Arise: A Simple Story - recenzja

Arise: A Simple Story /materiały prasowe

​Arise: A Simple Story to prześliczna opowieść, która powinna zainteresować każdego, kto lubi gry o mocno artystycznym zabarwieniu. Pomimo, że do ideału trochę jej brakuje.

Arise: A Simple Story to gra stworzona przez hiszpańskiego dewelopera Piccolo Studio, a wydana przez nasz rodzimy Techland (jednak, co ciekawe, polska firma zaangażowała się także w produkcję). Celem twórców było opowiedzenie (jak zresztą sam tytuł sugeruje) prostej historii, która złapie za serce, skłoni do refleksji, a zarazem pozwoli się zrelaksować. I tak oto poznajemy pewnego mężczyznę, który tuż przed śmiercią przypomina sobie różne fragmenty jego życia, przede wszystkim te związane z jego ukochaną. Jego ostatnim celem staje się więc odszukanie rozsypanych wspomnień i przeżycie raz jeszcze najważniejszych chwil - nie tylko tych radosnych, ale także tych smutnych.

Reklama

Opowiedziana w Arise: A Simple Story historia potrafi wciągnąć i skłonić do przemyśleń. Jest mocno uniwersalna i symboliczna, toteż każdy może próbować odnieść obserwowane wydarzenia do swoich własnych doświadczeń. Jednak według mnie twórcy trochę przesadzili z tytułową prostotą. Owszem, przyjemnie śledziło mi się losy głównego bohatera, ale nie jest to coś, o czym będę opowiadał znajomym i wspominał za rok czy dwa (prawdę pisząc, sądzę, że zapomnę o nich dużo wcześniej).

Jednak Arise: A Simple Story to nie tylko opowieść. To także pełnoprawna gra zręcznościowo-logiczna, która naprawdę może się podobać. Autorzy zbudowali mechanikę na dwóch filarach. Pierwszy z nich to elementy platformowe - przyjemne, choć raczej... proste i umiarkowanie emocjonujące. Wynika to w głównej mierze z tego, że bohater niewiele potrafi (ot, skacze, wspina się i używa linki z hakiem), a dodatkowo skakanie jest mało precyzyjne. Na szczęście znacznie lepiej wypada drugi filar, związany z manipulowaniem czasem. Prawym analogiem możemy go cofać albo przyspieszać, co pozwala nam manipulować otoczeniem i torować sobie dalszą drogę. Wypada to naprawdę nieźle. Dodam jeszcze, że w Arise: A Simple Story można grać także we dwie osoby, ale według mnie tę osobistą przygodę lepiej przeżyć samotnie.

Autorzy przygotowali szereg różnorodnych lokacji, które potrafią zauroczyć. Podczas zabawy przemierzamy lasy, doliny i góry, przedstawione wielokrotnie w surrealistyczny sposób. Poziom trudności stale rośnie, ale nigdy nie dochodzi do ponadprzeciętnego poziomu, tak więc w Arise: A Simple Story spokojnie mogą pograć także mniej doświadczone osoby. Muszę pochwalić grę także za pracę kamery, która często w tego typu produkcjach zawodzi, a tutaj sprawia problemy bardzo sporadycznie, nie utrudniając rozgrywki i subtelnie podpowiadając, gdzie powinniśmy się udać. Jednak warto czasem nie "słuchać" tych wskazówek i zrobić skok w bok, aby rozejrzeć się za znajdźkami - dodatkowymi wspomnieniami, przedstawionymi w formie atrakcyjnych rysunków.

Arise: A Simple Story wygląda niezwykle urokliwie, a także nowocześnie, pomimo że to produkcja o raczej ograniczonym budżecie. Autorzy stworzyli piękne, artystyczne wizje, urzekające i pełne szczegółów lokacje oraz płynne animacje. Naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Całość zyskuje także sporo dzięki ścieżce dźwiękowej, która może nie wyróżnia się zbytnio i jest dość generyczna, ale nie można jej odmówić uroku i umiejętności złapania za serce.

Jeśli oceniać Arise: A Simple Story pod kątem oryginalności, gra wypada dość mizernie (pomimo mechaniki manipulowania czasem, z którą zetknęliśmy się już przecież w innych tytułach). Jeśli jednak macie ochotę na artystyczną, wzruszającą i refleksyjną podróż, powinniście być zadowoleni, bo pod tym względem produkcja Piccolo Studio zasługuje głównie na pochwały.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy