Serial Wiedźmin unika komputerowych efektów specjalnych

​Choć serialowy Geralt w produkcji od platformy Netflix będzie walczył z potworami generowanymi komputerowo, to twórcy przyznają, że podczas prac starali się w jak największym stopniu stawiać na praktyczne efekty specjalne, a więc na te tworzone bez pomocy komputerów i armii grafików.

Andrew Lews sprecyzował drugie zdanie i wyjaśnił, że w dzisiejszych czasach widzowie są doskonale "wyszkoleni" na filmach CGI i bez problemu rozpoznają efekty komputerowe na ekranie. Dlatego też, jeśli te odstają nieco jakością, potrafią natychmiast zrujnować wszelką immersję widza.

Lauren S. Hissrich, główna producentka serialu, dodała, że pewnym problemem jest także istniejąca gra wideo od CD Projektu.

Część obserwatorów sugeruje, że taka niechęć do efektów specjalnych jest spowodowana raczej tym, że serial nie dysponuje budżetem porównywalnym ze swoją konkurencją, czyli "Grą o Tron", czy nadchodzącą adaptacją "Władcy Pierścieni" od platformy Amazon, na którą wydano już miliard dolarów.

Reklama

Konkretnej kwoty budżetu zdradzić jednak nie chciał.

Nie znamy obecnie dokładnej daty premiery, lecz coraz więcej wskazuje na to, że pierwszy odcinek zobaczymy w połowie grudnia. To sprytne ominięcie konkurencji. Ostatni sezon "Gry o tron" dawno się już zakończył, a produkcja adaptacji "Władcy Pierścieni" ma ruszyć dopiero w przyszłym roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wiedźmin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy