które oglądamy na ekranie, sprawiają, że trudno oderwać wzrok od ekranu. Abstrakcyjna jest nie tylko oprawa, ale także udźwiękowienie. Bound pod względem audiowizualnym to propozycja nietuzinkowa.

Na koniec nadmieńmy, że Bound została przygotowana z myślą o technologii VR, ale na tę chwilę oczywiście trudno powiedzieć, w jakim stopniu zostanie w niej wykorzystana i jak duże wrażenie będzie w stanie na nas zrobić. O tym przekonamy się dopiero jesienią, a teraz możecie śmiało rozważyć zakup i zabawę standardową wersją. Jeśli lubicie intrygujące, nieszablonowe historie i nie przeszkadza wam krótki czas rozgrywki.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama