Apsulov: End of Gods - recenzja

Apsulov: End of Gods /materiały prasowe

​Nordycki horror w klimatach science fiction? Wow! Nie mogłem przejść obojętnie obok Apsulov: End of Gods. A niewiele brakowało, abym w ogóle na niego nie trafił.

O Apsoluv: End of Gods było równie cicho, co o lotach Marka Kuchcińskiego przez blisko cztery lata jego urzędowania na stanowisku marszałka sejmu. Wzmianki o nim na próżno było szukać nawet w największych polskich serwisach "growych", tak jakby ta gra w ogóle nie istniała. Aż w końcu - nawet nie pamiętam, w jaki sposób - trafiłem na nią na Steamie. Nie było zbyt wielu opinii na jej temat, ale bodaj wszystkie były przynajmniej umiarkowanie pozytywne. A gdy przeczytałem jej oficjalny opis, nie miałem wątpliwości, że muszę ją wypróbować!

Reklama

Zresztą przeczytajcie sami. Apsulov: End of Gods opowiada o wyprawie ludzi w głąb ziemi, której celem było odszukanie śladów bogów. Jednak to, na co natrafili, nigdy nie powinno wydostać się na powierzchnię. Ostatecznie ich odkrycie zaprowadziło chaos i niedolę, wykorzystując do tego ludzką technologię. Gracz rozpoczyna swoją przygodę w ciele pewnej młodej dziewczyny, budząc się w świątyni, która została wzniesiona po to, by badać i wykorzystywać światy Yggdrasil (w mitologii nordyckiej jest to Drzewo Strasznego, na którym znajdowały się m.in. Midgard, Asgard i Helheim).. To tutaj mieści się także artefakt zagrzebany w ziemi bardzo dawno temu. Pora odkryć szereg tajemnic, które skrywa to miejsce.

Apsulov: End of Gods od samego początku wywołuje w graczu uczucie zaciekawienia, ale i niepokoju. Od pierwszych chwil spędzonych z grą czułem się dość nieswojo. Opracowana przez twórców świątynia jest mroczna, opustoszała, pełna niepokojących maszyn czy symboli. Celem głównej bohaterki staje się ucieczka z tego miejsca, pomimo że pewien złowrogo brzmiący głos mówi jej, że powinna w nim zostać. Jeśli lubicie "symulatory chodzenia" i cenicie sobie w nich przede wszystkim atmosferę oraz fabułę, powinniście być zadowoleni z tego, co ma do zaoferowania Apsulov: End of Gods.

Zadowoleni, ale raczej nie zachwyceni. Jeśli przypomnicie sobie SOMĘ czy Observera, tam praktycznie cały czas nie było wiadomo, o co chodzi - czego świadkami/uczestnikami jesteśmy, co za tym wszystkim stoi etc. A w Apsulov: End of Gods autorzy dość szybko odkrywają karty, zasypując nas dużą ilością informacji. To oczywiście nie za dobrze wpływa na atmosferę tajemniczości, która według mnie powinna zostać podtrzymywana w bardziej subtelny sposób aż do końca. Albo przynajmniej prawie do samego końca.

Podobny problem dotyczy stworów, na które natrafiamy. Czytając opis Apsulov: End of Gods, nastawiałem się na horror z prawdziwego zdarzenia, tymczasem jest to gra, która horrorem jest jedynie zabarwiona. Przeciwnicy pojawiają się w niej zdecydowanie zbyt wcześnie i w zdecydowanie zbyt bezpośredniej formie. Podczas kilkugodzinnej przygody tak naprawdę nie przestraszyłem się chyba ani raz, co świadczy chyba w zupełności o tym, jakim horrorem jest Apsulov: End of Gods. Niestrasznym, po prostu.

Oprawa Apsulov: End of Gods nie stanowi wielkiego zaskoczenia, ale jest naprawdę dobra. Nie sposób napisać złego słowa ani o grafice, ani o udźwiękowieniu. Podczas naszej przygody odwiedzamy całkiem sporo pomysłowo i detalicznie zaprojektowanych lokacji - samo ich odkrywanie stanowi jeden z atutów tej produkcji. Strona audio jest dość oszczędna, ale w przypadku takiej gry, jak ta, jest to całkowicie zrozumiałe. Autorzy wykorzystali udźwiękowienie w sposób umiejętny, podbijając przy jego wykorzystaniu panującą w świątyni atmosferę.

Apsulov: End of Gods na pierwszy rzut oka wydawał się naprawdę interesującą grą, ale jego realizacja okazała się zaledwie przeciętna. Jego zalety i wady w zasadzie się równoważą. Jeśli liczycie, że was nastraszy - zawiedziecie się. Jeśli macie nadzieję na nietuzinkową fabułę - możecie mieć mieszane uczucia. Jeśli oczekujecie atmosfery tajemniczości od pierwszej aż do ostatniej chwili - także. Spróbujcie, jeśli kręcą was pierwszoosobowe przygodówki i "symulatory chodzenia", a połączenie nordyckiej mitologii z science fiction uważacie za coś, czego wręcz trzeba spróbować.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy