Bloodstained: Ritual of the Night - recenzja
Chwała Kickstarterowi! Gdyby nie on, Bloodstained: Ritual of the Night prawdopodobnie nie miałoby szans powstać. A powstało i zabrało mi prawie 30 godzin...
Bloodstained: Ritual of the Night to projekt studia ArtPlay. Stosunkowo duży projekt. Choć może nie wygląda, jego opracowanie kosztowało co najmniej 5,5 miliona dolarów (tyle pozyskano za pośrednictwem Kickstartera). Jednak już dwie-trzy godziny od włączenia gry można się zorientować, z jak bardzo obszernym, interesującym i dopracowanym produktem mamy do czynienia. Bloodstained: Ritual of the Night to prawdopodobnie najlepsza Castlevania naszych czasów.
Główną bohaterką Bloodstained: Ritual of the Night jest niejaka Miriam. To jedna ze Shardbinderów (wybaczcie brak tłumaczenia na polski, ale najbliżej prawdy byłoby... Spajająca Kryształy?), czyli połączeń ludzkiego ciała z kryształami dającymi niezwykłe, potężne moce. Alchemicy odpowiedzialni za ten proces stworzyli wiele takich egzemplarzy, ale ostatecznie zostali zmuszeni do poświęcenia ich w pewnym rytuale. Niestety, coś poszło nie tak i przez przypadek otworzyli oni przejście do piekieł. Nadchodzące stamtąd zło udało się powstrzymać, ale tylko do czasu. Większość Shardbinderów zginęła, lecz nie wszyscy. Jeden z nich - Gebel - pojawił się dekadę później wraz z zamkiem pełnym demonów. A Miriam - po tym, jak wybudziła się ze śpiączki - stała się jedyną nadzieją na powstrzymanie złowrogiej hordy. Czas wziąć sprawy w swoje ręce!
Jak widzicie, fabuła pełni w Bloodstained: Ritual of the Night bardzo istotną rolę. Nie tylko na samym początku, ale również na dalszych etapach często wychodzi na pierwszy plan, zaskakując nas różnego rodzaju niespodziankami czy zwrotami akcji. Autorzy przygotowali też trzy zupełnie różne zakończenia - to, które z nich zobaczymy, zależy od podjętych przez nas wcześniej działań.
Bloodstained: Ritual of the Night można nazwać "nowoczesną Castlevanią". Gra koncentruje się na przemierzaniu prostokątnych pomieszczeń, połączonych często w olbrzymie lokacje. W prawie każdym natrafiamy na kolejne zastępy wrogów do pokonania, którzy dodatkowo odradzają się, gdy przejdziemy z komnaty do komnaty. Na szczęście są też miejsca, w których możemy odpocząć. W tych z kanapami na środku możemy zapisać stan gry i odnowić życie oraz manę, a w tych z witrażami możemy dokonywać szybkiej podróży.
Walka w Bloodstained: Ritual of the Night jest prosta, a zarazem daje mnóstwo możliwości. Wrogów możemy atakować przy użyciu zarówno broni białej, jak i palnej (każda z nich różni się między sobą parametrami), a także przy użyciu specjalnych zdolności Miriam (możemy ciskać wodą czy ogniem). Z czasem rozwijamy zarówno nasz ekwipunek (nie tylko broń, ale i pancerz czy dodatkowe gadżety), jak i postać głównej bohaterki (po zebraniu odpowiedniej liczby punktów doświadczenia awansuje na kolejne poziomy). Co jakiś czas zdobywamy nowe umiejętności, które pozwalają nam na więcej i w walce, i w eksploracji. Możemy także odwiedzać alchemika Johannesa, który pomoże nam stworzyć nowe przedmioty, czy handlarza Dominique'a, u którego kupimy to i owo.
To, co w Bloodstained: Ritual of the Night najważniejsze, czyli walka, wypada naprawdę świetnie. Starcia są mocno zróżnicowane, co wynika nie tylko z tego, że możemy w dużym stopniu personalizować naszą postać i że mamy szeroki wachlarz umiejętności do wykorzystania (naprawdę, styl gry można tutaj dostosowywać pod swoje upodobania bardzo swobodnie), ale także z tego, że naprzeciwko nas staje całe mnóstwo zróżnicowanych maszkar do pokonania. Są tutaj szczury, nietoperze, pokraczne demony, oślizłe stwory, rycerze... Jest tego naprawdę dużo i oczywiście każdy rodzaj przeciwnika wymaga od nas nieco innego podejścia. Nie mogło zabraknąć także potężnych bossów - to prawdziwa wisienka na torcie.
Bloodstained: Ritual of the Night nie wygląda supernowocześnie, ale ma swój nieodparty urok. Autorzy zdecydowali się na estetykę anime i było to jak najbardziej słuszne posunięcie. Myślę, że miłośnicy Castlevanii będą zachwyceni, choć oczywiście nie tylko z tego powodu. Cieszy także niezwykle płynna animacja. Pomijając niewielkie problemy techniczne, na jakie cierpi gra, generalnie działa ona naprawdę wzorowo.
Określenie "prawdopodobnie najlepsza Castlevania naszych czasów" jest jak najbardziej zasłużone. Bloodstained: Ritual of the Night to zaskakująco dobra... ba, świetna gra, która powinna was porwać na dziesiątki godzin. Ja nie potrafiłem się od niej oderwać i polecam ją gorąco każdemu miłośnikowi metroidvanii. Nic lepszego was prawdopodobnie długo nie spotka.