Call of Duty: Ghosts - recenzja
Call of Duty wraz z najnowszą odsłoną, zatytułowaną Ghosts, miało wejść w nową erę. Niezbyt się to jednak udało. Czy wersja na PlayStation 4 coś w tej kwestii zmienia?
Activision zapowiadało, że Call of Duty: Ghosts będzie rewolucją, a skończyło się na wprowadzeniu tytułowego oddziału Ghostów oraz dodaniu kilku nowych opcji rozgrywki, którym daleko do miana przełomowych. Poza tym po raz kolejny oddano w nasze ręce oskryptowaną, tunelową grę akcji, w której tyle samo strzelamy, co oglądamy całkiem nieźle wyreżyserowane przerywniki.
Fabuła nowej gry opowiada o konglomeracie południowoamerykańskich koncernów paliwowych o nazwie Federacja, który obiera za cel swoją największą konkurencję - Stany Zjednoczone. Wszystko zaczyna się od przejęcia kontroli nad wojskowym satelitą, za pomocą którego zostaje przeprowadzony atak na Los Angeles. W tym momencie do akcji wkraczamy my. Głównymi bohaterami Call of Duty: Ghosts są bracia, którzy przyłączają się do tytułowego oddziału i biorą udział w szeregu karkołomnych misji. Scenariusz powiela doskonale znane schematy i niczym nie zaskakuje.
Kampania dla pojedynczego gracza wystarczy na około pięć godzin, wypełnionych po brzegi wartką akcją i efektownymi cutscenkami. Jeśli podobała wam się zabawa w poprzednich odsłonach, będziecie zadowoleni. Jeśli liczyliście na nowości, będziecie zawiedzeni. Na szczęście kampania to nie wszystko. Autorzy przygotowali także nową opcję kooperacyjną - Extinction, w której przenosimy się wraz z przyjaciółmi do alternatywnej rzeczywistości i odpieramy inwazję obcych.
To fajna odskocznia od znanego z poprzedniczek trybu Zombie. Ponadto wprowadzono nowe formy zabawy w multiplayerze: Blitz (punkty zdobywamy, przedostając się na pola należące do wroga), Search & Rescue (zbieramy nieśmiertelniki po poległych kompanach) oraz Grind (tutaj też zbieramy nieśmiertelniki, ale musimy zanosić je do bazy, aby zdobyć punkty).
W wersji na PlayStation 4 Call of Duty: Ghosts nie doczekało się żadnych niespodzianek w postaci niedostępnych wcześniej trybów rozgrywki czy misji. Jedyną nowością jest poprawiona szata wizualna, ale poprawiona do tego stopnia, że można z przyjemnością przejść tę samą grę drugi raz. Ot, tylko po to, aby pozachwycać się widokami, teksturami w jakości HD, widowiskowymi efektami cząsteczkowymi oraz wybuchami czy 60 klatkami na sekundę (z okazjonalnymi "ścinkami"). To zupełnie nowa jakość.
Nie mogę się doczekać, gdy zagram w kolejne, stworzone już stricte pod kątem next-genów (już niedługo current-genów) Call of Duty. Jeśli to wygląda tak rewelacyjnie, to następne powinno wprawiać w osłupienie. A przynajmniej mam taką nadzieję.