Beholder - recenzja

Beholder /materiały prasowe

Beholder to jedna z tych gier, które pojawiają się znikąd, z początku niezbyt zachęcają, a następnie wciągają po uszy na długie godziny.

Podobnie było z This War of Mine. Co prawda w Polsce o tej grze słyszeliśmy przed premierą całkiem sporo, bo tworzyli ją nasi rodacy, ale zagranicą nie było o niej zbyt głośno, a po premierze tłumy graczy przekonały się, że to doskonały sposób na spędzanie wolnych wieczorów. O Beholder przed premierą nie wiedzieliśmy nic, ale teraz wiemy już, że tytuł ten zasługiwał na znacznie więcej uwagi...

W Beholder przenosimy się do ponurego, dystopijnego świata, w którym społeczeństwo jest całkowicie podporządkowane autorytarnej władzy. Nie istnieją tutaj takie pojęcia, jak wolność słowa czy swoboda wyboru. Gra osadza nas w roli niejakiego Carla, któremu państwo przydziela posadę zarządcy jednej z kamienic. Przenosimy się do niej wraz z żoną i dwójką dzieci, a następnie czym prędzej przystępujemy do pracy.

Reklama

Oczywiście w świecie, w którym się znaleźliśmy, wszystko, co robimy, podporządkowane jest władzy. I to właśnie rządzący wyznaczają nam zadania, które mamy wykonać. Czasem trzeba pozyskać informacje o którymś z lokatorów, niekiedy zamontować w jednym z mieszkań kamerę, aby móc śledzić, co się w nim dzieje... Po wykonaniu zadania musimy przygotować raport czy zadzwonić do ministerstwa.

Jednak rozgrywka tylko z pozoru wygląda na prostą. Jest bardziej skomplikowana niż się wydaje, ponieważ służba bezwzględnej władzy nie jest jedyną ścieżką, którą możemy podążać. Możemy także pójść w drugą stronę i pomagać biednym lokatorom, którzy nie dość, że są często niewinni, to jeszcze wykazują się serdecznością wobec Carla i jego rodziny. A zatem często stajemy przed dylematami - czy pozostać lojalnymi wobec państwa i nie ryzykować, czy pokazać, że mamy serce, i pomóc lokatorom, aby nie wpadli w szpony autorytarnej władzy. Przebieg rozgrywki okazuje się naprawdę interesujący i nawet po kilku godzinach mamy ochotę na dalszą zabawę. Tym bardziej, że autorzy wprowadzili kilka urozmaiceń, takich jak chociażby dyrektywy rządowe, które otrzymujemy i które mówią o tym, co jest aktualnie legalne, a co nie.

Podobnie jak we wspomnianym This War of Mine, sterowanie w Beholder jest proste i nie powinno sprawić trudności nawet niedzielnym graczom. Powinien się tutaj odnaleźć każdy, kto do tej pory miał do czynienia z prostymi grami ekonomicznymi bądź przygodowymi.

Szata wizualna Beholder od strony technicznej jest co najwyżej niezła, ale to nie to jest tutaj najważniejsze. Bardziej istotny jest chociażby klimat, który należy bez wątpienia do plusów omawianej produkcji. Szarobura grafika doskonale przystaje do świata, do którego Beholder nas przenosi. Pasuje do niego także udźwiękowienie, które uprzyjemnia czas spędzany z grą.

Nie możemy napisać, że Beholder to wyjątkowo oryginalna gra. Spotkaliśmy się już z podobnymi produkcjami, ale to nie zmienia faktu, że zabawa w zarządzanie kamienicą, wykonywanie zadań dla autorytarnego rządu oraz podejmowanie trudnych wyborów bawi potrafi wciągnąć na długie wieczory.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy