Alien Rage - recenzja

Już tyle razy strzelaliśmy do obcych z kosmosu, że kolejna gra z ich udziałem nie robi na nas wrażenia. Na Alien Rage zwróciliśmy uwagę głównie dlatego, że polska produkcja.

Powiedzmy sobie szczerze - polskie gry wideo rzadko bywają ambitne. Wiedźmin, Call of Juarez czy Dead Island to rzadkie przypadki. Alien Rage z pewnością do nich nie należy. Zresztą w ogóle nie takie było założenie. City Interactive nie chciało tworzyć dzieła wybitnego, a prostą strzelankę, która da nam trochę odprężenia po powrocie z pracy czy ze szkoły i nic więcej. Żadnych uniesień, głębokiej fabuły, ciekawych postaci, dialogów pomiędzy nimi, rozterek... Alien Rage to shooter stworzony przy użyciu najprostszych środków. Nie można powiedzieć, że jest to zła koncepcja, bo przecież nie samymi ambitnymi produkcjami gracz żyje. Czasem chcemy po prostu usiąść przed komputerem i dobrze się pobawić przez godzinę czy dwie. Jednak bydgoski oddział City Interactive, odpowiedzialny za Alien Rage, nie potrafił nam tej zabawy zapewnić.

Reklama

Zaprojektowana przezeń rozgrywka czerpie z najgorszych wzorców. Nie ma w niej niczego, co mogłoby nas zachęcić do dłuższej zabawy (ja musiałem, wy nie musicie, cieszcie się!). Lokacje wyglądają nie najgorzej, ale co z tego, skoro są do bólu powtarzalne? Każdy kolejny etap przypomina poprzednie. Poza tym odwiedzanym przez nas miejscom kompletnie brakuje oryginalności. Przemierzając je, miałem wrażenie, że wiedziałem je już w co najmniej kilku innych grach. Oryginalności i różnorodności brakuje także oddanym w nasze ręce typom broni. Nieważne, czy korzystamy z giwer pochodzenia ludzkiego, czy tych z arsenału obcych - wrażenia pozostają te same. Powtarzalność dolega również przeciwnikom (pewnym urozmaiceniem są bossowie, którzy pojawiają się na końcach etapów), którzy dodatkowo należą do średnio inteligentnych. Ale to jeszcze można twórcom wybaczyć. W końcu nie wiadomo, czy kosmitom bliżej do Einsteina, czy Joli Rutowicz? Ponadto Alien Rage frustruje poziomem trudności, który od samego początku potrafi dać w kość. Nie jest to z pewnością strzelanka, którą poleciłbym komuś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z elektroniczną rozrywką.

W Alien Rage nie ma więc absolutnie niczego, co popychałoby gracza dalej. Autorzy próbowali urozmaicić grę, rozmieszczając na kolejnych etapach fragmenty dzienników, dzięki którym możemy dowiedzieć się czegoś więcej fabule, która nie jest wcale - o dziwo - taka słaba. Jednak porozrzucane tu i tam dzienniki to główny sposób rozwijania scenariusza, a zdecydowanie zbyt łatwo je przegapić. Szkoda, bo może właśnie dzięki sprawniej przedstawionemu scenariuszowi Alien Rage nie byłby tak kiepski?

Jeśli chodzi o technikalia, Alien Rage wypada nieźle. Autorzy sprawnie zastosowali Unreal Engine 3.0 i ani otoczenie, ani modele przeciwników nie kłują w oczy (dolega im coś zupełnie innego, o czym pisałem wcześniej - brak oryginalności oraz powtarzalność). W porządku wypada także udźwiękowienie, ale czy kogoś to uszczęśliwi, skoro cała reszta jest do niczego?

City Interactive kontynuuje swoją drogę regularnego poszerzania portfolio o niskobudżetowe, kiepskie strzelanki. Alien Rage od początku zapowiadał się miernie, ale do końca liczyłem, że twórcy mile mnie zaskoczą. Nie zrobili tego i obawiam się, że długo się nie poprawią. Przynajmniej póki co niewiele na to wskazuje.

PS. To, czego się jednak prywatnie najbardziej obawiam, to to, że City Interactive po prostu nie potrafi tworzyć i wydawać gier wideo na poziomie. A przecież właśnie spod tej egidy wyjdzie kolejna produkcja Tomasza Gopa (pierwsze dwie części Wiedźmina), a więc RPG pod tytułem Lords of the Fallen. Jeśli i ten projekt nie wypali, będę więcej niż zawiedziony.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: City Interactive SA | Lords of the Fallen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy