Jeśli grając w ostatnią grę Naughty Dog zastanawialiście się, jak chorą trzeba mieć wyobraźnię, żeby wymyślić coś takiego, to spieszymy z wyjaśnieniem, że wiele wymyśliła... sama natura.
Pamiętacie wszechobecne trujące zarodniki, w które lepiej było nie wchodzić w The Last of Us bez użycia specjalnej maski, bo szybko zmieniały w powykręcane zombie? Teraz okazuje się, że nie do końca są wymysłem chorej wyobraźni deweloperów, bo podobne zjawisko występuje w naturze, a mowa o grzybach Ophiocordyceps ditmarii, które pasożytują na błonkówkach, tj. pszczołach, osach, mrówkach, gąsieniczkach i innych. A żeby było jeszcze ciekawiej, grzyby te występują również w naszym kraju i uważne oko może je dostrzec choćby w Nadleśnictwie Baligród.
A jak trudno spotkać takiego gagatka? - Dużo szczęścia i dobre oko. To stosunkowo rzadki grzyb, niewielki, nie występujący na konkretnym podłożu jak grzyby mikoryzowe, saprotroficzne czy pasożytnicze związane z roślinami - a gdzie osa usiądzie ciężko przewidzieć - tłumaczą leśnicy z Lasów Państwowych w odpowiedzi na to pytanie. Mówiąc krótko, raczej jesteśmy bezpieczni. A mówiąc już całkiem serio, grzyb jest całkowicie niegroźny dla człowieka, co innego dla owadów...
Na twitterowym profilu lasów polskich pojawiło się właśnie zdjęcie, na którym można zobaczyć, co grzybek Ophiocordyceps ditmarii zrobił z pewną pechową pszczołą. Warto zaznaczyć, że to już efekt końcowy, bo najpierw dochodzi do infekcji owada, a następnie przy odpowiedniej temperaturze i wilgotności grzyb rozwija się w jego ciele, stopniowo przejmując kontrolę.