Wiedźmin za 2 złote
"WIEDŹMIN 3: DZIKI GON. DOSTĘP DO KONTA STEAM Z GRĄ WIEDŹMIN 3 +9 DLC (Krew i wino itp.) Do konta dodatkowo losowy klucz STEAM !!! 1szt.=1 Losowy Klucz Steam 10 szt. = 10 Losowych kluczy Steam ! Cena: 2 złote".
No sami powiedzcie: nie skusilibyście się? Allegrowy użytkownik taniekonto trafił w swój czas, akurat Woodstock wydrenował mi kieszeń, a tu proszę: trzeci Geralt z dodatkami za cenę loda karmelowego marki Zapp! No to wziąłem.
A chwilę potem zgarnąłem Far Cry’a: Primala, Dooma, GTA V i jeszcze jednego Wiedźmina (bo właściwie czemu nie). No i proszę: za 13 złotych polskich otrzymałem dostęp do najważniejszych premier ostatnich miesięcy i powód, by znów wychwalać tę naszą polską gospodarność.
Ale jakoś mi tak ciążył wzrok Temidy, zapytałem więc sprzedawcę Mani3k9ra, czy aby nie łamię prawa. „Witam, współdzielenie konta jest jak najbardziej legalne. Wszystkie sprzedawane przez nas konta należą do nas, więc nikt nie może ich usunąć” – uspokoił me sumienie.
Zapytana o legalność transakcji Aleksandra Kuc-Makulska, radca prawny z kancelarii Hogan Lovells, ma wątpliwości: – Osoba, która legalnie pobrała program, może go odsprzedawać osobom trzecim – mówi.
Uwrażliwia jednak: – Odsprzedanie programu nie może prowadzić do powiększenia liczby aktywnych licencji. Tym samym użytkownik Steama powinien wyzbyć się swojej kopii, co w przypadku udostępniania konta na Steamie wydaje się oczywiście niemożliwe. Kluczowy zdaje się wyrok, jaki wydał w lipcu 2012 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Sąd orzekł wówczas, że jeśli kupimy produkt dostępny w formie cyfrowej – możemy go odsprzedać. Dla Steama, Origina i Uplaya oznaczało to – przynajmniej w teorii – pocałunek śmierci. Wyobraźcie sobie no sytuację, w której po zaliczeniu nowego Deus Eksa opychacie swój klucz innemu graczowi...
By jednak nie realizować wyroku trybunału, giganci zastosowali wybieg. Po zmianach w steamowym regulaminie (które musiał zaakceptować każdy użytkownik) wcale nie „kupujemy” tytułów, lecz jedynie je wypożyczamy.
W uplayowym statucie znajduje się natomiast zapis: „Usługi są przeznaczone tylko do użytku osobistego i w żadnym wypadku nie należy ich w jakikolwiek sposób używać w celach komercyjnych. Użytkownik zobowiązuje się bezpośrednio lub pośrednio nie sprzedawać (...) na rynek Zawartości”.
Origin zabezpieczył się natomiast formułką, w myśl której gry mogę odsprzedać „w przypadkach jednoznacznie dopuszczonych przez EA na piśmie”. W każdej z trzech sytuacji kupujemy licencję na korzystanie z gry. Nie zaś egzemplarz, jakim moglibyśmy później gospodarować podług własnego widzimisię.
Wróćmy jednak do tych moich sprzedawców, którzy – gdy już przelałem na ich konta złotówki – umożliwili mi dostęp do swoich kont. Ot – przesłali loginy i hasła opatrzone sugestią, by grać offline. Steam Guard, oczywiście, ani śmiał zepsuć mi zabawę (w sytuacji, gdy zechcesz zalogować się na nowym komputerze, powinien poprosić o mailową weryfikację, ale bardzo łatwo da się tego „strażnika” wyłączyć).
...czy Steam nie wprowadził przypadkiem opcji kasowania gier z konta? Ależ ktoś mógłby popsuć zabawę tym tysiącom posiadaczy Dzikiego Gonu, którzy wysupłali za wysiłki Redów dwa złote polskie... I „ktoś” zepsuć zechciał. Wystarczyło wejść na stronę pomocy technicznej, kliknąć na ikonkę niechcianej gry, wykonać jeszcze dwa pacnięcia... i z tysięcy gardeł właśnie wyrwały się okrzyki rozpaczy. Tak mi się przynajmniej wydawało.
„Grę można skasować, ale nie na stałe. Wszystko jest napisane w opisie aukcji, jak ją przywrócić. Nikt nie usunie :)” – oświecił mnie TanieKonta. Faktycznie, było. Cała procedura okazała się zresztą banalnie prosta, nie zdziwiło mnie zatem, że raptem parę godzin po exodusie, jaki zafundowałem kupionym na Allegro kontom, gra wróciła do bibliotek.
Cóż począć, nie przepadam za tym całym „przegrywaniem”, napisałem więc w sprawie wyżej wymienionych aukcji do Allegro, artykułując, że skoro steamowy regulamin stwierdza, iż z jednego konta może korzystać do 10 komputerów, to wypadałoby jakoś na sprawę zareagować. Zwłaszcza że takie praktyki szkodzą rynkowi.
Elżbieta Baraniak z Allegro wysłała mi maila, w którym poprosiła o cierpliwość, gdyż musi tę sprawę skonsultować. Tydzień później napisała: „Przepraszam za wydłużony czas oczekiwania na odpowiedź. (...) W ciągu kilku dni powinien Pan dostać od nas informację w tej sprawie”.
Było to szesnastego maja. Siódmego lipca przesłałem pani Elżbiecie informację, że szykujemy na temat Allegro artykuł i że prosiłbym o sprecyzowanie, jak jej firma zapatruje się na sprzedaż steamowych kont z grami i czy zdarzały się przypadki reklamowania takich aukcji. Dostałem odpowiedź. O dziwo – tego samego dnia!
Odezwał się Paweł Klimiuk, dyrektor komunikacji korporacyjnej. „To, czym wolno handlować na Allegro, a czym nie, opisuje regulamin. (...) W przypadku kont Steam, działając w oparciu o ustawę o świadczeniu usług drogą elektroniczną, możemy reagować (np. usuwać wątpliwe aukcje, blokować konta), jeśli otrzymamy tzw. wiarygodne zawiadomienie od uprawnionego właściciela. (...) Współpracujemy w tym zakresie z organami ścigania, ale o tym pewnie będziemy mogli napisać więcej jutro”. Niestety, jutro nie nadeszło.
Gdy piszę te słowa, na Allegro znajduje się 30 aukcji, na których można kupić Dziki Gon w cenie od 1 do 5 złotych. Krótkie rendez-vous z kalkulatorem później dowiaduję się, że w ciągu dwóch tygodni samego tylko Wiedźmina zakupiły 352 osoby. GTA V – 212 ludzi, Dooma – 154.
Nie są to ogromne liczby. Ale na tyle duże, że dystrybutorzy i wydawcy powinni zareagować.
Reagują? Duży dystrybutor poprosił mnie, by o nim w tym tekście nie wspominać. PR-owiec CD Projekt Red odmówił komentarza. Przedstawiciel Ubisoftu „przesłał pytania do Paryża”, gdzie chyba zostaną po wieki wieków. Reprezentant Electronic Arts zignorował moje zapytanie, choć ponowiłem je jeszcze dwukrotnie. Szkoda. Po te akurat dwa złote naprawdę warto się schylić.
Autor: Papkin