Szef Sonic Team odpowiada na zarzuty o podobieństwa do Zelda: Breath of the Wild

​Szef Sonic Team, Takashi Iizuka odpowiedział wszystkim, którzy podejrzewali jego zespół o nadmierne inspirowanie się ostatnią Zeldą - jego zdaniem Zelda i Sonic Frontiers wcale nie są do siebie podobne.

Od momentu ujawnienia prac nad grą, fani często porównują Sonic Frontiers do przygodówki Nintendo, szczególnie z powodu bujnej roślinności pokrywającej mapę oraz ujęcia, w którym Sonic patrzy na okolicę z wystającego fragmentu skały. W wywiadzie dla serwisu Shacknews, Iizuka stwierdził, że Sonic Frontiers jest znacznie bardziej liniowe. Poza tym, po raz kolejny powiedział, że ich gra nie opiera się o otwarty świat, a "jedynie" o "otwarte strefy".

Reklama

"Z punktu widzenia zespołu pracującego nad grą, robią oni grę akcji. Natomiast Breath of the Wild jest dla nich grą RPG, więc obu tytułów nic nie łączy" - powiedział Iizuka. Dodał, że o ile są podobne elementy, jak na przykład swoboda poruszania się, ale Sonic Frontiers będzie oparty o liniową fabułę i szybką akcję, z elementami, które mają sprawiać wrażenie wolności. Jednak nie jest to gra w otwartym świecie, a co za tym idzie - mimo miłości do Breath of the Wild - nie widzi podobieństw między oboma tytułami. Zdradził też, że pomysł na elementy otwartego świata został zainspirowany pragnieniami graczy, którzy domagali się większego stopnia swobody.

Sonic ma być postacią ze zdolnościami specjalnymi, jednak ma być również możliwe ukończenie gry z podstawowym zestawem umiejętności. Do przejścia Sonic Frontiers mają wystarczyć umiejętności czysto mechaniczne i technika - bez potrzeby podbijania poziomu postaci głównego bohatera. Umiejętności specjalne mają stanowić tylko swego rodzaju pomoc dla graczy oraz coś, co będzie celem w trakcie eksploracji świata.

Sonic Frontiers pojawi się 8 listopada na wszystkich konsolach oraz pecetach.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy