WWE 2K20 to festiwal błędów

​Firma 2K Sports po publikacji WWE 2K19 chciała tchnąć w serię nieco świeżości, więc zrezygnowała z wieloletniej współpracy z japońskim studiem Yuke’s, które zaczynało przygodę z zapasami niemal dwadzieścia lat temu, za sprawą wydanego w 2000 roku dla THQ tytułu WWF SmackDown!

WWE 2K20 stworzyło już więc tylko Visual Concepts z Kalifornii, które w ostatnich latach wspomagało kolegów z Azji. Problem polegał na tym, że to Yuke’s stworzyło silnik i przez lata doskonale go poznało. Decyzja wydawcy o odsunięciu doświadczonego zespołu okazała się być poważnym błędem.

Produkcja zadebiutowała oficjalnie wczoraj, 22 października. W sieci natychmiast pojawiły się opinie fanów, często podkreślane materiałami wideo. Kupujący produkcje nie mają jednak zbyt wielu ciepłych słów do powiedzenia i najczęściej prezentują błędy i niedoróbki, od jakich WWE 2K20 aż kipi.

Reklama

Przygotowana przez graczy lista problemów jest doprawdy imponująca i zaczyna się bardzo niepokojąco: każda gra sieciowa zaczyna się od około minuty bolesnych opóźnień i płynności przypominającej 5 klatek na sekundę. Gra może też wyłączyć się przy próbach importu stroju.

Co więcej, jeśli jesteśmy w lobby z kolegą i chcemy rozpocząć mecz "2 na 2", to w wyniku błędnego dobierania przeciwników nasz znajomy zawsze będzie w drużynie przeciwnej, zamiast operować w kooperacji. Inna drobnostka: nawet piosenki w grze są błędnie podpisane.

Jest też sporo brakujących opcji. Szczególnie dziwny jest na przykład brak możliwości kontrolowania naszego partnera w meczach "2 na 2" w przypadku rozgrywki dla pojedynczego gracza. Możemy wyłącznie obserwować jak - zazwyczaj bardzo słabo - radzi sobie sztuczna inteligencja.

Niewiele lepiej jest z grafiką. Utknąć można na niemal wszystkich obiektach, kamera robi, co chce, włosy postaci wyglądają absurdalnie źle, podobizny zawodników są najczęściej podobne zupełnie do nikogo, grawitacja działa wyrywkowo i tak dalej. Zadowolone z gry jest chyba tylko Yuke’s.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama