Za pieniądze Nintendo hakuj konsolę Switch
Japończycy kolejny raz zgłaszają się do użytkowników po prośbie.
Biegli hakerzy mogą zarobić nawet 20 000 dolarów. Całkiem legalnie, bo kasę - w ramach walki z piractwem - oferują sami Japończycy. Nie jest to oferta całkiem nowa, bo w pierwotnej wersji wystartowała w grudniu zeszłego roku.
Wtedy jednak można było zgłaszać jedynie luki w zabezpieczeniach 3DS-ów (co oznacza, że o Wii U zapomniało już nawet Nintendo). Teraz program został rozciągnięty także na Switcha. Na liście czynności, którym Nintendo chce zapobiec, są między innymi:
- kopiowanie obrazów gier,
- uruchamianie obrazów gier,
- modyfikowanie gier,
- modyfikowanie save'ów,
- rozpowszechnianie treści nieodpowiednich dla dzieci i młodzieży.
Nintendo oferuje od 100 do 20 000 dolarów za odkrycie - i rzecz jasna przesłanie firmie - luk w zabezpieczeniach urządzeń, zastrzegając sobie jednak prawo do kierowania się własnym "widzimisiem" przy ustalaniu kwoty wypłaty, a także decydowania, czy dana luka zostanie ostatecznie załatana, czy też nie.
Do tego firma wypłacać będzie tylko jedną nagrodę za każdą z odkrytych luk, więc jeśli ktoś inny zgłosi lukę, o której firma już wie (lista już znanych nie jest jednak nigdzie publikowana), to pieniądze nie zostaną wypłacone - choć już samo wysłanie zgłoszenia oznacza, że wszelkie prawa do niego przechodzą na Nintendo, nawet jeśli Japończycy nie wypłacą hakerowi ani centa.