Sony już zarabia na PS5, ale tylko na droższym wariancie

​Wygląda na to, że tym razem japoński koncern dość szybko zaczął zarabiać na swojej nowej konsoli, chociaż z małym zastrzeżeniem, że mowa tylko o wersji z napędem.

Nie jest żadną tajemnicą, że na początku każdej generacji koncerny sprzedają nam konsole po kosztach, a nawet do nich dopłacają, licząc na zyski z gier i inne źródła dochodu. Nie inaczej jest w przypadku PlayStation 5 i Xbox Series X/S, chociaż jak się dzisiaj dowiadujemy, Sony ma już powody do zadowolenia, bo jak wynika z ogłoszenia CFO Sony, Hiroki Totoki, jedna z wersji jego next-gena właśnie osiągnęła rentowność.

Po ośmiu miesiącach standardowa wersja z napędem nie jest już sprzedawana ze stratą, ale wersja bez napędu wciąż potrzebuje na to więcej czasu - niemniej starta jest rekompensowana przez sprzedaż padów i innych akcesoriów do PlayStation 5. Co warto podkreślić, to nieco wolniej niż w przypadku PS4, które zaczęło generować zyski już po 6 miesiącach, ale dużo szybciej niż PS3, które potrzebowało na to... czterech lat!

Reklama

Przy okazji dowiadujemy się, że do kwietnia 2021 roku Sony sprzedało 7,8 mln konsol PlayStation, a liczba ta w ubiegłym tygodniu osiągnęła już 10 mln. To jednak jeszcze daleka droga do założonego przez koncern celu, który zakłada sprzedaż 22,6 mln konsol przed końcem obecnego roku fiskalnego, czyli od marca 2021 do marca 2022. I gdyby warunki na rynku były normalne, nie mielibyśmy żadnych wątpliwości, że sztuka ta się uda, ale w obecnej sytuacji wiecznych niedoborów komponentów, może to być trudne zadanie.

Niemniej nie wszystkie informacje z ostatniego raportu finansowego są dla Sony przyjemne, bo liczba subskrybentów PlayStation Plus spadła z 47,6 do 46,3 mln w ostatnim kwartale, a liczba aktywnych miesięcznych użytkowników ze 109 do 104 mln.

Zdaniem CEO Kantan Games, Serkana Toto, to skutek pandemii, która spowodowała opóźnienie wydania wielu gier, które mogłyby zaprezentować możliwości nowych konsol i tym samym zwiększyć sprzedaż urządzeń i usług. I nie nie da się ukryć, że jest w tym dużo sensu, bo wielu graczy z pewnością zastanawia się, po co ma kupować konsolę, skoro nie będzie miało w co na niej grać.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy