Anomaly 2

Jest wiele różnych powiedzeń i powiedzonek o Polakach. "Mądry Polak po szkodzie", "Polak, a tak postąpił"... Ale do wstępu tej recenzji najbardziej pasuje: "Polak potrafi".

O takim debiucie, jak Anomaly: Warzone Earth, wielu deweloperów może tylko pomarzyć. Warszawski zespół 11bit Studios ze skromnym budżetem podbił serca zarówno pecetowców, jak i graczy mobilnych, którzy jego produkcją mogli bawić się na urządzeniach z iOS-em oraz Androidem. Ta niekonwencjonalna gra, będąca wariacją na temat popularnych w ostatnich latach tower defense (do jej formuły pasowało bardziej określenie "tower offence"), zdobyła na tyle dużą popularność, że niedługo po niej na smartfonach i tabletach wylądował samodzielny dodatek pod tytułem Anomaly Korea, a teraz w końcu na pecetach także pełnoprawna kontynuacja, zatytułowana po prostu Anomaly 2.

Reklama

Panowie z 11bit Studios nie zmienili prawie nic w przedstawionej poprzednio konwencji. W Anomaly 2 gra się niemal identycznie, jak w poprzednie części. Czy jest w tym coś złego? Według mnie, nie było większej potrzeby, by zmieniać to, co wcześniej wypaliło na 100%. Gracze liczyli raczej na więcej tego samego i to właśnie otrzymują w sequelu. A więc po raz kolejny wcielamy się w dowódcę militarnego konwoju, który przedziera się przez kolejne plansze, odpierając ataki wroga (w tej roli - obca cywilizacja). My sami nie oddajemy w jego stronę nawet pojedynczego strzału. Za to odpowiedzialne są jednostki opancerzone z konwoju. Naszym zadaniem jest wybór trasy, którą mają podążać do celu, wspieranie ich (obszar naprawczy czy wabik odciągający uwagę przeciwników), zbieranie "wspomagaczy" i zasobów (kryształów oraz pozostałości kosmowież), które później przeznaczamy na zakup nowych jednostek do konwoju oraz ulepszanie tych już posiadanych.

W Anomaly 2 wachlarz naszych możliwości (a wręcz obowiązków) poszerzył się o jedną nowość. Otóż jednostki z konwoju - do tej pory wyłącznie jeżdżące - mogą się teraz zmieniać w mechy. Wystarczą dwa kliknięcia w wybrany pojazd, aby zmienić go w wielką, kroczącą bestię. Oczywiście nie chodzi w tym tylko o zmianę ich wizerunku, ale przede wszystkim o zmianę prowadzonej przez nie formy ataku. Każdy pojazd w swojej "mechowej" postaci zmienia sposób prowadzenia ostrzału. Na przykład jedna z pierwszych jednostek w formie jeżdżącej atakuje z większą mocą, ale tylko w jednym kierunku, a w formie kroczącej może już strzelać w dwóch kierunkach jednocześnie. Musimy więc nauczyć się, kiedy który wariant każdej jednostki sprawdza się najlepiej.

W grze zawarto sześć jednostek, co nie jest może liczbą zawrotną, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że każda z nich ma drugą, zupełnie odmienną formę, należy przyznać, że nie jest źle. No i w rzeczywistości nie jest. Taki repertuar jednostek daje wystarczająco rozległe pole do taktycznych popisów. Gdyby pojazdów/mechów było więcej, zabawa mogłąby się stać przesadnie skomplikowana.

Na przejście 14 misji zawartych w Anomaly 2 potrzebujemy 3-4 godzin (ostateczny czas zależy jeszcze od tego, na który z czterech poziomów trudności się zdecydujemy). W tym czasie nie tylko przemy przed siebie przez kolejne plansze, ale również śledzimy fabułę, która nie jest co prawda ani specjalnie rozbudowana, ani wybitnie odkrywcza, ale z pewnością na tyle ciekawa, by uznać ją za wartościowe wzbogacenie kampanii i pretekst do tego, by bawić się dalej. Autorzy przygotowali także szereg widowiskowych cutscenek, które bez wyjątku ogląda się z przyjemnością. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to zbyt częste przerywniki (przybliżenia jednostek, gadki naszych przełożonych, najazdy kamery na zdarzenia), które - zwłaszcza na początku - raz po raz odciągając nas od samej gry.

Po ukończeniu kampanii czeka na nas zupełna nowość w Anomaly 2, a mianowicie tryb kooperacji. Nietypowy, początkowo trudny do opanowania, ale - koniec końców - niezwykle wciągający. W zabawie bierze udział dwójka graczy. Obaj walczymy z obcymi, ale każdy z nas ma inne obowiązki. Jeden dowodzi oddziałem pojazdów znanych z kampanii, a drugi zajmuje się rozstawianiem i wzmacnianiem wieżyczek wokół generatora, którego musimy bronić. Wygrywamy, gdy zniszczymy wszystkie jednostki wroga lub gdy osiągniemy wymaganą przewagę punktową (te otrzymujemy po wyeliminowaniu każdej jednostki wroga). Przegrywamy, gdy generator zostanie zniszczony. Aby zwiększyć swoje szanse, wykupujemy z czasem ulepszenia rozmieszczone na drzewku umiejętności. Zabawa wygląda zupełnie inaczej niż w kampanii singlowej. Nowych zasad musi się uczyć w szczególności gracz odpowiedzialny za rozstawianie wieżyczek. Na szczęście autorzy przygotowali stosowny samouczek. Po opanowaniu mechaniki gry zaczyna ona kolorytu i porywa na co najmniej kilka godzin. Szkoda tylko, że w multiplayerze znalazły się zaledwie cztery mapy. Aby odblokować kolejne, musimy rozgrywać potyczki internetowe - nie wystarczą sukcesy, które odnosimy podczas zabawy z kumplem. To jednak ma zostać z czasem zmienione.

Kilka godzin w kampanii singlowej i co najmniej kilka w multiplayerze, w bardzo dobrze znanej, interesującej formule, która przypomina, że w świecie gier wideo istnieje jeszcze takie pojęcie, jak "pomysłowość", oraz w widowiskowej oprawie i klimacie science-fiction. A to wszystko w cenie 49,90 zł (za wersję cyfrową, pudełkowej nie przewidziano). Czego chcieć więcej?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Anomaly 2 | 11 Bit Studios
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy