Big Brain Academy: Brain vs. Brain - recenzja

​Jest kilka powodów, dla których cenię sobie Switcha. Nie będę wymieniał teraz ich wszystkich. Podam jeden - Nintendo regularnie raczy nas exclusive'ami, które nie urzekają rozgrywką, ale zachwycają kreatywnymi pomysłami.

Nintendo nie jest pierwszą firmą, która wpadła na pomysł rozgrywki polegającej na rywalizacji z wykorzystaniem nie tylko dłoni i palców, ale także szarych komórek. Jednak to właśnie Nintendo potrafi poświęcać takim produkcjom tyle czasu, uwagi i środków na marketing. Big Brain Academy: Brain vs. Brain to z technicznego punktu widzenia "niewielka gierka", która momentami wygląda jak darmowe flashowe produkcje, dostępne z poziomu przeglądarki internetowej. Ale co z tego, skoro można się przy niej świetnie bawić, spędzić miło czas ze znajomymi, a przy okazji potrenować zwoje mózgowe?

Reklama

Autorzy Big Brain Academy: Brain vs. Brain nie silili się na jakąkolwiek fabułę czy głębsze tło dla rozgrywki, skupiając się w stu procentach na dobrej - i wymagającej myślenia - zabawie. Gra zawiera dwadzieścia konkurencji sprawdzających nie tylko zręczność i gibkość naszych palców, ale także (a raczej przede wszystkim) trzeźwość i sprawność umysłu. Bawić się możemy albo samotnie, porównując kolejne wyniki do tych poprzednio osiągniętych, albo w trybie Party, pozwalającym konkurować nawet czterem osobom przy jednej konsoli. W niektórych konkurencjach czeka nas także bezpośredni pojedynek jeden na jeden.

Umysłowe sprawdziany podzielono na pięć kategorii: identyfikowanie, zapamiętywanie, analizowanie, obliczenia oraz wizualizowanie. W każdej grupie znalazły się po cztery konkurencje. W każdej naszym celem jest zdobycie jak największej liczby punktów. Ale musimy uważać, bo każde błędne posunięcie obniża nasz końcowy wynik. Początkowo każdemu wyzwaniu powinien sprostać nawet kilkulatek, ale z czasem poziom trudności rośnie. W końcu dochodzi do takiego pułapu, że prosta czynność staje się dla naszych szarych komórek murem nie do przeskoczenia. Albo do przeskoczenia z wielkim trudem. Przy tej grze naprawdę można poczuć, co to umysłowy wysiłek.

Zanim zaczniecie właściwą rozgrywkę, warto poćwiczyć trochę w trybie Practice. W pewnym momencie odblokowujemy też Super Practice - z tymi samymi konkurencjami, ale z jeszcze wyższym poziomem trudności. Można też w każdej chwili przeprowadzić test, aby w parę chwil określić, w której dziedzinie idzie nam najlepiej, a nad którą powinniśmy więcej popracować. Jeśli nie mamy z kim grać, a chcemy porównać swoje wyniki z rezultatami innych śmiałków, mamy opcję Ghost Clash. To tryb sieciowy, w którym mierzymy się z "duchami" nagranymi przez innych graczy.

Będę szczery - mimo wszystko Big Brain Academy: Brain vs. Brain to kiepska gra dla pojedynczej osoby. Raz, że samotna zabawa dość szybko się nudzi, a dwa, że twórcy nie przygotowali zbyt wielu atrakcji dla singla. Rozgrywka nabiera rumieńców, gdy dołączy do nas co najmniej jeden kompan. Wówczas ekran zostaje podzielony na pół i każdy z graczy przejmuje kontrolę, chwytając za Joy-Con albo korzystając z ekranu dotykowego. Gdy pojawi się trzecia lub czwarta osoba chętna do zabawy, robi się jeszcze bardziej emocjonująco. Ale ekran może zostać podzielony tylko na dwie strefy. W praktyce większa liczba graczy nie zmienia więc tak wiele, jak pojawienie się tej drugiej. Co ważne, możemy dostosować poziom trudności dla każdego uczestnika zabawy z osobna. Big Brain Academy: Brain vs. Brain mogą dzięki temu odpalić na przykład rodzice razem z dziećmi.

Big Brain Academy: Brain vs. Brain zawiera też system progresji, ale jest on tak ubogi, że nie zamierzam poświęcać mu dużo miejsca. Polega w zasadzie tylko na tym, że grając, zbieramy punkty, które możemy później zamienić na nowe ubrania czy dodatki dla naszego awatara. To wszystko.

Big Brain Academy: Brain vs. Brain byłby świetną grą, gdyby zawierał więcej konkurencji, więcej atrakcji dla pojedynczego gracza oraz bogatszy system progresji. A tak to po prostu całkiem udana produkcja stworzona z myślą o zabawie dla co najmniej dwóch osób przy jednej konsoli. I przyjemna odskocznia od zręcznościówek, strzelanek czy serii FIFA.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama