Valve zamierza walczyć z Unią Europejską
Pięciu wydawców zdecydowało się na ugody, lecz Valve nie zamierza odpuszczać i wkracza na wojenną ścieżkę sądową z Unią Europejską. Wszystko to w związku z opcją blokowania regionalnego wewnątrz Unii, która to funkcja w oczach urzędników powinna być absolutnie niedozwolona.
Pisząc w skrócie, sprawa rozbija się o to, że - dla przykładu - Polak powinien mieć możliwość zrobienia zakupów w Niemczech, jeśli akurat najdzie go taka ochota lub jeśli zauważy lepszą cenę czy inne korzyści dla siebie. Brzmi sensownie, lecz Steam dotychczas intensywnie walczył z taką sytuacją.
Wszystko przez to, że nie wszystkie kraje w Unii Europejskiej przeszły na euro. Dlatego też osoby zarabiające w tej walucie mogły często spojrzeć na Wschód kontynentu, by znaleźć dla siebie znacznie bardziej korzystne ceny. Stąd Valve blokowało taki proceder za pomocą barier regionalnych.
Jedną z nadrzędnych zasad UE jest jednak swobodny przepływ ludzi i kapitału, więc od 2017 roku prowadzono w tej sprawie szeroko zakrojone śledztwo. W kwietniu sprawa - pozornie - zakończyła się, po tym jak urzędnicy zabronili międzynarodowym korporacjom wprowadzania takich blokad.
Pięciu wydawców, Bandai Namco i Capcom z Japonii, Focus Home Interactive i Koch Media z Europy oraz ZeniMax ze Stanów Zjednoczonych, zdecydowało się nie kusić losu i postawiło na ugody, w ramach których zapłacą zapewne jakieś skromne kary.
Valve to jednak właściciel Steama, największej platformy dystrybucji cyfrowej na świecie. Firma ma więc znacznie więcej do stracenia, jeśli umożliwi konsumentom swobodne przebieranie w europejskich ofertach. Korporacja zdecydowała się więc wkroczyć na ścieżkę sądową.
Kto w tej sytuacji dba o klienta? Wydaje się, że nie jest to Unia Europejska, lecz właśnie Valve. Jeśli firma nie będzie mogła stosować blokad regionalnych, alternatywnym krokiem będzie wprowadzenie takich samych cen w całym bloku, a na tym ucierpią zapewne bardziej Polacy niż Niemcy...