Bound By Flame - recenzja

Bound By Flame miało być konkurencją dla takich gier, jak Dark Souls, Dragon Age czy Wiedźmin. Niestety, twórcy mocno się przeliczyli...

Bound By Flame to RPG akcji przygotowane przez studio Spiders, które możecie kojarzyć z całkiem niezłych Of Orcs and Men, Gray Matter czy The Testament of Sherlock Holmes, ale także z przeciętnego Mars: War Logs. Tym razem panowie poszli na całość, postanawiając stworzyć konkurencję dla takich przebojów, jak Dark Souls, Dragon Age czy Wiedźmin. Niedługo po rozpoczęciu przygody w Bound By Flame okazuje się, że "Pająki" porwały się z motyką na słońce. Zgoda, ich gra nie jest całkowicie beznadziejna, ale do wspomnianej konkurencji brakuje im tak z... 10 lat świetlnych.

Reklama

W Bound By Flame przenosimy się do fantastycznej krainy Vertiel, nad którą chcą zapanować armie nieumarłych. Główny bohater zostaje wynajęty do ochrony tajemnego rytuału, odbywającego się w pradawnej świątyni. Niestety, atak okazuje się zbyt silny, a protagonista zostaje opętany przez demona, obdarowując go zdolnościami piromanty. W ten sposób rozpoczyna się trwająca około dwudziestu godzin przygoda, której końca dotrwają jednak tylko najwytrwalsi. Nie tylko ze względu na to, że jest nudna, ale także z kilku innych powodów, o których za chwilę.

Na początku gry przystępujemy do kreacji bohatera. Liczba możliwości, jakimi nas w tej kwestii obdarzono - pisząc łagodnie - nie rzuca na kolana. Wybieramy płeć, jeden z kilku wariantów głów i fryzur, a także imię (ten ostatni wybór i tak nie ma znaczenia, bo napotkane postacie zwracają się do nas per Vulcan, sic!).

Z czasem naszego bohatera rozwijamy, korzystając z trzech drzewek umiejętności: wojownika, strażnika oraz piromanty. Ponieważ niemożliwe jest rozwinięcie go w każdej z dziedzin, musimy dokonywać wyborów. Zdolności są ciekawe, a do tego, aby posiąść niektóre z nich, musimy wykonać określoną czynność (np. zabić podaną liczbę przeciwników za pomocą podanego rodzaju broni). Ciekawe.

Gorzej wypada walka. W tym aspekcie Spiders ewidentnie wzorowało się na Dark Souls. Pojedynki z przeciwnikami są taktyczne oraz wymagające. Musimy zadbać o odpowiedni dobór broni oraz opanować do perfekcji blokowanie ciosów orz wyprowadzanie kontrataków. To kluczowa sprawa. Musimy też nauczyć się korzystać z umiejętności - na początku możemy tylko ciskać ogniste kule oraz zapalać oręż, ale wachlarz całkiem szybko się rozszerza. Początkowo wszystko wygląda fajnie, lecz po godzinie czy dwóch pojedynki zaczynają nużyć.

Być może dlatego, że pomimo rozwoju postaci cały czas musimy męczyć się nawet z podrzędnymi potworami (rozumiemy, że twórcy chcieli, aby gra była trudna, ale bez przesady? A być może przez ewidentne błędy, których twórcy się nie ustrzegli? A może przez przeciętną sztuczną inteligencję przeciwników? W każdym razie - pod tym względem (arcyważnym zresztą w tym gatunku gier) Bound By Flame daleko do Dark Souls czy Wiedźmina.

Poza walką bardzo ważnym aspektem w Bound By Flame są dialogi, których autorzy zawarli w grze całą masę. Niestety, zamiast zaciekawiać i popychać dynamicznie fabułę naprzód, nużą i powodują, że nie możemy doczekać się ich końca. Cieszyć może jedynie postać demona, który opętał głównego bohatera. Ten czasem wywołuje dialog wewnętrzny, w trakcie którego musimy wybierać pomiędzy dobrem i złem.

Jednak rozmowy z NPC-ami to już w większości przypadków nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Autorom nie udało się także wykreować za ich pomocą głównego bohatera, który do końca zabawy pozostaje miałki i nijaki. Na domiar złego Spiders zatrudniło do dubbingu chyba najtańszych aktorów na rynku. Albo nie aktorów, tylko zwykłych amatorów, których brzmienie podrażnia bębenki niczym słuchanie heavy metalu na cały regulator. Może trochę przesadzamy, ale jest bardzo słabo, nie da się ukryć.

Pomiędzy walkami i dialogami poruszamy się po świecie, który trudno uznać za interesujący. Przeciwnie, jest sztampowy i wykonany bez polotu. Co więcej, nie jest otwarty. Cały czas poruszamy się pomiędzy niewielkich rozmiarów lokacjami, korzystając z wąskich ścieżek i nie mając żadnej możliwości, aby pójść gdzieś w bok, pospacerować swobodnie po lesie czy zbadać skrytą gdzieś za krzakami jaskinię. Postacie napotykane w stworzonym przez Spiders uniwersum - czy to NPC-e, czy nasi potencjalni kompani (którzy kroczą u naszego boku i uczestniczą razem z nami w walkach) - także nie urzekają. To klasyka gatunku, w której na próżno szukać oryginalności.

Jednym z niewielu udanych elementów Bound By Flame jest crafting, który pełni tu ważną rolę. Po udanej walce z przeciwnikami z ich ciał zabieramy rozmaite przedmioty, które później z łatwością przemieniamy w napoje leczące, strzały do łuku, a nawet w pułapki. Znalezione surowce możemy wykorzystać także do poprawy statystyk naszej broni czy noszonego pancerza. Nie ma w tym aspekcie niczego nowatorskiego, ale Spiders wykonało go naprawdę solidnie. Crafting w Bound By Flame jest rozbudowany i pełnowartościowy.

A po tej jednej z niewielu zalet czas na kolejną wadę. Chodzi o oprawę. O fatalnym dubbingu już wspomnieliśmy, teraz czas poświęcić parę słów grafice. Pod tym względem gra przypomina produkcje sprzed dobrych kilku lat. To coś pomiędzy pierwszym Wiedźminem a pierwszym Dragon Age. Czujemy się trochę oszukani, bo na zwiastunach Bound By Flame prezentowało się całkiem nieźle, tymczasem w rzeczywistości okazuje się być po prostu brzydkie.

Cóż, mieliśmy mieć konkurencję dla Dark Souls, Dragon Age czy Wiedźmina, tymczasem na Bound By Flame szkoda pieniędzy. O wiele korzystniej byłoby zainwestować w którąkolwiek z wymienionych konkurentek - nie w ostatnie części, a w pierwsze, które można obecnie dostać dosłownie za grosze. Jeśli szukacie dobrego RPG-a akcji, to takie rozwiązanie wam właśnie sugerujemy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama