Niepozorna produkcja rodzimego studia Eremite Games szybko wyrosła na jeden z najgłośniejszych sukcesów polskiego gamedevu ostatnich lat. Średnia ocen na Metacriticu - 91/100! - mówi sama za siebie. A do tego m.in. nagroda za najlepszy design na Taipei Game Show 2024 czy nominacja w kategorii "najlepsza gra strategiczna roku" na D.I.C.E. Awards. Ponad milion sprzedanych kopii na Steamie to też niemały sukces. Nic dziwnego, że Polacy postanowili spróbować swoich sił także na konsolach. Pomimo że ich produkcja to strategia, konsola i pad to nie jest optymalne środowisko dla tego gatunku. Sprawdźmy, jak wyszło!
O co tu w ogóle chodzi?
O ile zwykle city buildery pozwalają nam na spokojne planowanie, cieszenie się rosnącymi statystykami i bezkarne upiększanie cyfrowych miast, Against the Storm wrzuca gracza w sam środek chaosu. Tutaj nie ma taryfy ulgowej. W grze wcielamy się w namiestnika, który na rozkaz królowej musi budować kolejne osady i ratować cywilizację w świecie zdewastowanym przez tytułowe burze.
Każda nowa osada powstaje w losowym, baśniowym biomie, wśród których znajdują się mroczny las, bagna czy dzikie pustkowia. Za każdym razem warunki dyktuje nam nie tylko fantastyczna, malarska oprawa, ale też proceduralnie generowane elementy: rozkład surowców, nieprzewidywalna pogoda i - co najważniejsze - zbliżająca się nieuchronnie kolejna burza, która potrafi zdmuchnąć z powierzchni ziemi wszystko, co z mozołem zbudowaliśmy.
Nie da się wygrać w Against the Storm, budując na spokojnie. Tu nie liczy się tylko efektywność, ale też umiejętność szybkiego gaszenia pożarów (czasem dosłownie). Przed grą staje nie tylko logika i strategia, ale także odporność psychiczna. Mieszkańcy - ludzi, jaszczurów, bobrów i kolejnych fantastycznych stworzeń - mają własne humory i preferencje, wymagają zaspokajania bardzo konkretnych zachcianek, a przy tym oczekują bezpieczeństwa i rozwoju.

Bezwzględna baśń
Przy pierwszym uruchomieniu Against the Storm uderza w oczy artystyczna strona gry. Przepiękne, ręcznie malowane krajobrazy nie pozwalają oderwać wzroku, a każda nowa osada naprawdę wygląda jak wyjęta z kart powieści fantasy. Twórcy nie szczędzili detali: dynamiczne efekty pogodowe, animacje postaci, a nawet refleksy światła w oknach domów budują niesamowitą atmosferę. A do tego muzyka - orkiestrowa, ambientowa, czasem podskórnie niepokojąca - idealnie wyczuwa momenty narastającego zagrożenia i chwilę oddechu po przejściu burzy.
Jednocześnie ten klimat to tylko opakowanie dla bardzo złożonej, wymagającej mechaniki. Każdy ruch - ścięcie drzewa, budowa nowego warsztatu, wydzielenie siły roboczej - ma swoje konsekwencje. Wycięcie lasu? Super, masz drewno, ale zaraz odkryjesz nową "niebezpieczną polanę", z której wyskoczy katastrofa lub przeklęty event, który trzeba będzie załagodzić, bo w przeciwnym razie królowa straci resztki cierpliwości.

To jest gra, w której nie ma miejsca na lenistwo. Czas działa przeciwko nam - burza nadciąga zawsze za szybko, a licznik reputacji i "gniewu" królowej potrafi błyskawicznie wyzerować postępy, jeśli nie reagujemy na potrzeby mieszkańców i nie rozwiązujemy problemów na bieżąco. Tu nie wygrywa ten, kto najładniej poustawia domki, tylko ten, kto umie podejmować decyzje pod presją.
Roguelike + city builder = uzależniająca pętla
W Against the Storm, zamiast jednej mapy, mamy całą sieć biomów, po których wędrujemy w kolejnych "runach". Każda osada to osobny problem do rozwiązania, a każda runa daje stałe, odblokowywane ulepszenia i wiedzę, którą przekładamy na kolejne podejścia. Roguelikowe podejście sprawia, że nawet porażka nie boli - wręcz przeciwnie, motywuje, by wrócić silniejszym i spróbować jeszcze raz, z nową strategią. Gra jest dzięki temu niezwykle regrywalna, a możliwość eksperymentowania z układami map i priorytetami daje mnóstwo satysfakcji. No i dzięki proceduralnie generowanym elementom nie ma dwóch identycznych rozgrywek.

Czy obsługa na padzie daje radę?
Wersja na PlayStation 5 działa znakomicie - szybkie ładowanie, stabilne 60 klatek na sekundę, zero przycięć, nawet przy dużych osadach. Zabrakło jednak czegoś, co na PC wydaje się naturalne: wygody korzystania z interfejsu. Sterowanie padem wymaga przyzwyczajenia. Początkowo poruszanie się po zakładkach, dotarcie do konkretnych wskaźników (np. morale każdej rasy) czy szybkie przypisanie robotników przypomina zabawę w zgadywanki. Przy tylu elementach UI, jakie zawiera Against the Storm, DualSense (nawiasem, wykorzystano haptykę) nie zawsze zdaje egzamin. Z czasem można się przyzwyczaić, ale na początku bywa to naprawdę uciążliwe. Tu myszka i klawiatura pozostają bezkonkurencyjne.
Próg wejścia, wyjścia i... pierwsze porażki
Muszę uprzedzić: Against the Storm nie jest grą dla każdego. Krzywa uczenia się przypomina tu czarną płytę winylową: ślizgasz się po niej godzinami, zanim odkryjesz, gdzie jest wejście na właściwą ścieżkę. Tutorial uczy tylko absolutnych podstaw, a pierwsze burze pokażą ci, gdzie jest twoje miejsce. Brakuje trybu sandbox lub "na luzie" - od początku gra wymaga podejmowania trudnych decyzji i zmusza do kombinowania. Dla niektórych to będzie wada, dla innych - dowód, że ktoś jeszcze traktuje gracza jak partnera do zabawy, a nie dziecko w piaskownicy.

Wciągająca ulewa
Pomimo drobnych wad i stromego progu wejścia, wersja na PlayStation 5 spełnia wszystkie obietnice oryginału. To tytuł, który wciąga na długo, daje niesamowitą satysfakcję z opanowania chaosu i pozwala poczuć się jak strateg naprawdę dużego kalibru. A gdy twoja kolonia po raz pierwszy przetrwa wielką burzę, radość jest nie do podrobienia - nawet jeśli królowa już szykuje kolejne wyzwanie.
- uzależniająca pętla pod postacią roguelike i city buildera
- złożona i dopracowana rozgrywka
- realna satysfakcja z postępów
- nie ma dwóch takich samych sesji
- przepiękna, „malarska" grafika
- nastrojowy soundtrack
- wysoki próg wejścia
- brak sandboksowego trybu
- momentami nieintuicyjne sterowanie na padzie










