Ubisoft przeprasza za pechową reklamę

​25 stycznia w Stanach Zjednoczonych zakończył się najdłuższy w historii "shutdown", czyli zamknięcie wielu agencji rządowych z powodu braku finansowania. Ten element sporu prezydenta Trumpa z partą demokratyczną postanowiła wykorzystać firma Ubisoft, co nie zostało zbyt ciepło przyjęte.

"Zobacz, jak wygląda prawdziwy shutdown" - napisano w komunikacie reklamującym wersję demonstracyjnym sieciowej strzelanki The Division 2. Akcja produkcji toczy się w stolicy USA, w Waszyngtonie, ale w dość postapokaliptycznej sytuacji, z frakcjami bandytów na ulicach.

Część graczy uśmiechnęła się z nietypowej kampanii medialnej, lecz pojawiło się równie wiele głosów sprzeciwu. Ostatni "prawdziwy" shutdown trwał rekordowe 35 dni, a wielu pracowników "budżetówki" nie otrzymywało w tym czasie wypłat, co często przekładało się na spore problemy.

Reklama

Drugi problem to właśnie zestawienie braku federalnego finansowania z wizją gry,  według której główne ośrodki miejskie w Stanach Zjednoczonych zostały zdziesiątkowane przez terrorystów rozsiewających wirus. Na ulicach panuje chaos, w środek którego wkraczają specjalni agenci - gracze.

"Marketingowy email promujący The Division 2 został wysłany w wyniku pomyłki. To był krytyczny błąd w naszym procesie akceptacji i przepraszamy za błąd oraz za problematyczny tytuł wiadomości. Zdajemy sobie sprawę z negatywnego wpływu, jaki shutdown miał na tysiące mieszkańców Stanów Zjednoczonych i nie mieliśmy zamiaru żartować na ten temat" - napisano w oficjalnym komunikacie.

To nie pierwsze problemy tego typu dla Ubisoftu. Gracze szybko przypomnieli, że już w październiku ubiegłego roku Alf Condelius z odpowiedzialnego za prace studia Ubisoft Massive zapewnił podczas publicznego wystąpienia, że celem jego firmy "nie jest zajmowanie pozycji w debacie politycznej".

"To balansowanie, ponieważ nie możemy mówić w naszych grach o polityce w otwarty sposób. Dla przykładu, The Division to wizja przyszłości i można interpretować ją w ten sposób, że oglądamy coś, co wydarzy się w przyszłości, ale tak nie jest - to czysta fantazja" - zapewniał menedżer.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy