Dzisiaj swoją premierę ma Star Wars Battlefront II - kontynuacja osadzonej w uniwersum "Gwiezdnych wojen" strzelanki sprzed dwóch lat. Niespodzianką jest brak planowanych mikropłatności. W międzyczasie w internecie pojawiły się też pierwsze recenzje tytułu.
Większość dziennikarzy nie ukrywa, że projekt autorstwa studiów DICE i EA Motive (oraz kilku innych zespołów należących do Electronic Arts) jest dobrą grą. Chwalony jest przede wszystkim tryb multiplayer, do którego wprowadzono wiele pozytywnych zmian względem poprzedniej części.
Recenzenci ciepło wypowiadają się także o trybie dla pojedynczego gracza. Podkreślają, że choć kampania fabularna jest krótka, liniowa oraz "płytka", w rzeczywistości oferuje sporo zabawy i przyjemności, a główna bohaterka - Iden Versio - jest dobrze napisaną postacią.
Zalety - zwłaszcza związane z wariantem sieciowym - blakną jednak pod warstwą mikropłatności. Podobno wirtualne przedmioty kupowane za prawdziwe pieniądze w znacznym stopniu wpływają na właściwą rozgrywkę. Innymi słowy - gdyby nie mechanika zaczerpnięta z tytułów F2P, produkcja byłaby bardzo udaną pozycją.
Gwiezdne Wojny pod lupą komisji ds. gier
Opcjonalne transakcje w Star Wars Battlefront II wywołują sporo kontrowersji od czasu rozpoczęcia testów beta. Wyliczenia graczy dokonane przed obliczeniem cen za specjalnych bohaterów sugerowały, że odblokowanie na przykład Luke’a Skywalkera wymaga grania przez nawet 40 godzin, a zdobycie wszystkich cyfrowych przedmiotów bez płacenia dodatkowych pieniędzy zajmuje podobno aż 4,5 tysiąca godzin. Oczywiście można pójść na skróty i wydać 2,1 tysiąca dolarów.
Podczas przeprowadzonej w serwisie Reddit sesji pytań i odpowiedzi twórcy strzelanki stwierdzili, że szacunki internautów są błędne. Z obliczeń zespołu odpowiedzialnego za produkcję wynika podobno, że czas, który należy przeznaczyć na zgromadzenie postaci i inne rzeczy jest ponoć znacznie krótszy. Developerzy jednocześnie podkreślili, że stale monitorują sytuację i są gotowi do wprowadzenia istotnych zmian w systemie, co jednak nie załagodziło sytuacji.
Sprawa stała się na tyle poważna, że belgijskie i holenderskie komisje do spraw gier postanowiły wszcząć postępowanie sprawdzające czy produkcje oferujące skrzynki z losowymi elementami można uznać za hazard. W trakcie śledztw nacisk położony zostanie na dwa tytuły - właśnie Star Wars Battlefront II i Overwatch.
Koniec mikropłatności... chwilowy?
Electronic Arts ostatecznie jednak ugięło się pod krytyką ze strony zarówno dziennikarzy, jak i zwykłych miłośników wirtualnej rozrywki - przynajmniej na razie. Kilka godzin przed premierą strzelanki osadzonej w uniwersum "Gwiezdnych wojen" firma poinformowała o usunięciu mikropłatności.
We wpisie opublikowanym na oficjalnej stronie gry Oskar Gabrielson, menedżer generalny studia DICE, ogłosił, że postanowiono wyłączyć opcję dokonywania cyfrowych zakupów za prawdziwe pieniądze. Nie na zawsze - funkcja wróci, gdy projektanci wprowadzą do mechaniki odpowiednie zmiany. Szczegółów na temat modyfikacji jednak nie podano.
"Gorąca" linia z Disneyem
Ciekawych informacji dostarcza serwis VentureBeat, opierając się na pragnące zachować anonimowość "źródła związane ze sprawą". Redakcja portalu twierdzi, że kilka godzin przed ogłoszeniem decyzji o wyłączeniu transakcji za prawdziwe pieniądze dyrektor generalny Electronic Arts - Andrew Wilson - rozmawiał telefonicznie z Bobem Igerem, szefem Disneya.
Tematyka dyskusji nie jest znana. Nietrudno jednak sobie wyobrazić, że menedżer stojący na czele koncernu Myszki Miki - posiadającego prawa do "Gwiezdnych wojen" - postanowił osobiście zainterweniować w sprawie mikropłatności. Nie można wykluczyć, że firma zażądała od EA rozwiązania problemu, by zapobiec kłopotom wizerunkowym marki Star Wars.
Star Wars Battlefront II dostępne jest na trzech platformach sprzętowych - PC oraz konsolach Xbox One i PlayStation 4. Poniżej można obejrzeć zwiastun z aktorami opublikowany z okazji premiery: