As Far as the Eye - recenzja

​As Far as the Eye przedstawia ciekawą koncepcję, którą udało się całkiem przyzwoicie zrealizować.

W grze przenosimy się na obcą planetę, zamieszkałą przez plemiona drobnych stworków-nomadów. Co pewien okres ich ziemie zostają nawiedzone przez potężne burze i powodzie. Aby przetrwać kataklizm, muszą przedostać się do samego oka cyklonu - tytułowego The Eye. Oczywiście to my musimy im pomóc, wcielając się w siłę sprawczą, a konkretnie... wiatr.

As Far as the Eye można scharakteryzować jako przedstawiciela gatunku survivalowych strategii czasu rzeczywistego, ale twórcy zdecydowali się na bardziej oryginalne podejście. W grze nie okupujemy żadnego konkretnego obszaru i w związku z tym nie budujemy żadnych stałych przyczółków. Wszystkie rzeczy niezbędne do przetrwania są cały czas na grzbiecie wielkiej kreatury, a my musimy nieustannie uciekać przed zbliżającą się powodzią. Albo w kampanii podzielonej na pięć rozdziałów, albo w trybie sandboksowym.

Reklama

W As Far as the Eye zatrzymujemy się tylko w miejscach, w których możemy pozyskać surowce pozwalające udać się w dalszą drogę. Nie budujemy żadnych murów czy systemów obronnych. Wszyscy mieszkańcy planety są pokojowo nastawieni, więc jedyne, czym musimy się martwić, to nadciągająca woda i kataklizmy. Nie liczcie za bardzo na fabułę - to przede wszystkim sandboksowa zabawa, w której to sam gracz tworzy historię.

As Far as the Eye oferuje spokojną rozgrywkę, pozbawioną jakichkolwiek potyczek. Choć za plecami naszego plemienia czyha kataklizm, nie jest on przedstawiony jako coś, czego musimy się bać, tylko jako cykliczne, wręcz święte wydarzenie, które zapewni lepszy byt przyszłym pokoleniom. Nieważne, że przetrwa jedynie garstka, która dotrze na czas do Oka. W tle przygrywa cały czas przyjemna, uspokajająca muzyka, dzięki czemu podczas zabawy możemy się trochę zrelaksować.

A na czym polega rozgrywka w As Far as the Eye? W głównej mierze skupia się optymalizacji wydobycia surowców w taki sposób, abyśmy zdążyli wyruszyć na czas w dalszą drogę. Cały czas musimy zastanawiać się nad tym, jak najlepiej przydzielić naszych podopiecznych do poszczególnych zadań. Na każdym obszarze, na który trafiamy, stawiamy budynki (niektóre rodzaje zasobów tego wymagają) i balansujemy wydobyciem pożywienia oraz surowców.

Sytuacja jest o tyle ciekawa, że musimy zbierać tyle surowców, ile potrzebujemy. Jeśli przesadzimy z ich pozyskiwaniem, prawdopodobnie zostaniemy w jakiś sposób ukarani, np. burzą z piorunami, która spowoduje pożar pobliskich drzew. Z czasem rozwijamy też głowę naszego plemienia, odblokowując umiejętności rozlokowane na obszernym drzewku. Wszystko to robimy w pośpiechu, spoglądając cały czas na pasek u dołu ekranu, pokazujący, ile czasu nam zostało do dotarcia wielkiej wody.

As Far as the Eye zostało wzbogacone o śliczną grafikę, która pasuje jak ulał do gry, która ma nas nie tylko zmusić do myślenia, ale także zrelaksować. Kompozycja pastelowych odcieni wypada atrakcyjnie, podobnie jak wszystkie modele rozmieszczone na planszach, takie jak drzewa czy skały. Warto nadmienić, że kamerą możemy swobodnie poruszać (w tym także oddalać i zbliżać w razie potrzeby), a wymagania sprzętowe są na tyle niskie, że nawet na przeciętnym komputerze można cieszyć (nomen omen) oko płynną rozgrywką.

A czy jest na co narzekać? Owszem. Przede wszystkim na to, że gra jest do tego stopnia powtarzalna, że po kilku godzinach możemy zacząć odczuwać znużenie. Sprawę pogarsza fakt, że wszystko dzieje się raczej ospale. Muszę wspomnieć także o kiepskim samouczku, który nie wyjaśnia wszystkiego tak jak powinien. W związku z tym uczyć się musimy już w praktyce, podczas właściwej rozgrywki.

As Far as the Eye to wciągająca zabawa w przetrwanie, zarządzanie i pozyskiwanie surowców, opatrzona przyjemną, relaksującą oprawą. Jednak powtarzalność czynności, które musimy wykonywać, sprawia, że trudno zaangażować się na dłużej. Niemniej osoby lubiące turowe strategie, skoncentrowane na sprawnym zarządzaniu, powinny być zadowolone.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy